Rozdział 28

33 1 0
                                    

          W czasie kiedy Magda walczyła o każdy oddech nieświadomy niczego Maciek robił zakupy w Monachium. Zapomniał o incydencie z Justyną z poprzedniego wieczora. Cieszył się, że wraca do domu. Poczuł, że chce być już w swoim mieszkaniu z Magdą i dziećmi. Postanowił, że zaraz po powrocie zaproponuje Magdzie aby się do niego wprowadziła. Co prawda wcześniej nie poruszali tego tematu, ale był przekonany, że ona myśli podobnie. I tak większość czasu spędzali razem w jego mieszkaniu. Spakował prezenty do walizki, zamknął hotelowy pokój i taksówką pojechał na lotnisko.

Oczekiwaniu na lot towarzyszyło mu dziwne uczucie. Irracjonalny niepokój pomieszany z podekscytowaniem. Nie do końca podobało mu się to uczucie. Uśmiechał się jednak na myśl o czekającym go spotkaniu z ukochaną i dziećmi. Lot minął mu szybko na wyobrażaniu sobie jak teraz mogłyby wyglądać ich wspólne dni. Czuł, że nie przestaje się uśmiechać.

Pierwszy raz poczuł, że coś może być nie tak, kiedy po wylądowaniu wybrał numer, a telefon Magdy milczał. Próbował do niej dzwonić kiedy wsiadł do auta, ale nadal bezskutecznie. Nagle urządzenie zaczęło się gotować od napływających nieodebranych połączeń i wiadomości. Zwłaszcza jedna z nich wbiła go w fotel.

Hania: Pogotowie przywiozło do nas Magdę. Jest pod tlenem. Zadzwoń jak wylądujesz.

Nie wiedział co się dzieje. Zakręciło mu się w głowie. Jakie pogotowie? Magda w szpitalu? Przekraczając normy prędkości pojechał do domu. Zaniepokojona Matylda zdała mu relację z ostatnich wydarzeń. Szybko przywitał się z dziećmi i tak, jak stał pognał do szpitala. Po drodze wybrał numer żony kuzyna.

- Maciek?! Jesteś już w Polsce?

- Tak, właśnie jadę do ciebie. Co z nią?!

- Powiem ci jak się spotkamy. Będę czekać pod wejściem. Jedź ostrożnie

Ręce mu się trzęsły i serce waliło w piersi kiedy kupował bilet parkingowy, a potem lawirując między samochodami biegł w kierunku wejścia do budynku szpitala. Hania już na niego czekała. W białym kitlu, ze służbową plakietką i zmartwieniem wypisanym na twarzy.

- Niestety, na razie niewiele ci mogę powiedzieć – zaczęła – przywieźli ją z potężnym atakiem duszności – zrobiliśmy komplet badań. Tomograf, rezonans, endoskopię. Nawet test ciążowy. Negatywny – dodała od razu napotykając spojrzenie mężczyzny - czekamy na wyniki krwi pod kątem alergii – mówiła kiedy wjeżdżali windą na drugie piętro, gdzie znajdował się oddział wewnętrzny, na którym pracowała.

- A jaki ogólnie jest jej stan? – Maciek czuł jak łamie mu się głos

- Poza trudnościami z oddychaniem jest w porządku. Może coś ją zdenerwowało? Czasem ludzie tak reagują. Neurologicznie nic nie znaleźliśmy, wobec tego ten atak mógł mieć podłoże nerwowe.

- Wczoraj wieczorem rozmawialiśmy. Nic nie wskazywało na to, że coś niepokojącego się wydarzyło – zastanawiał się mężczyzna szybkim krokiem przemierzając szpitalny korytarz

Szybkim krokiem przemierzali szpitalne korytarze. Kiedy dotarli na Oddział Wewnętrzny, na jednym z krzeseł dostrzegł siedzącego Dominika. Maciek poczuł jak zaczyna się w nim gotować krew. Wykorzystał chwilę, że Hanna weszła do pokoju lekarskiego i podbiegł do mężczyzny. Chwycił go za poły bluzy, poderwał z krzesła i przyparł do ściany.

- Coś ty jej zrobił?! – wrzasnął – nie wyraziłem się jasno, żebyś zostawił nas w spokoju?!

Dominik szarpał się, ale Maciek był silniejszy.

- To ty jesteś idiotą – wycharczał Dominik – zabawiasz się na wyjeździe a Madzia opiekuje się twoimi bachorami.

- Nie wiem o czym mówisz. Ostro cię popierdoliło – Maciek starał się panować na sobą, ale przychodziło mu to z coraz większą trudnością – jeśli nie przestaniesz nas nachodzić wezwę policję.

Ostatnia taka zima [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz