Rozdział 17

42 3 0
                                    

Tym razem Maciek zatrzymał samochód nie pod samą bramą wejściową do bloku Magdy, jak to robił dotychczas, ale stanął na wolnym miejscu parkingowym. Jak miał to w zwyczaju otworzył Magdzie drzwi, wziął jej bagaże i weszli do budynku.  Najpierw znieśli narty do piwnicy, potem windą wjechali na ósme piętro, na którym znajdowało się mieszkanie Magdy. Gestem zaprosiła gościa do środka wyrażając nadzieję pomieszaną z obawą, że Maciek nie ma alergii na kocią sierść.

Maciek rozejrzał się ciekawie po wnętrzu. W niewielkim, jasnym, przedpokoju stała wąska szafa, do której odwiesili kurtki. Drzwi po lewej stronie prowadziły do łazienki. Obok znajdowała się malutka, ale bardzo przytulna kuchnia. Po przeciwnej stronie korytarza mieścił się niewielki salon. Przez duże okna wpadało jeszcze sporo światła, mimo to Magda zapaliła stojącą na podłodze lampę na wielkim pałąku. Pod ścianą stała  przykryta miękką, szarą, kapą sofa, obok niej stos pięciu kolorowych poduszek pełniących rolę siedzisk podczas odwiedzin większej liczby znajomych. Oprócz białego, okrągłego stołu i czterech krzeseł w takim samym kolorze Magda wygospodarowała miejsce na błękitny, najbardziej popularny w Ikei, stolik kawowy.  Były tu też dwa wielkie regały wypełnione po brzegi książkami, na ścianach wisiały czarno-białe plakaty przedstawiające budowle charakterystyczne dla największych polskich miast. Wnętrze było przytulne i kobiece. Przechodząc zajrzał do mieszczącej się obok sypialni. Pokoik był malutki. Miejsca wystarczyło na duże łóżko, szafę na ubrania i niewielką komodę, na której stało lusterko i kilka ramek ze zdjęciami. Maciek drgnął kiedy poczuł, jak o jego nogi ociera się z cichym miauczeniem, puszysta, perska, kotka. Magda uśmiechnęła się.

- O, Delicja przyszła przywitać się z tobą

- Delicja?

- Delicja bo ma sierść brązową jak biszkopcik. Napijesz się czegoś?

- Poproszę kawę – Maciek poszedł za Magdą do kuchni, gdzie już po chwili roznosił się przyjemny  aromat.

Wzięli filiżanki, przeszli do salonu i usiedli na sofie. Magda włączyła cicho muzykę.

- Przytulnie tu u ciebie – powiedział Maciek i poczuł, że jego głos jest lekko zachrypnięty.

- Dziękuję. Odziedziczyłam to mieszkanie po babci. Wcześniej było wynajmowane, ale od… - zawahała się – kilka miesięcy temu wymówiłam lokatorom umowę. Musiałam je tylko trochę odświeżyć, wiesz malowanie i tak dalej. Nie ważne, że ciasne. Ważne, że własne.

- To dlatego potrzebowałaś pędzli – Maciek powiedział bardziej do siebie i było to bardziej stwierdzenie niż pytanie

- Nie rozumiem – Magda była zaskoczona – co masz na myśli?

Mężczyzna podszedł do dziewczyny, od tyłu objął ją w talii.

- Magda, my się pierwszy raz spotkaliśmy dużo wcześniej. Kilka miesięcy temu pod centrum handlowym – wyszeptał w zagłębienie jej szyi – ty wyjeżdżałaś z parkingu na rowerze, a ja niechcący zajechałem ci drogę. Dość dosadnie pokazałaś wtedy co myślisz o takich kierowcach jak ja – roześmiał się – niestety równie szybko odjechałaś.

Magda odwróciła się twarzą do niego. Nie dowierzała w to, co właśnie usłyszała.

- Skąd masz pewność, że to byłam ja? – zadała pytanie patrząc mu prosto w oczy

- To przez twój rower. Rzuca się w oczy. Nie dało się go zapomnieć, ani pomylić z żadnym innym. Wracałem tam potem kilka razy z nadzieją, że może znowu cię spotkam. W końcu dałem sobie spokój, ale kiedy w zeszłym tygodniu zobaczyłem twoją różową strzałę pod przychodnią wiedziałem, że to musiałaś być ty. Widzisz, my po prostu musieliśmy się spotkać. To przeznaczenie – dodał z przebiegłym uśmiechem.

Ostatnia taka zima [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz