11- Not perfect

154 5 0
                                    

Gdy tylko wsiadłam za kierownice, mogłam poczuć na sobie przeszywający wzrok dziewczyny, obwiniała mnie, że nie pozwoliłam jej pójść, znam ją za dobrze by się mylić.

-I tak byś nie dała rady tam wejść- Odpowiedziałam wycofując z podjazdu i ruszając w kierunku warsztatu.

-A skąd taka pewność?- A stąd, że wystarczy tylko na nią spojrzeć i widać, że nigdy się nigdzie nie włamała.

-Po prostu nie dała byś rady- Nie chciało mi się już rozmawiać na ten temat, wiec pogłośniłam piosenkę, która właśnie leciała w radiu. Ten dzień będzie ciężki, chyba dopiero w tym momencie zrozumiałam, że wolę działać solo.

Resztę drogi Jessy siedziała cicho, prawdopodobnie była na mnie wkurzona, lecz jakoś się tym nie przejmowałam, przejdzie jej za jakiś czas. Bardziej skupiłam się na tym, czy David załatwił nam namiot w przystani i jakie przedmioty musimy tam przetransportować, jednak będzie ciężej niż się wydawało, w warsztacie mamy wszystko pod ręką, a w przystani już nie, w przystani nie mamy prywatności. Długo tak nie wytrzymam.

Tym razem nie jechałam przepisowo, dotarcie do warsztatu nie zajęło mi za długo. Gdy w końcu dojechałam na miejsce otworzyłam bramę i wjechałam do środka. Wysiadając z samochodu, nawet nie zdążyłam zamknąć drzwi, ponieważ Thomas już był przy mnie i narzekał że jednak to nie jest dobry pomysł.

-Musimy wymyśleć coś innego, no przecież nie będziemy tam codziennie tego wszystkiego targać i potem zabierać z powrotem tutaj- Zgadzałam się z nim, to będzie uciążliwe, zastanawiałam się by nie namówić Davida by jakoś przekabacić Leona do warsztatu, lecz wiem, że to nie będzie łatwe.

-Postaram się to załatwić- Odpowiedziałam i ruszyłam do kuchni by się czegoś napić- Ale nie dzisiaj-

-Jak nie dzisiaj to kiedy? I ciekawe jak ty chcesz to załatwić, co wybudujesz nowy warsztat?- Jak zwykle we mnie nie wierzy, norma.

-Mam plan, ze spokojem-Nie mam planu. Weszłam do kuchni i zobaczyłam Jessy ze swoim laptopem.

-Jaki masz plan?- Kurwa dlaczego akurat kiedy nie mam planu, każdy o niego pyta. Nie wytrzymam dzisiaj psychicznie, nie wiem dlaczego ale dzisiaj jestem bardziej agresywna niż zwykle, chciałam nakrzyczeć na nią lub powiedzieć coś obraźliwego, ale się powstrzymałam.

-Dobry- Rzuciłam tylko i wzięłam butelkę wody ze sobą by wyjść na zewnątrz. Usiadłam obok drzwi wejściowych licząc, że za chwilę przyjedzie David, którego dalej nie ma w warsztacie, przyda mi się teraz rozmowa z osobą która mnie zrozumie.

Siedziałam tak już jakieś 5 minut, wpatrując się w przed siebie, obserwowałam jak ptaki szukają jakiegoś pożywienia w glebie, albo jak wiewiórki gonią się nawzajem w koronie drzew. Stwierdziłam, że posiedzę tak jeszcze z 3 minuty, a jak się nie zjawi to po prostu idę pomóc Thomasowi w warsztacie, cokolwiek on robi. Spojrzałam na zegarek była dwadzieścia po siódmej nie ma dużo czasu do umówionej godziny, więc powinien być już w warsztacie i szykować się na wyjazd. Na chwilę zamknęłam oczy wsłuchując się w dźwięki otoczenia, lecz gdy usłyszałam ciche kroki po swojej prawej odwróciłam głowę i otworzyłam oczy, zobaczyłam zawiedzonego Davida.

-Ciebie nie da się wystraszyć- Narzekał, a ja wstałam by się z nim przywitać- Od kiedy medytujesz?- Zapytał, gdy się już od siebie odsunęliśmy.

-Gdy mam zły humor, a nie ma Kate, która poczęstuje czym fajnym- Wiedział o co mi chodzi wiec nie musiałam tłumaczyć- Przyszedłeś na pieszo?-

-Samochód w naprawie- Spojrzałam na niego i przypomniała mi się sytuacja z dzisiaj.

Real victoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz