29- Champions

120 3 0
                                    

Toyota Supra, Dodge Challenger, Nissan GTR szłam pomiędzy tymi samochodami Subaru, Mitsubishi, Porsche, McLaren, Ferarii, BMW oraz moja Audi. 10 uczestników wyścigu czempiona.

Kiedyś widząc tak ustawione samochody, stawiałabym na najszybsze, lecz po tak długim czasie bycia piratem zrozumiałam, że tu nie chodzi o szybkość. Trasa składa się z wielu zakrętów, bardzo małych prostych odcinków, brak możliwości wyprzedzenia dzięki lepszej maszynie.

Czempion to cwaniak z umiejętnościami, nie bogaty dzieciak wciskający pedał gazu do podłogi.

I to właśnie ja zamierzałam nim zostać.

-Przyszedłeś mi życzyć powodzenia?- Zaśmiał się David opierając o maskę.

-A żebyś wiedział- Odpowiedziałam i zaczęłam chodzić wokół samochodu, zaglądałam co jakiś czas pod maskę oraz na zderzaki, czy nie ma nigdzie znaczka.

-Thomas sprawdził wszystko dokładnie- Próbował mnie uspokoić.

-Wolę sprawdzić ponownie- Dopiero gdy upewniłam się, że nikomu nic nie zagraża, stanęłam obok chłopaka również opierając się o maskę, ręce trzymałam w kieszeniach- Stresujesz się?- Zapytałam wiedział, że nie chodzi mi o jego wyścig, tylko nasz plan.

-Trochę ale nie jest źle, jestem pewien, że wszystko wypali- Rozejrzałam się dookoła, niektórzy przeciwnicy siedzieli już w samochodach szukając wszystko pod start, niektórzy jeszcze rozmawiali ze swoimi znajomymi- A ty?- Spojrzałam na niego.

-Tak- Nie chciałam rozwijać swojej odpowiedzi, byłam szczęśliwa, że on również.

Rozmawialiśmy o wyścigu, wspieraliśmy się nawzajem, a ja co jakiś czas patrzyłam na zegarek wyświetlający się na ekranie, cały czas czułam na sobie wzrok widowni, oni liczyli na to, że wystartuje, oni nie chcieli w to uwierzyć. I tym razem mieli rację. Kiedy zostały 3 minuty postanowiłam zrobić lekkie napięcie, ponieważ postanowiłam udać, że odchodzę lecz kiedy odeszłam na kilka kroków David zawołał mnie do siebie, dwie minuty, wszyscy siedzieli już w samochodach.

-Serce wali mi jak oszalałe- Zaśmiał się.

-Moje również- Po tych słowach przybiliśmy piątkę i przytuliliśmy się jak przyjaciele.

-Dajesz młody- Po tych słowach oddał mi odblokowany telefon i zaczął jak najszybciej iść w kierunku barierek, ja w tym czasie wpakowałam się do środka samochodu.

Spojrzałam na telefon który otrzymałam od chłopaka, był odblokowany, a na ekranie mogłam dostrzec pyliste z zapętlonymi 3 piosenkami, był podłączony do głośnika, uśmiechnęłam się, wcisnęłam play i zaczęłam odpalać samochód. Minuta, odpaliłam silnik, trochę gazując, zapięłam pas i zaczęłam ustawiać fotel. 30 sekund, za okna mogłam usłyszeć już jak ludzie krzyczą.

-Czempion, czempion!- Oddychałam nie równo, spojrzałam na lusterka było git- Czempion, czempion!- 20 sekund, zacisnęłam dłonie na kierownicy i przymknęłam powieki- Czempion, czempion!- Spojrzałam na koronę przy lusterku, 10 sekund- Czempion, czempion!- To jest mój rok- Czempion, czempion!- Trzy.. Dwa.. Jeden.. zielone światło sygnał zawył, wszyscy wystartowali.

Tańczę ze śmiercią Danse macabre, lecz to ja prowadzę.

Na początku nie skupiałam się na wyprzedzaniu, trzymałam się swojej prędkości, na starcie nikt nie odpadł, ci zawodnicy wiedzieli jak się jeździ, wiedzieli jakie prawa grawitacji panują. Wiedzieli jak się wygrywa.

Pierwsze drwa zakręty, wyprzedziłam kierowcę Dodge oraz ferrari. Jechałam dalej, wrzucając coraz to wyższy bieg, nie zwalniałam za bardzo na zakrętach, po po prostu w odpowiedni sposób podkręcałam kierownice. Jechałam dalej, patrząc jak niektórzy kierowcy mają problemu by wyrobić. W głowie przypominałam sobie trasę, wszystkie punkty zaznaczone na mapie. Wszystkie informację wirowały w mojej głowie, a ja ustawiałam je chronologicznie, pierwsza krzyżówka, skręt w prawo, spojrzałam w górę zobaczyłam drobna, wszędzie latały należały do przystani, pokazywały obraz na ekranach głównych.

Real victoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz