Rozdział XXI: Grobowa Czeluść wciąga

135 29 247
                                    

— Nie spać!

Rozwarłam powieki. Żyłam. A w dodatku nic mnie nie bolało. Trzymałam coś ciepłego. Powiodłam wzrokiem w dół, a następnie z powrotem w górę, by zrozumieć, że dotykałam palców Alex. Wydawała się równie zdezorientowana, co ja.

Przetrwałyśmy.

— Robi wrażenie, co? — kontynuował venator.

Wnętrze wyglądało jak ekskluzywny pub. Do sufitu przyczepiono kilka neonów w kształtach odpowiadającym Znakom Dusz Mroku i Światłości. Wiśniowa łuna oblewała obrośnięty czarnymi pnączami bar, przy którym uwijał się ciemnooki barman. Z racji, iż stałyśmy tuż przy stołkach, posłał nam zawadiacki uśmiech.

— Coś podać? — rzucił.

Zamrugałam kilkukrotnie. Czułam się, jakbym śniła.

— Na razie nie trzeba. — Alex puściła do niego oczko. Obróciła się do łowcy. — Jest na co popatrzeć. Te żywopłoty... Na pewno można znaleźć tu ustronny kącik.

Z trudem powstrzymałam się, by nie rozdziawić ust. Czy ona zdawała sobie sprawę z tego, jak dwuznacznie to zabrzmiało? Ten obrzydliwiec już wcześniej rozbierał ją w myślach. Takie sugestie tylko podsycały jego chore żądze. Co, jeśli by nas gdzieś zaciągnął?

Mężczyzna uśmiechnął się szeroko.

— Nie bawcie się zbyt długo. Rośliny bywają niecierpliwe. — Rozsiadł się na stołku i oparł łokcie o blat. — Dla mnie coś mocnego. Należy mi się za instruowanie młodzieży, nie?

Zachowywał się tak, jakby był co najmniej w wieku naszych rodziców, ale gładka twarz opowiadała inną historię. Nie dałabym mu więcej niż dwadzieścia kilka lat. Czy venatorzy też żyli wiecznie?

Rozejrzałam się po lokalu. Nieokiełznane rośliny tworzyły wysokie korytarze, które odchodziły od półokrągłego pomieszczenia z barem. Każda z dróg odznaczała się unikatowymi ozdobami, odnoszącymi się do konkretnego, historycznego okresu. Egipski hekat, korynckie kolumny, renesansowe arrasy, wojenne proporce, a nawet armaty zapraszały do swoich sekcji. Tajemniczości dodawała wnętrzu także głęboka, nieco mroczna melodia, której źródła nie udało mi się namierzyć. Lekkie brzmienia harfy mieszały się z wysokimi partiami skrzypiec, ale to dzięki elektronicznemu tłu klasyczne połączenie nabierało hipnotyzującego charakteru.

Nigdzie nie widziałam Christophera. Nawet, jeśli prawidłowo odgadłam, że udał się do Grobowej Czeluści, to jak miałam go znaleźć w tej plątaninie korytarzy?

Alex pociągnęła mnie do sekcji, na której czele stała lekko zardzewiała zbroja. Kolce wbijały się w podeszwy butów, gdy przeglądałam bogaty arsenał broni, od którego uginały się roślinne ściany. Zawieszone na hakach miecze, tarcze, sztylety, siekiery niemal zapraszały, by ich użyć, a na każdym rogu czekała gilotyna. Serce podeszło mi do gardła.

— Chyba nie chcesz się tutaj rozdzielać, co? — mruknęła Alex. Przystanęła dopiero wtedy, gdy od baru oddzielało nas kilka zakrętów.

Pokręciłam stanowczo głową. To miejsce napawało mnie tak złowrogim przeczuciem, że gdyby nie towarzystwo przyjaciółki, pewnie cała bym się trzęsła. Oczami wyobraźni ujrzałam wyskakującego zza rogu, oszalałego venatora, który chwyta za jedno z ostrzy i przebija nim moje ciało.

— Coraz mniej mi się to wszystko podoba — stwierdziłam. Zacisnęłam usta. — Może źle zinterpretowałam wskazówki Luny? O mało nie zginęłyśmy.

Skrzywiła się.

— Ja bym za bardzo nie ufała duchom. Co, jeśli to jakaś zła zjawa, która żeruje na nieszczęściu biednych nastolatek? — Wzdrygnęła się. — Nigdy więcej nie obejrzę horroru.

Znaki Dusz. Odrodzenie [W TRAKCIE ZMIAN]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz