Rozdział XVI: Sen dopadnie cię prędzej czy później

174 21 214
                                    

Krzyk wyskoczył z moich ust i odbił się od ścian. Nóż uderzył z brzękiem o pokrytą kafelkami podłogę. Ciepłe ciało, do którego przylegałam plecami, nie poruszyło się nawet o milimetr. Rozpoznałam tajemniczy zapach kadzidełek.

Christopher.

– Nie powinienem ci ufać, Annabelle – szepnął. Miękkie wargi musnęły płatek ucha. Zadrżałam.

Zabrał dłoń, więc obróciłam się, by na niego spojrzeć. Pochylił głowę, a wtedy jaśniejące w mroku włosy przysłoniły zamyślone oczy. Światło latarki padło prosto na wygięte w ironicznym uśmiechu usta.

Odetchnęłam głęboko. Przerażenie powoli opuszczało moje ciało, czyniąc je słabym. Mięśnie odmawiały posłuszeństwa, a jednak jakimś cudem nadal stałam i gapiłam się na wampira.

Co ja niby miałam mu odpowiedzieć? Przeprosić, że zdeptałam jego zaufanie? Wyjaśnić, że zrobiłam to, bo się bałam i zapewnić, że od tej pory nie będę już tchórzem?

Czy mogłam coś takiego obiecać?

Wciąż wiedziałam o nim tak mało. Mieszkał w małym domku w lesie, do którego czasem zaglądał Rafael. Jego rodzice prowadzili kiedyś pensjonat. Należał do grupy wampirów energetycznych, które rzekomo nie krzywdziły ludzi. Kilka razy mnie uratował.

Czy potrafiłam mu zaufać, dysponując tak skąpą ilością informacji?

Biłam się z myślami na tyle długo, że w końcu uniósł brew i powiedział cicho:

– Ale ci ufam. Może to znaczy, że jestem głupcem. A może po prostu lubię ryzyko.

Zabrzmiało to trochę jak żart, lecz oczy Christophera pozostały poważne. Odległe, przemierzające nieznane mi wspomnienia, a jednocześnie zdecydowane, by wykonać kolejny krok.

Zrobiło mi się cieplej, choć szczerze wątpiłam, żeby chłopak właśnie przekształcał energię. Otaczająca nas ciemność nie wydawała się już taka straszna. Przypominała czarne niebo, na którym dwie, skrajnie różne gwiazdy postanowiły się sobie zwierzyć.

Kochałam bezpieczeństwo. Im bardziej mi je wydzierano, tym bardziej go łaknęłam. Tylko ono mogło ochronić mnie przed bólem. Zawodem. Utratą wiary w to, co w swoim życiu osiągnęłam. Rozpadem.

A jednak postanowiłam zaryzykować.

Zebrałam się w sobie i odpowiedziałam:

– Ja też ci ufam.

Christopher zrzucił swoją maskę. Łapałam kolejne emocje, ukazujące się na jego twarzy. Zaskoczenie goniło podziw, ale na ogonie siedział im strach. A może tylko mi się to przywidziało? Wątłe światło emitowane przez telefon i przyzwyczajone do mroku oczy nie radziły sobie z każdym cieniem.

Odchrząknął i uniósł kącik ust.

– Skoro już to sobie wyjaśniliśmy, to może zechcesz zdradzić, dlaczego chodzisz po domu uzbrojona w nożyk?

– A dlaczego ty zakradasz się do mnie od tyłu? I jak wszedłeś do środka? – Uniosłam podbródek, pozując na pewną siebie, choć doskonale wiedziałam, że było to bezcelowe. Christopher pewnie bez problemu odczytywał targający mną strach. – W dodatku tak szybko? Napisałam do ciebie kilka minut temu.

Pogłębił uśmiech.

– Już zapomniałaś, że umówiliśmy się na rozmowę w twojej sypialni? – zapytał z nieznośnym błyskiem w oczach. – Szybko biegam, wysoko skaczę i potrafię otwierać okna od zewnątrz. Zresztą zaznaczyłem, kiedy będę. Nie mów, że nie ostrzegałem.

Znaki Dusz. Odrodzenie [W TRAKCIE ZMIAN]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz