Rozdział: Dziewiąty

1K 41 2
                                    

Zastosował na mnie karę. Tym razem padło trzydzieści uderzeń i każde kolejne było silniejsze. Na moje poślady to w dalszym ciągu za mało. Żaden dźwięk nie opuścił moich ust. Tym razem myślałam o tym, co zrobił dziewczynom, aby nie poczuć choć szczypty przyjemności.

Siedzę w pokoju z Magaly i Fiorellą. Ta druga leży odwrócona twarzą do ściany, a Magaly obgryza skórki twierdząc, że choć tak chce zadbać o swój manicure. Daphne jest w łazience i szykuje się do wyjścia. Ja natomiast się zastanawiam; czy szatyn nie boi się zostawić nas zupełnie samych? A może zamknie w pokoju?

— To nie jest zbyt ryzykowne, aby zostawiać nas całkiem same? — decyduję się zapytać, gdyż zdaje się być to istną głupotą.

— Nie. — Jej ton głosu jest znudzony. No cóż, dla mnie to wszystko jest nowe, a dla niej? To już codzienność, czysta rutyna.
— Albo nas zamyka na klucz albo przy każdych drzwiach wyjściowych stawia ochroniarza, który pilnuje, żeby nikt nie wszedł ani tymbardziej wyszedł.

— Wyjdę oknem. — Wzruszam ramionami.

— Jak będziesz na dole, to zwróć uwagę na okna. Naprawdę myślisz, że są otwarte? Niektóre to nawet klamek nie mają.

Jasna cholera. Ani razu nie zwróciłam na to uwagi. Może dlatego, że trochę inaczej wyobrażałam sobie swoją ucieczkę, trochę bardziej kolorowo, a nie skakanie z okna. Chciałabym jednak mieć więcej swobody, a nie siedzieć zamknięta w tym ciasnym pokoju.

Odchylam się i z impetem uderzam głową o poduszkę. Z moich ust wychodzi ciche westchnięcie. Ucieczka stąd może być trudniejsza niż podejrzewałam.

Zrywam się do siadu, kiedy drzwi stają otworem. W ich progu stoi szatyn i ciężko nie obdarzyć go dłuższym spojrzeniem. Ma na sobie czarną koszulę, choć dwa guziki od góry zostają seksownie rozpięte. Dodatkowo czarną marynarkę i tego samego koloru spodnie garniturowe, ze złotymi dodatkami. Leży na nim perfekcyjnie, opina to idealne ciałko. Ciekawe, która będzie miała tą przyjemność, lub nie przyjemność, rozebrać go z tego wdzianka.

— Zasady są takie, jak zawsze. Jeśli jeszcze ich nie poznałaś... — Zwraca się do mnie.
— ...to koleżanki z pewnością cię uświadomią.

Przenoszę spojrzenie na dziewczyny, a konkretnie na Magaly, kiedy drzwi po raz kolejny zostały zamknięte. Szkoda, że nie zdołałam ujrzeć jeszcze Daphne przed ich wyjściem. Trzymam za nią kciuki i proszę w myślach, aby byli tam łaskawcy.

— Czyli ochroniarze. — Mówi Magaly.
— Możesz iść do łazienki, jeśli masz potrzebę; kuchni, jeśli potrzebujesz się napić lub zjeść przekąskę, a resztę czasu spędzić tutaj.

Oczy mi się zaświecają, kiedy uświadamiam sobie jedną, bardzo ważną rzecz. To idealna okazja, żeby go przeszukać! Wszystkie jego brudne majciory porozrzucane w szafie, każde skarpety bez pary, a może i nawet laptopa!

— Kiedy oni wyjdą?

— Usłyszysz samochód. Najpierw jeden, który będzie informował o ochroniarzach, a następnie drugi, świadczący o tym, że Pan ruszył w drogę. — Odpowiada mi Magaly.

"Pan". Sran, a nie pan.

Opieram się na poduszce i wytężam słuch, aby nie ominął mnie żaden ważny dźwięk. To ogromna szansa, a może i niepowtarzalna. Nie mogę jej zaprzepaścić. W myślach proszę o znalezienie jakiegoś telefonu. Wezwę pomoc i na tym skończy się jego wywyższanie. Dadzą mu popalić w pierdlu. Mam nadzieję, że kilka razy zostanie zmuszony do sięgnięcia po mydło.

Słyszę dźwięk pracującego silnika, to sprawia, że się prostuję.

— Ochroniarze.

Magaly utwierdza mnie w moim przekonaniu wypowiadając to słowo. Też to usłyszała, nie wyobraziłam sobie tego. Jeszcze chwila, a zostaniemy bez nadzoru tego psychola. Jeszcze tylko jedna minuta i...

Uprowadzona (+18)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz