Rozdział XV: Wizje, które maluje mrok

176 31 325
                                    

Gdy tylko pan Asner wszedł do klasy, posłał mi zimny uśmiech.

– Pragnę przypomnieć Annabelle Hall i Christopherowi Woodowi, że podczas dzisiejszego testu dostaną dodatkowe, dość ciekawe pytanie – obwieścił na tyle głośno, żeby każde słowo dotarło do zajmowanego przeze mnie miejsca na drugim końcu sali. Oczywiście mógł podejść, ale wyglądało na to, że publiczne naśmiewanie się z nałożonej kary sprawiało mu przyjemność. Przeniósł wzrok na puste krzesło, które powinien zajmować czarnooki chłopak. – Pani kolega zdezerterował?

Christopher Wood.

Nie zwracałam wcześniej szczególnej uwagi na nazwisko wampira. Ot, kilka liter, których nie wybrał, tylko po kimś odziedziczył. Ale czy aby na pewno? Co, jeśli kiedyś nosił inne i po wielu latach postanowił je zmienić? Ile ja w ogóle wiedziałam o jego życiu?

Nic.

A mimo to za każdym razem, gdy zerkałam na puste miejsce, czułam to irytujące kłucie w klatce piersiowej. Myśli zalewała gorycz tak czarna, że przyćmiła nawet strach dotyczący nadchodzącego testu, na który nie byłam ani trochę przygotowana. Nie wątpiłam, że mama zaczęłaby zadawać pytania, gdybym z piątkowej uczennicy przeobraziła się nagle w kogoś, kto ledwo zdawał. Jednak w tej chwili nie potrafiłam się tym martwić.

Może i nie ufałam Christopherowi w pełni, ale doceniałam to, co do tej pory dla mnie zrobił. Uratował moje życie więcej niż raz i wprowadził w świat, w którym bez niego jedynie bym błądziła. Oferował pomoc i w ten sposób dawał mi nadzieję na rozwiązanie problemów. Sprawiał, że nie czułam się tak samotna. Nie czułam się dziwadłem.

Ale oczywiście wszystko zepsułam.

Wciąż popełniałam błędy. Gdy powinnam walczyć, uciekałam, a gdy powinnam uciekać, walczyłam. Nie ufałam tym, którym należało ufać, za to ufałam... Czy ja komukolwiek ufałam?

Czułam na sobie zarówno wzrok Willa, jak i Alex. Obdarzyłam ich pełnym zaufaniem dopiero po kilku latach znajomości, więc w jaki sposób miałam zrobić to samo w stosunku do obcej istoty w nieco ponad tydzień?

Tylko że przyjaciele nie wyrwali mnie z rąk napastników i nie wyłowili z odmętów Wody Prawdy.

Pewnie dalej roztrząsałabym swoje życiowe porażki, gdyby nie głośny huk, przez który aż podskoczyłam. Pan Asner zacisnął dłonie w pięści i ruszył ku otwartym na oścież drzwiom. W progu stał nie kto inny, jak uśmiechający się od ucha do ucha Rafael.

Spostrzegłam, że kilkoro uczniów patrzyło na niego z otwartymi ustami. W Wilborough Academy było zazwyczaj, cóż, niesamowicie nudno. Musiałam przyznać, że jedynie pani Miller i pan Asner zaburzali monotonię. Nic więc dziwnego, że ubrany w fioletową koszulę w orientalne wzory nastolatek, w dodatku odważnie wyrażający swoje zamiłowanie do wielkich wejść, zrobił aż taką furorę.

Chłopak zmierzył nauczyciela pobłażliwym spojrzeniem – na co tamten wyraźnie poczerwieniał – i wszedł do klasy, rozkładając ręce na boki. W jednej z nich trzymał zakończony frędzlami, szafirowy szal, którego koniec zamiatał podłogę.

– Witajcie, strudzeni uczniowie – przemówił z godną podziwu powagą. – Oto jestem ja, wasz umiłowany Rafael Santi, o którym krążą legendy!

Uniosłam brwi, nie bardzo wiedząc, co miał na celu ten teatrzyk. Przecież nikt by mu nie uwierzył, że naprawdę był renesansowym twórcą.

Wstrzymałam oddech.

Bo nie był, prawda?

Wampiry energetyczne żyły wiecznie, jeśli tylko nie przytrafił im się jakiś niespodziewany wypadek. Dodając do tego fakt, że ukrywały się wśród ludzi, wychodziło na to, że... Szerzej otworzyłam oczy.

Znaki Dusz. Odrodzenie [W TRAKCIE ZMIAN]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz