Rozdział 21

34 2 0
                                    

Przez ciemne zasłony nieśmiało wpadały pierwsze promienie budzącego się dnia. Kiedy Maciek otworzył oczy, pierwszy raz od lat zauważył, że nie jest w swoim łóżku sam. Odwrócił się w stronę Magdy, odgarnął jej włosy z twarzy. Ten delikatny ruch rozbudził śpiącą kobietę. Podłożyła rękę pod głowę i uśmiechnęła się do mężczyzny.

- Dzień dobry

- Dzień dobry moja piękna – podpierając się na dłoniach pochylił nad Magdą

Dziewczyna zarzuciła mu ręce na szyję i przyciągnęła do siebie. Znowu złączyli się w namiętnym pocałunku. Maciek najchętniej zostałby w łóżku z wtuloną w niego Magdą. Wiedział jednak, że dziewczyna denerwuje się tym, że bliźniaki mogą wbiec niespodziewanie do sypialni. Znał swoje dzieci, wiedział, że nie mają w zwyczaju, zwłaszcza w dni wolne, wychodzić z łóżek przed dziewiątą. Jeśli już zdarzy im się obudzić wcześniej wybiorą zabawę w swoim pokoju niż spacer do pokoju ojca. Był prawie pewny, że tak też byłoby w tym przypadku. Szanował jednak Magdę, nie chciał aby się denerwowała. Wiedział, że już ta pierwsza, spędzona w jego mieszkaniu, noc była dla niej stresująca. I nie chodziło o ich relację, a o to, że mogą zostać przyłapani w niezręcznej, intymnej sytuacji.

- Kawy? – zapytał Maciek muskając delikatnie płatek ucha Magdy

- Poproszę – odpowiedziała prosto w jego usta

Ubrali się i poszli do kuchni. Po chwili z filiżanek roznosił się przyjemny, pobudzający aromat. Ze śniadaniem mieli poczekać aż dzieci wstaną. Magda usiadła z nogą opartą na siedzisku krzesła, a Maciek rozstawiał na stole talerzyki, sztućce, karafkę z sokiem i różne smakołyki. Sery, wędlinę, pokrojone w plasterki ogórki, płatki w szklanym słoiku i mleko w dzbanuszku. W wiklinowym koszyku pyszniły się bułki i rogale.

- Z jajkami poczekamy na maluchy, co?

- Oczywiście – Magda upiła łyk kawy – zawsze tak jecie? – wskazała głową na stół

- Nie zawsze, staramy się siadać razem w weekendy, ale też nie zawsze wychodzi. To zależy do której dzieciaki śpią – zaśmiał się.

Nagle usłyszeli na panelach tupot małych stópek. Dzieci wpadły do salonu z głośnym „dzień dobry" i w piżamach zasiadły przy stole. Sprawiały wrażenie jakby obecność Magdy nie zrobiła na nich wrażenia, a wręcz przeciwnie, była czymś naturalnym. Magda pomyślała, że Dominik nigdy by jej nie pozwolił na jedzenie w piżamie. A jeśli nawet to nie obyłoby się bez niewybrednych komentarzy. Dominik zanim usiadł do stołu, musiał być ubrany, uczesany, zęby musiały być umyte. Nie było mowy aby chodzić dłużej w piżamie czy poleżeć w łóżku. Magda czasem na przekór byłemu chłopakowi specjalnie zostawała w piżamie mając nadzieję, że może to jego zachęci. Pod jego spojrzeniami, szybko jednak z tego rezygnowała. Nie chciała prowokować zbędnych komentarzy, które skutecznie psuły jej nastrój na resztę dnia. Popatrzyła na dzieci Maćka. Poszturchując się nalewały mleko do miseczek nic sobie nie robiąc z tego, że trochę białego płynu znalazło się na stole. Maciek też zdawał się tego nie zauważać.

Dzieci wyrywały sobie słoik z płatkami, ale po spokojnej, acz stanowczej uwadze ojca uspokoiły się. Magda siedziała zamyślona, co nie uszło uwadze Maćka.

- Hej, o czym myślisz? Odpłynęłaś gdzieś.

- Słucham? – zapytała nieprzytomnie

- Pytałem na jakie jajko masz ochotę? – przypatrzył się uważnie Magdzie – sadzone, na miękko, na twardo, omlet?

- Aż taki mam wybór? – jej śmiech zabrzmiał nieco sztucznie – Maćku, nie rób sobie kłopotu. Zrób takie jak sobie.

- Okej, czyli omlet – mrugnął do niej.

Ostatnia taka zima [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz