Rozdział: Dwudziesty Dziewiąty

744 30 1
                                    

  Ademir

Na budowie było naprawdę miło. Eliana była grzeczna. Nie opuszczała mnie na krok, choć przyglądała się drodze, jakby jej życie od tego zależało. Muszę zacząć zważać na to co mówię. Powiedziałem, że niedługo sam zamierzam wziąć się za budowę mojego domu. Wytłumaczyłem to słowami, że pragnę coś zmienić. Prawda jest taka, że ma to być zwieńczenie mojego dotychczasowego życia. Odcięcie się od przeszłości. Zostawienie jej w tyle. Jednak, o mały włos nie wygadałem się dla kogo w głównej mierze chcę budować dom. Przy niej tracę wszelkie rozumy.

— Eliano. — Staję za oparciem kanapy, na której nadal leży kobieta.
— Musisz wrócić za chwilę do pokoju. Będę miał gościa.

— Mogę do gościnnego?

— Nie. — Odpowiadam.

Nie zgadzam się nie dlatego, że nie chcę, aby leżała w pokoju gościnnym. Nie zgadzam się, gdyż nie chcę, aby unikała dziewczyn przez resztę czasu. Pora się pożegnać. Nie sądzę, że jeszcze kiedykolwiek się spotkają. Dziewczyny już niedługo opuszczą dom.

— Niebezpieczny gość? — wymijam kanapę. Siadam na samym jej końcu i otwieram ramiona w geście zaproszenia.

— Kupiec. — Przytula się, ale natychmiast cała sztywnieje. Nie zamierzam jej okłamywać. Wiedziała, że do tego dojdzie.
— Obejrzy Magaly. Jest w porządku, zaufaj mi. Gdyby nie to, że staram się znaleźć odpowiednich ludzi, to już dawno by jej tu nie było. Znalezienie faceta, który posiada niewolnice, ale jest ludzki, graniczy z cudem.

— Też chcę go poznać. — Rzuca.
— Chcę wiedzieć czy na pewno jest odpowiedni.

— Nie chcę, żeby na ciebie patrzył. — Składam pocałunek na jej skroni.
— Nie chcę, abyś poznawała takich ludzi.

Sam jestem do nich podobny więc może jestem trochę hipokrytą. Sądzę jednak, że to nieco inna sytuacja. Ona niedługo ma odzyskać wolność. Potrzebuję tylko, żeby mi zaufała. Potrzebuję, żeby spojrzała na mnie jak na człowieka. Muszę uzyskać pewność, że mnie nie odtrąci, kiedy ją wypuszczę. Nie chcę jej stracić. Chcę, żebyśmy się spotykali, rozmawiali, lecz jak normalni, wolni ludzie. Nie wiem czy to kiedykolwiek będzie możliwe, ale łudzę się jak głupi, że tak...

— Zamknij mnie w klatce. — Marszczę brwi, gdyż wprowadziła mnie w niemałe osłupienie.
— Mam na myśli, że będę mogła go wyczuć po słowach.

— Z pod schodów tak dobrze wszystko słychać? — pytam szczerze się nad tym zastanawiając. Przy okazji cieszę się, że to wyszło, gdyż w sobotę będzie gość specjalny i wolałbym, aby nic a nic nie dotarło do uszu dziewcząt.

— T...tak. — Odpowiada niepewnie.

— Nie sądzę, aby to był dobry pomysł. Będzie mówił o jej wyglądzie. Uważam, że ci się to nie spodoba. — Mówię.
— Po prostu mi... wiem, że to trudne, ale zaufaj.

Eliana

Mijam się z Magaly w drzwiach pokoju. Nie spojrzała nawet na mnie. Z pokerową miną ruszyła do schodów. Wiedziała po co idzie, została poinformowana. Mam nadzieję, że jeszcze będziemy miały okazję ze sobą porozmawiać.

Uprowadzona (+18)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz