Rozdział XII: Woda Prawdy jest niezdatna do picia

203 34 486
                                    

Mam przekichane.

Staruszka z tatuażami była Luną. Duchową przewodniczką, która jako wysłanniczka Wyroczni dbała o zachowanie porządku we wszechświecie. Misja, o której opowiadała, wykraczała poza niebezpieczeństwa, z którymi do tej pory się mierzyłam. Nie dotyczyła jedynie mojego życia.

W przypadku porażki zginąć miała cała ludzkość. No, i jeszcze może te inne istoty.

Jeśli Stwórca rzeczywiście istniał, właśnie dostał ode mnie całą wiązankę przekleństw. A warto zaznaczyć, że nie lubiłam brudzić języka, i myśli, podobnym słownictwem.

— Annabelle?

W głosie, który zadał pytanie, wybrzmiała troska. Powoli wyplątałam z włosów zaciśnięte na nich palce. Oddychając przez zęby, obdarzyłam Christophera sztucznie spokojnym spojrzeniem.

— Tak?

Zrobił taką minę, jakbym co najmniej zatańczyła przed nim taniec hula.

— Czemu jesteś przerażona?

Cholera, znowu mnie przejrzał.

Podejrzewałam, że za zdradzenie treści misji groziła mi jakaś wyjątkowo tragiczna w skutkach kara, więc postanowiłam nabrać wody w usta. Nie poradziłabym sobie jeszcze z rozwścieczoną Wyrocznią. Morderczy prześladowca, świetlisty zabójca i cała zgraja czarnookich wystarczały aż nadto, by spędzać sen z powiek.

Może i nie potrafiłam kłamać, ale specjalizowałam się w odbijaniu piłeczki.

— Skąd wiesz, że jestem przerażona?

Jego brwi poszybowały ku górze.

— Od kilku dobrych minut gapisz się w ścianę, wyrywasz sobie włosy i zaciskasz nerwowo usta. Musiałbym oślepnąć, żeby tego nie wiedzieć — odparł. Wydawał się coś rozważać, aż w końcu uniósł głowę. — Chcesz pełnej szczerości, tak?

Czekał, aż przytaknę. Chyba liczył, że się jednak rozmyślę, bo gdy skinęłam na znak potwierdzenia, wykrzywił usta.

— Wątpię, że powinienem ci to teraz mówić. Jesteś roztrzęsiona. — Utkwił wzrok w suficie. — Ale to twój wybór i zamierzam go zaakceptować. Ja... Wyczuwam negatywne emocje.

Brzmiało to tak zwyczajnie, jakby wyznał, że uwielbia jeść lody. Lekka nuta wstydu, drobne wzruszenie ramion.

I kilogramy pytań, które zrodziły się w mojej głowie. Zadałam najprostsze z nich:

— Co?

Zaniechał obserwacji sufitu, dzięki czemu odnalazłam bezkresną otchłań jego oczu. Spadając w nią, zapomniałam o krzyku. Leciałam coraz niżej i niżej, w nieskończoność, która nie znała litości.

— Czuję strach. Każdy rodzaj żalu i wściekłości. Stratę. Ból. I wiem, kiedy należą do ciebie.

Chłodna dłoń ponownie dotknęła moich palców. Ledwo to zarejestrowałam. Wirowałam w lepkiej, otulającej czerni, zupełnie jak drobinki cukru na dnie filiżanki pełnej kawy.

— Annabelle? Wszystko w porządku?

Zamknęłam oczy. Ta ciemność była zupełnie inna. Bezpieczna.

— Czym ty jesteś? — wyszeptałam.

Odpowiedź nie nadeszła od razu. Ciszę przerwał głośny wdech.

— Jestem wampirem energetycznym.

Uniosłam powieki i wyrwałam dłoń z delikatnego uścisku. Z trudem powstrzymywałam śmiech.

Znaki Dusz. Odrodzenie [W TRAKCIE ZMIAN]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz