Rozdział 27

30 0 0
                                    

W Monachium trwał właśnie pożegnalny bankiet dla uczestników sympozjum. Maciek wrócił wcześniej do pokoju bo nie miał ochoty integrować się z nieco podchmielonym już towarzystwem. Cieszył się, że następnego dnia wróci do domu. Nie lubił wyjeżdżać, ale zdawał sobie sprawę, że raz na jakiś czas musi wziąć udział w jakiejś konferencji czy zjeździe. Takie imprezy dają okazję do wymiany doświadczeń ze specjalistami z całego świata, poznanie medycznych nowinek. Jednak rauty czy bankiety, mimo nieformalnej formuły nie były dla niego. Nie czuł się na nich swobodnie. Teraz nie było inaczej. Zaopatrzony w nowe kontakty, zapoznany z najnowszymi rozwiązaniami nie mógł doczekać się momentu wyjazdu na lotnisko. Leżał na łóżku ze skrzyżowanymi nogami i przez telefon opowiadał Magdzie o wydarzeniach dnia. Nagle usłyszał pukanie. Odsunął na chwilę słuchawkę od ucha. Nie przesłyszał się, ktoś pukał do jego drzwi. Kiedy je otworzył ze zdumieniem zobaczył Justynę, praktykantkę ze swojej kliniki. Ubrana w kusą sukienkę, w ręku trzymała butelkę wina, a w drugiej parę szpilek. Maciek stanął tak, aby zablokować jej wejście do pokoju.

- Co ty tu robisz? – zapytał ostro zaskoczony jej widokiem

- Przyjechałam na konferencję

- Justyna, o ile mi wiadomo zaproszenie było dla jednej osoby i na pewno nie zapraszano tu praktykantów. Wobec tego pytam raz jeszcze. Co ty tu robisz? – wycedził

- Przyleciałam do ciebie – zachwiała się i maślanym wzrokiem patrzyła na mężczyznę

Maciek był zmęczony, potarł dłonią oczy. Nie miał ochoty na zabawę w kotka i myszkę. Cokolwiek ona tu robiła, postanowił odprowadzić dziewczynę do jej pokoju. Po powrocie do Polski rozmówi się z nią bo ta sytuacja nie bawiła go ani trochę.

- Gdzie jest twój pokój? – wziął ją pod rękę i poprowadził we wskazanym kierunku

Dziewczyna wtuliła się w niego. Musiał zacisnąć mocno zęby. Jego strefa komfortu została gwałtownie naruszona. Tym bardziej, że nagle dziewczyna odwróciła się twarzą do niego, zawisła mu na szyi i złożyła na ustach pocałunek. Maciek był tak zaskoczony, zdezorientowany i wściekły, że nie słyszał dobiegającego z boku dźwięku migawki. Zostawił dziewczynę na środku hallu i wściekły wrócił do swojego pokoju.

W tym czasie Justyna wyprostowała się i z uśmiechem satysfakcji skierowała do windy. Leżąc na łóżku, popijając wino prosto z butelki wzięła do ręki telefon. Zapisała na karcie telefonu otrzymane zdjęcia. Przejrzała je. Wybrała te najbardziej widoczne, załączyła do wiadomości email i wysłała.

Magda już zasypiała, kiedy obudził ją dźwięk nadchodzącej wiadomości. Sięgnęła po aparat przekonana, że to Maciek wysyła kilka słów na dobranoc.

Dominik: Magda, możemy się spotkać? Chciałbym porozmawiać. Obiecuję, że będę spokojny.

Magda zastanowiła się. Po ostatnim incydencie nie miała ochoty widzieć Dominika, ale czuła, że powinna zakończyć ten rozdział swojego życia.

Magda: Dobrze. Jutro o 10 w tej cukierni obok mojego bloku.

Dominik: Dziękuję.

Punktualnie o dziesiątej Magda przekroczyła próg pobliskiej piekarni gdzie serwowano również pyszną kawę i zestawy śniadaniowe. Dominik już czekał. Zajął ustronne miejsce w rogu lokalu, tuż przy oknie. Siadając naprzeciwko niego Magda poczuła ukłucie niepokoju. Mężczyzna był dziwnie spokojny, popijał kawę ze stojącej przed nim filiżanki i uśmiechał się tajemniczo.

- Mam coś dla ciebie – powiedział kiedy zajęła miejsce – taki, powiedzmy, przyjacielski prezent.

Przesunął w stronę kobiety cienką, brązową kopertę. Magda znowu poczuła jak z niepokoju robi jej się słabo. Czuła, że nie powinna otwierać koperty, że powinna odwrócić się i wyjść. Jakaś siła zatrzymała ją jednak w miejscu. Sięgnęła przed siebie i rozerwała papier. W środku było kilka fotografii. Na wszystkich był Maciek w towarzystwie swojej asystentki. Magda pobladła. Poczuła jak żółć napływa jej do gardła. Bez słowa odepchnęła zdjęcia w kierunku Dominika.

- Skąd to masz? – zapytała słabym głosem

- Nieważne. Potraktuj to jako przyjacielską przysługę. Doktorek znalazł sobie darmową opiekunkę a sam zabawia się na wyjeździe. Skaza na krysztale, co? – zaśmiał się

Magda wstała aby wyjść. Nie chciała przebywać w towarzystwie Dominika ani chwili dłużej. Nie uszła jednak kilku kroków kiedy dostała nagłego ataku duszności. Zupełnie, jakby ktoś odciął jej dopływ powietrza. Czuła się jak ryba wyjęta z wody. Stała z rękami na oparciu krzesła i pochylona do przodu gwałtownie próbowała zaczerpnąć tchu. Powinna próbować się uspokoić, ale w przypływie paniki zapomniała o wszystkich znanych jej metodach panowania nad oddechem. Dominika reakcja Magdy przeraziła. Nie spodziewał się czegoś takiego. Krzyknął do kelnerki aby wezwała pogotowie. Czując się odpowiedzialny za to, co spotkało Magdę pojechał za ambulansem do szpitala wojewódzkiego na ulicy Fieldorfa. 

Ostatnia taka zima [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz