33. Wariatkowo

26 2 0
                                    

Lilith:

"To będzie już prawie miesiąc w tym wariatkowie. Zdążyłam przyzwyczaić się do prób samobójczych innych uczestników tego cyrku. Dwie osoby się zabiły, cztery są w izolatkach albo pasach, osiem chciało się zabić, jedenaście chwaliło się innym jak się pocięli, jakby to miało cokolwiek zmienić. Zostanę tu do końca życia, mimo że jestem grzeczna, jebane leki i pielęgniarki. Leków nie będę brać, dopóki nie zobaczę Betty i chuj mnie to. Pielęgniarki to demony, a lekarze to diabły, chociaż co niektóre pielęgniarki to też szmaty". Zaśmiałam się w duchu i otworzyłam oczy. Moja dobra znajoma z celi już waliła głową w ścianę, robiła to codziennie bez przerwy, męczyło mnie to, ale nie na tyle żeby z nią zadzierać. Lekarze dają jej za słabe leki, nie wiem czy ma schizofrenię czy jakieś inne gówno, ale wiem tyle że jest silna. Koleżanka z celi jest jedynym znanym mi przykładem super mocy i skrajnego debilizmu. Bo poza tym, że jest superwoman to cierpi na chorobę zwaną skrajną tępotą. Wstałam z łóżka ignorując pielęgniarkę z lekami w kubeczku, wyszłam z pokoju zostawiając te dwie wariatki same. "Obyście się pozagryzały". Na korytarzu złapała mnie inna koleżanka, tym razem z chyba PTSD.

- Hejcia! - Krzyknęła, a jej radosny głos rozbrzmiał, bo dotychczas cichym korytarzu.

- No cześć, dali ci inne leki? - Omiotłam ją spojrzeniem, i uśmiechnęłam się sztucznie.

- Tak, chyba. Ty dalej swoich nie bierzesz?

- Dalej, ja mam tylko jedną zasraną prośbę i co? Nawet tego nie mogą zrobić- Wkurzona odwróciłam wzrok, żeby mojej negatywnej energii nie przenosić na wesolutką dziewczynkę.

- Ej! Nie mów tak do niej, to niegrzeczne- Podbiegł do nas kolega z innej klatki.

- Okej, oboje wiemy, że ona zna takie słowa, więc jej kurwa nie broń.

- Hej, możecie się nie sprzeczać? - Dziewczynka przytuliła się do mnie i wystawiła język koledze.

- Hej, koleżanko, gdzie masz misia? - Zapytałam wskazując na jej puste ręce. Dziewczynka odkleiła się i pobiegła szukać zguby. Gniewnie spojrzałam na chłopaka.

- Ona. Jest. Za. Młoda- Zaczął robiąc długie przerwy.

- O.K.E.J i co z tego? - Przeliterowałam pierwsze słowo.

- Gówno, jest za mała i tyle. To jeszcze dziecko.

- Zachowujesz się jak jej stary, ona nie ma trzech lat.

- Ma dziesięć, ona ma dziesięć lat! Zamknij mordę i tyle- Powiedział podnosząc głos.

- Czyżbym kogoś zdenerwowała? No kto by pomyślał- Zaśmiałam się na cały głos. Przeniosłam wzrok na znudzone pielęgniarki i na jedną która szła do mnie z kubeczkiem. Intuicyjnie zaczęłam się cofać, a potem biec.

Kobieta w średnim wieku goniła mnie jednocześnie pilnując, aby jej jakże prawdziwe cycki nie wypadły. Zaśmiałam się lekko otwierając kolejne drzwi, tym razem byłam na oddziale dziecięcym. Zmęczona usiadłam na jednym z krzesełek i rozmawiałam z dziećmi, ktoś złapał mnie za koszulkę i przewrócił do tyłu. Cycata pielęgniarka, stała nade mną z tabletkami.

- Przestań mnie gonić! - Krzyknęłam łapiąc ją za kostkę.

- Weź tabletki! Musisz je brać, żeby być zdrową- Przekonywała mnie dalej, ale ja nie chciałam tego brać. Zaśmiałam się lekko i pociągnęłam kobietę w dół.

- Teraz do mnie gadaj, jestem już na twoim poziomie- Powiedziałam wesoło wytrącając kobiecie pudełeczko z kolorowymi tabletkami. - Proszę tylko o jedno!

Biały Kruk- psychoza {1} {Zakończone}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz