Rozdział 34

28 1 0
                                    

Był czerwcowy, sobotni poranek. Kacper nie przestawał mówić. Jadł śniadanie i buzia mu się nie zamykała. Klara, wprost przeciwnie, siedziała cicho i grzebała widelcem w jajecznicy. Korzystając z pięknego poranka śniadanie postanowili zjeść na tarasie. Do chwili kiedy Magda się wprowadziła była to, co prawda urządzona, ale niewykorzystana przestrzeń. Czasem dzieci wychodziły się tu pobawić, ale nawet pranie suszyło się na mniejszym balkonie od strony sypialni Maćka. Dopiero Magda wprowadziła zwyczaj wspólnego jedzenia posiłków na zewnętrz. Polubili grać tu w gry planszowe, a wieczorami Magda z Maćkiem spędzali romantyczne wieczory przy lampce wina. Maciek skończył omawiać z kuzynem ostatnie szczegóły wyjazdu, odłożył telefon na stół i dopił kawę. Magda obserwowała dzieci. Zachowanie Klary wydało jej się dziwne. Zazwyczaj to ona była bardziej rozgadanym bliźniakiem, a jej brat tą spokojniejszą stroną tandemu. Tym razem wyglądało jakby zamienili się rolami.

- Kacper, kończ śniadanie. Musimy wyjść za piętnaście minut. Szkoda dnia, a mamy jeszcze podjechać po wujka i chłopaków – Maciej spojrzał na zegarek. Od trzech lat wyjeżdżał z Kacprem, swoim kuzynem Przemkiem i jego synami na ryby. To były męskie weekendowe wypady połączone z noclegiem w namiocie, łowieniem ryb, a potem pieczeniem ich na ognisku. Klara zostawała wtedy z babcią. Tym razem miała zostać z Magdą. Maciek był pewien, że jego dziewczyny nie będą się nudzić. Nie zwrócił uwagi na milczenie córki, nie domyślił się, że wynika ono z niepewności czy dziewczyna taty nie odwiezie jej jak zwykle do babci.

- Nie jesteś głodna? – zagadnęła Magda dziewczynkę kiedy w końcu zostały same

- Nie – mała nie podniosła głowy znad talerza

- Może masz ochotę na coś innego? Tosty z masłem orzechowym i bananem albo truskawkami? – uśmiechnęła się do dziewczynki zachęcająco

- A mogę? – ożywiła się mała

- No pewnie. Dlaczego nie. Po śniadaniu wyjdziemy do miasta, chłopaki będą mieli swoje atrakcje, a my będziemy miały swoje

- Jak to? To nie zawieziesz mnie do babci Matyldy?

- Nie, nie zawiozę – Magda zawahała się i przyjrzała Klarze, która wpatrywała się w nią wielkimi oczami – chyba, że chcesz pojechać do babci. Prawdę mówiąc myślałam o czymś innym - kiedy to powiedziała Klara rzuciła się Magdzie na szyję.

- Jak oni jeżdżą na te swoje ryby to ja zostaję z babcią. Kocham ją, ale tam się strasznie nudzę bez Kacpra. Chodzimy tylko na plac zabaw, oglądam bajki, nudy – poskarżyła się – tata mnie nigdy nie zabrał na taki wyjazd.

- A nie chciałaś jechać z nimi? Na pewno by cię wzięli

- Nie. Tam jest nudno. Oni tylko siedzą i łowią te ryby, tam nie ma co robić. Nie ma żadnych dziewczyn. Dlatego nie chcę z nimi jeździć.

- W takim razie, mam nadzieję, że spodoba ci się to, co dla nas wymyśliłam. Ale najpierw śniadanie, dobra?

- Jasne

Klara zajadała tosty, Magda dopijała zieloną herbatę. Sprzątnęły po śniadaniu, a potem dziewczynka poszła przygotować sobie wyjściową stylizację. Magda była w łazience, kiedy weszła i zaczęła przyglądać się jej z ciekawością.

- Co robisz?

- Nakładam krem i podkład.

- A ja też mogę?

Magda przyjrzała się dziewczynce. Miała wrażenie, że odkąd się poznały Klara jakby spoważniała i zaczęła przejawiać zainteresowanie przebierankami, makijażem i różnymi innymi babskimi sprawami. Zastanawiała się czy to wynik tego, że dziewczynka dorasta czy bardziej tego, że w jej życiu, zdominowanym dotąd przez pierwiastek męski, pojawiła się inna kobieta.

Ostatnia taka zima [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz