Rozdział 8

35 2 0
                                    

Sylwestrowy poranek przywitał wszystkich słońcem, bezchmurnym niebem i mrozem. Magda obudziła się po zaledwie kilku godzinach snu. Pomimo, że spała krótko czuła się wypoczęta. Nie lubiła marnować bezczynnie czasu dlatego postanowiła pobiegać. Od świąt nie była na treningu bokserskim dlatego energia ją roznosiła. Założyła legginsy i termiczną bluzę, na nią naciągnęła krótki puchowy bezrękawnik. Ucieszyła się, że w ostatniej chwili dopakowała do torby sportowe buty. Na głowę założyła opaskę, ręce wsunęła w rękawiczki i po krótkiej rozgrzewce wybiegła za bramę posesji. Rozejrzała się i po chwili namysłu skręciła w prawo. Asfaltowa, odśnieżona droga prowadziła w kierunku miasteczka. Mimo wczesnej pory Magda czuła się bezpiecznie. Do jednego ucha włożyła słuchawkę i riffy gitary Zacha Bryana dodawały jej energii do pokonywania kolejnych odcinków trasy. Od czasu, do czasu spoglądała na zegarek. Nie chciała, aby przyjaciele musieli na nią czekać.  Przebiegła około siedmiu kilometrów,  dobiegła do pierwszych zabudowań sąsiedniej miejscowości. Odpoczęła chwilę i ruszyła w drogę powrotną. Kiedy wróciła na posesję samochody były już odśnieżone i gotowe do drogi. Magda zrobiła sesję rozciągania i w dobrym humorze wbiegła do kuchni. Wszyscy byli ubrani już w narciarskie stroje, kończyli pić kawę i dojadać śniadanie. W pomieszczeniu roznosił się smakowity aromat jajecznicy. Przywitała się i pobiegła odświeżyć się do swojej sypialni. Wiedziała, że aby mogli wyruszyć w miarę szybko musiała pospieszyć się  ze śniadaniem. Kawą postanowiła nie zawracać sobie głowy. Poranny jogging zadziałał jak najlepsza pobudka dodając energii. Skonsternowana zauważyła, że nad zostawioną w nocy planszą pochyla się z zaciętą miną Maciek, obok siedział Bartek i Aśka. Jak najciszej podeszła do stołu i zajęła wolne miejsce po drugiej stronie. Pochyliła się nad planszą tak, że niemal zetknęła się z głową Maćka.
- Spałeś czy siedzisz tu od nocy i kombinujesz jak wygrać?  – zapytała z uśmiechem. Energia jakiej dodała jej poranna przebieżka wprost z niej kipiała.
Wstała i zaczęła przygotowywać sobie kanapki.
- Trochę tak – odpowiedział w zamyśleniu cały czas przyglądając się ułożonym słowom
Mężczyzna zastanawiał się nad możliwościami dokończenia rozgrywki. Niestety nie wyszło mu, tak jakby sobie życzył  i dołożył tylko dwie litery układając słowo nerka. To wystarczyło Magdzie, która wykorzystała dołożone przez Maćka litery. Dodała swoje cztery kafelki i powstało słowo serca. Na jej podkładce została jedna litera, Maćkowi zostały trzy. Z okrzykiem radości wyrzuciła ręce w górę. Nad stołem podała dłoń Maćkowi w podziękowaniu za wyrównaną grę.
- Gratuluję. To była bardzo wyrównana gra - powiedział
- Przyjemność po mojej stronie – odpowiedziała gryząc kanapkę z ulubionym majonezem, żółtym serem i kiszonym ogórkiem.
- Mam nadzieję, że to jeszcze powtórzymy – mrugnął okiem Maciek podnosząc się z krzesła. Asia i Bartek też wstali i wyszli zapalić przed domek. Magda szybko wbiegła na piętro aby założyć narciarskie spodnie. Kiedy wyszła przed domek Maciek zmierzył ją wzrokiem pełnym aprobaty. Założyła ciemnoróżowe, zwężane spodnie, czarną taliowaną kurtkę, a na głowie miała przeciwsłoneczne lustrzanki z różowymi szkłami. Całości dopełniał czarny kask i różowe narciarskie rękawiczki. Kolejny raz mężczyzna pomyślał, że musi być bardzo  pozytywną osobą i chętnie poznałby ją bliżej.
Wspólnie, całą grupą, zdecydowali, że na stoku czas spędzą tylko do południa. Potem mieli w planach szykowanie się do sylwestrowej nocy. Załadowali więc sprzęt narciarski do samochodów i ruszyli w stronę stoku. Maciej zaobserwował, że im bliżej było do stacji narciarskiej, tym bardziej cicha stawała się Magda. Dziewczyna, która jeszcze przed godziną tryskała humorem i energią, teraz niemal całkiem zamilkła. Uśmiech znikł z jej twarzy, mięśnie się napięły. Mówiła, że boi się wysokości, ale przecież jeździła na nartach. W przeciwnym wypadku jaki byłby sens żeby zabierała ze sobą cały ekwipunek? Maciej nie potrafił tego rozgryźć.
- W porządku? - zagaił widząc jak dziewczyna coraz bardziej nerwowo zaplata i rozplata palce – wyglądasz jakbyś się denerwowała.
- Po prostu, kiedy patrzę tam, na górę i dociera do mnie, że muszę dostać się na sam szczyt ogarnia mnie panika. Kiedy jestem na górze to problem znika. Wiem, że nie mam wyjścia, że muszę zjechać na dół – zaśmiała się nerwowo
- Coś na ten strach zaradzimy – popatrzył na swoją towarzyszkę, uśmiechając się pokrzepiająco – nie myśl teraz o tym.
Magda oparła głowę o zagłówek. Zerknęła w stronę skupionego na drodze Maćka. Droga stawała się bardziej stroma, oblodzona jezdnia nie ułatwiała podjazdu. Panująca aura wymagała od kierowcy dużego skupienia. Potężne auto Maćka pewnie  trzymało się drogi, a mimo to miała wrażenie, że jego ręce coraz mocniej zaciskają się na kierownicy. Zastanawiała się jak to możliwe, że ten poznany zaledwie kilka dni temu mężczyzna jednym, wypowiedzianym spokojnym głosem, zdaniem potrafi uspokoić jej nerwy i sprawić, że jej niepokój znika chociaż na chwilę.
- Swoich pacjentów też tak uspokajasz? – zapytała po chwili
- Co masz na myśli?
- To, że moje strachy udaje ci się trochę odegnać. Zastanawiam się jak to jest z twoimi pacjentami. Ich strach też potrafisz ujarzmić?
Roześmiał się. Miał przyjemny śmiech.
- Z tym różnie bywa – przyznał wciąż się śmiejąc – zdarzało się, że musieliśmy łapać pacjenta bo uciekł z fotela.
- Serio? Myślałam, że to się zdarza tylko w filmach.
- Możesz mi wierzyć, że nie tylko na filmach. Nie zdarza się to często, ale mieliśmy takie przypadki. Zresztą, zapraszam do siebie na fotel. Przekonasz się sama czy jestem dentystą-sadystą – poruszał wymownie brwiami.
- O nie. Podziękuję. Na pewno nie zobaczysz mnie na swoim fotelu.
- Nie? Dlaczego?
- Czuję paniczny strach przed dentystami. Powinieneś mnie zrozumieć, w kontekście tego co o sobie mówiłeś. Nie chcę się skompromitować. Nie odpowiadam za swoje reakcje. Mowy nie ma.
Maciek znowu się roześmiał. Magda z niepokojem zauważyła, że lubi słuchać jego śmiechu. Był ciepły i serdeczny. Podobnie, jak i jego niski, ciepły, głos działał kojąco i budził zaufanie.
Kierowani przez starszego mężczyznę zajęli miejsce na parkingu. Było jeszcze wcześnie i plac nie był zapełniony. Zaparkowali obok Jędrzeja i Bartka. Wypakowali sprzęt, założyli buty narciarskie. Podeszli do nich Kamila z Patrykiem.
- Gotowi? - zapytała Kamila podchodząc – Dobrze, że jesteśmy tak wcześnie. Nie ma kolejek. Do kasy też nie  będziemy długo stać. Piękna pogoda nam się trafiła. Będzie cudownie!
Magda niepewnie zerknęła w stronę jadących w górę wagoników. Zapięła ostatnią klamrę butów, do kurtki przypięła rękawice z ocieplaczami.
- Gotowi - odpowiedziała – możemy iść.
Kupili karnety, po przejściu przez bramki Maciek zauważył, że Magda pobladła, a na jej twarzy maluje się panika. Miał wrażenie, że raz odwróci się i ucieknie. Zastanawiał się co może zrobić, żeby uspokoić dziewczynę. Nie chciał zrobić nic, co mogłoby ją speszyć, albo jeszcze bardziej przestraszyć. Z powodu niewielkiej jeszcze liczby amatorów białego szaleństwa, ich kolej wejścia do wagonika zbliżała się raz szybciej. Maciek  myślał gorączkowo. Postanowił zdać się na intuicję. Nachylił się do ucha nerwowo podrygującej Magdy.
- Daj mi swoje narty. Ja się nimi zajmę. Wejdź do środka kolejki, nie bój się – mówił spokojnym, opanowanym tonem - wsiądę zaraz po tobie. Postaraj się zająć miejsca przy drzwiach. I nie zapomnij oddychać – z ulgą zauważył, że po ostatnim zdaniu Magda uśmiechnęła się niepewnie i kiwnęła głową na znak zgody.
Kiedy Maciek zajął miejsce naprzeciwko Magdy, wagonik drgnął, drzwi się zasunęły i powoli ruszył w górę. Wszystkie miejsca w niewielkiej kabinie były zajęte. Magda starała się nie myśleć o tym, że znajdują się kilka metrów nad ziemią, że wiatr wprawia wagonik w drgania. Próbowała skupić się na podziwianiu widoków. Pozostali narciarze byli pogrążeni w rozmowie od czasu, do czasu wybuchając tłumionym śmiechem. Popatrzyła na Maćka, który patrzył na nią pokrzepiająco. Musiała przyznać, że wyglądał bardzo dobrze. Granatowe, lekko rozszerzane snowboardowe spodnie, zamiast kurtki założył przedłużaną, wkładaną przez głowę, snowboardową bluzę z kapturem. Na plecach miała nadrukowany wizerunek lisa, z przodu znajdowało się tylko małe logo rodzimej firmy odzieżowej. Na równie granatowym, co spodnie, kasku zaczepił gogle w tym samym kolorze. Magda musiała przyznać, że wyglądał bardzo stylowo. Pomyślała, że gdyby odsłonił ręce i pokazał tatuaże niejednej narciarce groziłaby kontuzja spowodowana zagapieniem się na Maćka. Zganiła się za te myśli.
- Dziękuję. Wiesz, zawsze boję się, że nie zdążę wsiąść, albo wysiąść. Albo, że drzwi się nie zamkną. Najgorsze są te myśli, że coś mogłoby się zepsuć i wagoniki się zatrzymały tak wysoko nad ziemią. W dodatku te kabiny są takie małe.
- Masz klaustrofobię? - spytał z niepokojem Maciek przygotowując się na ewentualną konieczność zatrzymania ataku paniki, który mógł dopaść Magdę.
- Nie, nie. Nie mam – zaprzeczyła szybko - po prostu kolejki linowe mnie przerażają. Nie czuję się pewnie kiedy nie mam podparcia dla nóg - patrzyła przez rozsuwane drzwi, wzrok skupiając na ośnieżonych szczytach świerków. Wiedziała, że musi patrzeć przed siebie, najlepiej w jeden punkt. To pozwoliło zachować jej względny spokój.
Po kilku minutach wagonik zakołysał się mocno, zwolnił i wolno wtoczył się pod dach górnej stacji. Drzwi się rozsunęły. Maciek wziął narty Magdy, swoją deskę i wolnym krokiem ruszyli w stronę wyjścia. Na szczycie zauważyli przyjaciół siedzących na leżakach i wystawiających twarz do słońca.
- Magda! Co ci się stało? - Kamila podbiegła do przyjaciółki na tyle szybko, na ile pozwalały jej mocno zapięte narciarskie buty - Jesteś strasznie blada.
- Wiesz przecież, że te kolejki górskie mnie przerażają.
- Odetchnij głęboko kilka razy. Poczujesz się lepiej – wtrącił Maciej
- O właśnie. Słuchaj lekarza.  Dobrze mieć prywatną opiekę medyczną. – dodał, śmiejąc się Bartek i mrugnął porozumiewawczo do Magdy jednocześnie uchylając się przed rzuconą przez Jędrzeja śnieżką.
Razem ruszyli w dół stoku. Maciej i Jędrzej, jadąc na snowboardach trzymali się nieco z boku. Kamila z Magdą i Joanną zostały w tyle, jechały wolniej, bardziej asekuracyjnie. Patryk z Bartkiem wyprzedzili wszystkich i czekali na resztę przy dolnej stacji kolejki. Z każdą minutą Magda rozluźniała się coraz bardziej. Nawet konieczność wjazdu wagonikiem była mniej przerażająca. Starała się czerpać radość z tego dnia. Pogoda była piękna, świeciło słońce, niebo było czyste. Trasa bardzo dobrze przygotowana, bez niebezpiecznych brył lodu, bez śladów ratrakowania, jedynie biały puch uciekający spod nart. Wymarzona pogoda.
Przed ostatnim zjazdem zajęli leżaki na szczycie stoku, ponownie wystawili twarze do słońca. Dziewczyny wypiły po kuflu grzanego piwa, kierujący zamówili filiżankę kawy. Zadowoleni zjechali na parking. Szybko zmienili buty i manewrując wśród samochodów ruszyli w drogę powrotną.
- Dziękuję – powiedziała Magda patrząc na Maćka
- Za co? - zapytał zdziwiony –przecież nic nie zrobiłem.
- Masz rację nie zrobiłeś – powiedziała cicho. Nie patrzyła na niego, głowę miała skierowaną w boczną szybę – nie śmiałeś się z moich lęków. Nie drażniłeś głupimi żartami – przełknęła ślinę – niektórym się wydaje, że głupie żarty pomagają, a one tylko potęgują strach i nerwy.
Maćkowi wydało się, że w oczach Magdy pojawiły się łzy.
- W takim razie cieszę się, że mogłem pomóc - zawahał się chwilę – przepraszam, że zapytam – on taki był? Twój były chłopak?
Magda zastanowiła się chwilę.
- Tak, czasem tak – powiedziała cicho – zdarzało się, że wyśmiewał moje lęki czy zdenerwowanie. Jakby nie dawał mi do tego prawa. Według niego moje powody do strachu czy łzy były śmieszne. Nieważne, to już było. Minęło. Trzeba ruszyć do przodu.
- Zgadza się. Trzeba iść do przodu. Ale jeśli czegoś nie przepracujesz to pierwszy krok ku nowemu może być ciężko zrobić – powiedział poważnie – zresztą jako psycholog wiesz o tym doskonale – Maciej wzrok miał skupiony na drodze, a dłonie mocno zaciskał na kierownicy.
- Wiesz to jest tak, że teoria to jedno, a życie to zupełnie coś innego. Żaden psycholog nie będzie sam dla siebie pomocą. Przeszłam terapię, jest lepiej. Dzisiaj zrobię krok w nowy rok. To, co  było zostawię za plecami. Zamknę jedne drzwi, otworzę drugie.
- A czy myślisz - Maciek zawiesił głos – czy myślisz, że za tymi drugimi drzwiami będzie miejsce na nowe znajomości?
Magda spojrzała zaskoczona. Czy on ma siebie na myśli? Speszyła się trochę.
- Skoro nowe drzwi, to i nowe znajomości. Zobaczymy co nowy rok nam przyniesie.
Z ust Maćka wydostało się ciche westchnienie. Co ta dziewczyna miała w sobie, że momentami zachowywał się przy niej jak nastolatek? Dzisiaj przywitają nowy rok. Już teraz obiecał sobie, że postara się zrobić co może żeby lepiej poznać siedzącą obok dziewczynę. Czy, jeśli w ogóle, coś z tego wyjdzie czas pokaże. Co prawda zdawał sobie sprawę, że tryb jego życia może utrudniać pogłębianie znajomości z Magdą. Każdy jego dzień był zaplanowany od rana do wieczora. Wiedział, że nie ma miejsca na spontaniczność, której być może oczekiwała Magda. Ale czy na pewno ona tego oczekiwała, może wolała mieć wszystko zaplanowane? Tego nie mógł jeszcze wiedzieć. Chciał wiedzieć o niej więcej. Jedyne co go powstrzymywało to jego codzienność. Jak Magda na nią zareaguje kiedy jej wszystko opowie? Na razie wydawało mu się, że Magda też jest nim w jakiś sposób zainteresowana, dawała mu odczuć, że dobrze się czuje w jego towarzystwie. Wiedział, że na razie jest za wcześnie aby jej wszystko o sobie powiedzieć. Chciał poczekać przynajmniej do momentu powrotu do miasta. Wtedy, na pewno, znajdzie się moment, aby wyznać swoje sekrety. Niedługo skończy czterdzieści trzy lata. Czas pomyśleć o sobie – zdecydował. Zerknął w prawo i zauważył, że Magda zasnęła. Przy delikatnych dźwiękach płynących z głośników dojechali do chatki.

Ostatnia taka zima [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz