Rozdział II: Déjà vu to czasem spore niedopowiedzenie

545 63 568
                                    


– Wstawaj, śpiochu!

Alex potrząsnęła moim ramieniem z taką siłą, jakbym była niedźwiedziem, który zapadł w sen zimowy, a nie szczupłą siedemnastolatką. Otworzyłam oczy, by przeszyć ją wściekłym spojrzeniem. Oczywiście ani trochę się nim nie przejęła.

Złapałam leżący na szafce nocnej telefon i sprawdziłam godzinę. Jęknęłam przeciągle.

– Czy ty nigdy nie masz litości?! – zawołałam. – Jest wpół do siódmej!

Uroczysty apel rozpoczynający nowy rok szkolny miał odbyć się dopiero o ósmej, więc spodziewałam się przyjaciółek przynajmniej pół godziny później.

– To pomyśl, co ja czułam, kiedy obudziła mnie tak o szóstej – mruknęła Victoria, którą odnalazłam opartą o parapet.

Alex cmoknęła z niesmakiem.

– Jeśli chcecie być piękne, to musicie cierpieć.

Siostry, pomimo dzielącego je roku różnicy, były do siebie bardzo podobne z wyglądu. Obie mogły się pochwalić złocistymi włosami oraz błękitnymi oczami, w których chciało się utonąć.

– Rusz swój chudy tyłek i pokaż, co dzisiaj zakładasz – rozkazała Alex, po czym zabrała mi kołdrę.

Czasami zapominałam, dlaczego się z nią przyjaźniłam.

– Kto cię tu w ogóle wpuścił? Z tego, co pamiętam, nie potrafisz otwierać drzwi zaklęciem – zauważyłam.

– Może i nie potrafię, ale twoja mama nadal chowa zapasowe klucze pod wycieraczką.

Jak to jest, że okazało się, iż mój ojciec gdzieś sobie jednak żył, ale takie rzeczy jak klucze pod wycieraczką pozostawały bez zmian?

Zwlokłam się z łóżka i skierowałam do szafy. Z jej wnętrza wyciągnęłam granatową sukienkę, którą zawsze zakładałam na szkolne uroczystości. Nie byłam typem dziewczyny, która przed wyjściem przez godzinę układała włosy i planowała oryginalny outfit. Strój miał być wygodny, tyle mi wystarczało.

– Znowu ta nieśmiertelna kiecka? – Przyjaciółka zakryła oczy palcami, ale w końcu rozsunęła je i uśmiechnęła się promiennie. – Nie na mojej warcie! Przyniosłam ci coś ekstra.

Pogmerała w ogromnej torbie, którą ze sobą przytaszczyła, po czym wcisnęła mi w ręce czarną kreację z rozkloszowanym dołem, dopasowaną górą i dekoltem w kształcie litery „v". Zebrałam szczękę z podłogi.

– Jesteś w stanie mi to pożyczyć?

– Jasne. – Założyła za uszy swoje loki. – I tak zamierzałam ją oddać Vic, wyrosłam z niej rok temu. Ale na ciebie powinna być dobra, ty nasz szkielecie. – Popchnęła mnie lekko w kierunku korytarza. – Przymierzaj, nie gadaj.

Mama widocznie już pojechała do pracy, w przeciwnym razie pewnie zajrzałaby do mojej sypialni, szukając powodu tych wszystkich podniesionych głosów. Jako dziennikarka przeprowadzała wywiady o różnych porach dnia i nocy, w zależności od preferencji osoby, która zgodziła się z nią porozmawiać. Mimo że ten zawód wymagał wielu wyrzeczeń, czuła się w nim jak ryba w wodzie. Uwielbiała chodzić na wytworne gale czy koncerty, poznawać wciąż to nowych ludzi i ich unikatowe doświadczenia. Nieraz widziałam błysk pasji w jej ciemnych oczach, kiedy spisywała nagrane słowa.

Jednak tym razem odetchnęłam z ulgą, kiedy uświadomiłam sobie, że nie natknę się na mamę. Nie chciałam jej widzieć. Tej pięknej, pełnej czułości twarzy, która należała do kłamcy. Kształtnych ust, które karmiły mnie fałszem dzień w dzień, nieustannie, mimo że obiecywały szczerość.

Znaki Dusz. Odrodzenie [W TRAKCIE ZMIAN]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz