Siedzieliśmy chwilę w warsztacie, David dopytywał się co teraz planuję, oraz jak to wszystko chcę poprowadzić. Wyjaśniłam mu, że dzisiejszą noc jeszcze spędzę u Kate, a jutro wprowadzę się do niego.
-Dobra musimy jechać- Nagle wstał z kanapy.
-Gdzie?- Również wstałam.
-Do przystani, jutro jest zamknięta, a w sobotę wyścig czempiona, powinnaś przypomnieć sobie trasę- Zaczął pakować plecak i kierować się w stronę głównej hali.
-Nie chcę dzisiaj tam jechać- Odwrócił się w moim kierunku.
-Dlaczego?- Na chwilę zamilkł, chyba zrozumiał- Dobra nie było pytania, ale powinnaś. Alex ten wyścig jest ważniejszy niż wszystkie inne, musisz być na niego przygotowana, a jak na razie skupiasz się na wszystkich negatywach, powinnaś się odstresować, w tym tygodniu byłaś tylko raz w przystani-
-Trasę znam na pamięć, teraz i tak nie dałabym rady skupić się na jeździe- Patrzył na mnie błagalnym wzrokiem, wzięłam głębszy wdech- Niech ci będzie, ale najpierw jadę po więcej rzeczy, przywieziemy je tutaj i pojedziemy do przystani, zadowolony?- Uśmiechnął się.
-Bardzo- Oboje ruszyliśmy w stronę jego samochodu. On usiadł za kierownicą, a ja na miejscu pasażera, odpalił silnik i wyjechaliśmy. Im byliśmy bliżej mojego domu tym bardziej się stresowałam.
Kiedy wjechaliśmy na ulicę na której mieszkałam, zaczęłam szybciej oddychać, nie chciałam ich spotkać, nie chciałam z nimi rozmawiać. Byliśmy już na tyle blisko, że zaczęłam wypatrywać samochodu, na podjeździe zobaczyłam samochód ojca podejrzewałam, że matki jest w garażu. David zaparkował przy wjeździe i chwycił klamkę.
-Zostań- Nie ruszyłam się z miejsca, potrzebowałam chwili.
-Dlaczego? Mogę ci pomóc- Pokiwałam głową.
-Lepiej nie wchodź do tego domu- Nic więcej nie powiedziałam, wysiadłam z samochodu i ruszyłam na podwórko.
Tak jak zawsze chciałam wejść przez okno, lecz kiedy weszłam już na samą górę i próbowałam je otworzyć, nawet nie drgnęło. Jeśli spróbuje się włamać włączy się alarm, musze wejść drzwiami. Zeszłam z balustrady i ruszyłam do przednich drzwi, przy okazji spoglądając na chłopaka. Siedział w samochodzie z założonymi rękami, jego wyraz twarzy wyrażał złość, byłam ciekawa czy był zły na mnie czy na moich rodziców.
Wyciągnęłam rękę w stronę klamki zawahałam się, bałam się. Lecz wiedziałam, że muszę to zrobić, będę ich unikać, wejdę tylko do góry wezmę walizkę i pójdę do pokoju się spakować. Nacisnęłam, drzwi się otworzyły, powoli weszłam do środka, nawet nie zdejmowałam butów, zamknęłam za sobą drzwi i ruszyłam w stronę schodów. Kiedy chwyciłam poręcz, usłyszałam rozkaz matki.
-Chodź tu, musimy porozmawiać- Zatrzymałam się, lecz nie spojrzałam w tamtym kierunku.
-Nie musimy- Po swojej odpowiedzi, ruszyłam przed siebie, weszłam do garderoby wyciągnęłam średniej wielkości walizkę, przytargałam ją do swojego pokoju. Otworzyłam szafę i zaczęłam pakować swoje ubrania. Próbowałam brać nie za dużo, chciałam oszczędzić miejsce na ważniejsze rzeczy. Kiedy w końcu stwierdziłam, że ubrań mam wystarczająco zaczęłam pakować książki i zeszyty, oraz zapakowałam laptopa. Rozejrzałam się po pokoju i skupiłam się na książkach, zabrałam tylko te które najbardziej lubiłam oraz które były bardzo przydatne.
Miejsca w walizce zaczynało brakować, dlatego wpakowałam tam 2 pary butów i ją zamknęłam. Chwyciłam swój plecak do szkoły i zaczęłam pakować tam swoje kosmetyki, pamiątki które były dla mnie ważne oraz biżuterie. Stanęłam przed półką, na której znajdowały się dyplomy i nagrody. Chwyciłam jedno zdjęcie do ręki, znajdowałam się tam mała ja oraz kilka lat starsza dziewczyna, uśmiechaliśmy się do aparatu pokazując medale. Chwilę wpatrywałam się w fotografię, to była pierwsza dziewczyna której zaufałam, lecz kiedy zakończyłam swoją przygodę z tym sportem, straciłam z nią kontakt.
CZYTASZ
Real victory
Novela JuvenilNielegalne wyścigi, wielu oddanych fanów każdy na ciebie liczy, ogromna ilość kierowców, ścigają się tylko najlepsi oraz jeden niepokonany. Los rozdał karty to trzeba nimi grać, ale kto powiedział, że nie można oszukać z kartami i pozmieniać trochę...