Rozdział: Siódmy

1.1K 41 3
                                    

Mężczyzna pomaga mi się podnieść po tym, jak zadał mi dwanaście uderzeń. Były wykonane z siłą, która podnieca mnie bez opamiętania. Dzięki Bogu mam resztki silnej woli i nie dałam po sobie poznać, jak bardzo sprawia mi tym przyjemność.

— Umiesz gotować? — rusza w stronę kuchni, kiedy ja poprawiam swoją sukienkę.

— Wolę zamawiać.

Mężczyzna odwraca się w moją stronę, kiedy słyszy te słowa. Na twarzy ma uśmiech i choć nie chcę tego przyznać, to jest on przepiękny. Dlaczego porywacz, to jest wzór mojego ideału mężczyzny. Niekoniecznie na całe życie, ale chociaż mógłby przekazać geny mojemu przyszłemu dziecku.

— W takim razie się nauczysz, zapraszam za mną.

Ruszam za mężczyzną. Kiedy ten już stoi przy otwartej lodówce, ja stoję w progu kuchni. Moim marzeniem nie jest gotowanie dla niego kolacji.

— Przyrządzimy spaghetti. Wyjmij makaron z górnej szafki i zagotuj wodę. Chyba umiesz gotować makaron, co? — śmieje się lekko, wyciągając z lodówki jakiś słoik.

Podchodzę do szafek i wyciągam z dolnej garnek, do którego odrazu nalewam wodę. Wypełniam garnek do pełna i włączam płytę indukcyjną. Następnie sięgam do półki i wyjmuję makaron, który odkładam na blat tuż obok palników.

— Gdzie masz przyprawy? — pytam.

— Szafka po lewej. — Wskazuje palcem na jedną z nich, a sam w tym czasie wylewa zawartość słoika na patelnię.

Sięgam po sól i wsypuję dość sporą jej ilość do wody. Czy celowo staram się przesadzić? Być może. Jednak po czasie dociera do mnie, że dziewczyny również będą to jadły. Kurde, mam nadzieję, że będzie znośne.

— Powinnaś posolić wodę dopiero wtedy, kiedy woda zacznie się gotować.

Wygłasza te swoje mądrości, a sam miesza sos na patelni godzinę przed ugotowaniem się makaronu i w dodatku bez mięsa. Idiota, zwykły debil, bo inaczej nie da się go nazwać.

— Zamierzasz jeść zimny sos i to bez mięsa? — pytam zadziornie.

Mężczyzna zatrzymuje swoje ruchy, po dłuższej chwili ściąga patelnię z palnika i sięga do lodówki po mięso. Rozcina opakowanie nożem, a na jego twarzy widnieje czysta analiza.

— Dziękuję, zapomniałem się na ułamek sekundy.

Wow, ten człowiek potrafi przyznać się do błędu i to przed swoją niewolnicą. Czy takie rzeczy się zdarzają? Boże, kim ty jesteś i po co my ci tutaj jesteśmy.

— Chyba nie na ułamek sekundy, bo już od kilku minut smażyłeś sos.

Mężczyzna karci mnie lekko spojrzeniem, lecz nic nie mówi, jedynie wrzuca gotowe mięso na patelnie i na nowo zaczyna smażyć.

— Masz krzesła. — Zwraca mi uwagę, kiedy wskakuję na blat i wygodnie się na nim rozkładam.
— Usiądź na krześle.

— Tu mi wygodnie.

Mężczyzna przenosi na mnie spojrzenie. Odrzuca od siebie drewnianą łyżkę i przesuwa się w bok, aby stać na przeciwko mnie. Dłońmi rozsuwa moje nogi i wkrada się pomiędzy nie, w tym samym czasie lokując ręce na mojej talii. Obserwuję to wszystko w spokoju i ciszy, bo nie sądzę, że moje sprzeciwy wywarłyby na nim jakiekolwiek wrażenie.

— Co robisz? — pytam.

Mężczyzna zaciska palce na mojej talii i ściąga mnie z blatu. Po kilku sekundach zostaję odstawiona na ziemię i nie ukrywam, jestem w szoku.

Uprowadzona (+18)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz