40. Prawda

20 2 0
                                    

Leżałam w łóżku od dwóch godzin analizując moją rozmowę z Harry'm. To co mówił było bez sensu, mam być bezpieczna, mam wyjechać, ale jednocześnie mam unikać tej rodziny. O co mu chodziło?

Wzięłam telefon i bez zastanowienia wybrałam numer.

- Harry o co ci wczoraj chodziło? - Zapytałam prosto z mostu.

- Co? O co ci chodzi? - Zapytał dalej ziewając.

- Wczoraj gadaliśmy w tym pokoju, który niby był czysty, ale był kurz na ziemi i tynk, mówiłeś bardzo dziwne rzeczy.

- A dobra, wiem, że śmierć Nory bardzo by cię ruszyła dlatego mówiłem żebyś wyjechała, chciałem uchronić cię przed cierpieniem...

- Ale jednocześnie mówiłeś żebym unikała tej "pojebanej" rodziny.

- No wiesz chyba czemu masz ich unikać. Coś jeszcze?

- Tylko to, dzięki- Powiedziałam i się rozłączyłam.

Znów analizowałam, mimo że obiecałam sobie już tego nie robić, ale czasem trzeba pomyśleć trochę dłużej, aby coś dostrzec. Oczami wyobraźni wróciłam do pokoju zmacanego przez Harry'ego i w tedy uświadomiłam sobie jak byłam ślepa. Harry mnie chronił. Czy to możliwe, że on od początku o wszystkim wiedział? Pewnie tak skoro jest szoferem kryminalistki i jej boysband'u. Skoro wiedział i wiedział też, że coś może mi se stać to, dlaczego nie powiedział? Chciał zatrzymać na pewno dobrze płatną pracę? Nie chciał zostać zabity? Czy może bał się konsekwencji?

Niestety każda z tych opcji pasowała, a ja za wszelką cenę chciałam znać prawdę. Musiałam mieć plan działania, ale tym razem nie mogłam zapisać go na kartce, musiałam zapamiętać, a jak wiadomo mam powszechną sklerozę. Ale już pomijając ten fakt, czy to możliwe, że Harry macał te meble, bo szukał podsłuchu? Lub kamer? Jakby nie patrzeć to w tej dziwacznej rodzinie i jego otoczeniu wszystko możliwe.

Wstałam z łóżka i wyprostowałam się, na tyle mocno, że coś strzeliło mi w plecach. Złapałam się w bolące miejsce i pomasowałam wydając przy tym cichy lęk. "Jestem za młoda na ból pleców i za piękna, żeby chodzić jak Quasimodo". Zaczęłam kręcić biodrami i rozciągać ramiona w nadziei, że to coś da. Czułam się jak na fitness i już wiedziałam skąd taka nazwa i dlaczego moja mama zawsze wracała z niego obolała. Wspomnienie o mamie szybko przywróciło mnie do szarej rzeczywistości, gdzie nie było ani mamy ani taty, byłam sama a moje życie miało już na zawsze pozostać dziwną zagadką. Chyba że bym ją rozwiązała, jakby nie patrzeć dążę do tego i jestem bliżej z każdym dniem. Taką mam nadzieję, bo nie wiem co Alex i reszta mają do ukrycia, ale chcę i nawet muszę to wiedzieć, bo to może zagrażać mnie i mojemu otoczeniu.

Zeszłam po schodach w między czasie puszczając piosenki na spotify, nie wiem co innego mogłam robić. Moja głowa była pełna myśli i tekstu piosenki, której słuchałam chciałam, żeby ta chwila trwała więc zaczęłam śpiewać.

- if I was dying on my knees! You would be the one to rescue me! -Darłam się na cały głos zagłuszając demony w mojej głowie liczyłam, że zły stan minie i znów będę weselsza. Niestety demony nie odpuszczały a wręcz przeciwnie, zmieniłam piosenkę na weselszą. - Take me on a date! I deserve it, babe! - Znów się darłam, ale tym razem ładniej, bo struny głosowe rozgrzały się i teraz to byś śpiew a nie wrzask. Chociaż to co teraz robiłam trudno było nazwać czymś chociażby podobnym do śpiewu. Tańczyłam w kuchni udając, że jestem na swoim koncercie i ogląda mnie tysiąc osób, albo nawet dwa.

Tańczyłam i śpiewałam, mimo że ktoś do mnie dzwonił, nie chciało mi się odbierać. Po raz pierwszy od dawna byłam szczęśliwa, chciałam jeszcze się tym cieszyć, więc naciskałam czerwoną słuchawkę po pięć razy na minutę nawet nie wiedząc kto dzwoni. "Chuj mnie to, dajcie mi wszyscy święty spokój" znów nacisnęłam czerwoną słuchawkę. Rozejrzałam się wokoło i poza gapiącym się na mnie Jasper'em zza okna, to nic się nie działo. Chłopak chciał żebym go wpuściła i w końcu odebrała zamiast ignorować połączenie. Chłopak wściekle pokazywał raz na mój a raz na swój telefon wiem, że miałam odebrać, ale nie chciałam. Zabrałam dalej wibrujący telefon i poszłam do łazienki. Po drodze czułam wibracje telefonu, ale poza tym straszny ucisk w piersi i duszności, mam atak? Weszłam do łazienki czując jak ręce mi się trzęsą, a nogi uginają się. Otworzyłam szerzej usta, żeby zaczerpnąć powietrza, ciężkim krokiem podeszłam do okna i drżącą ręką złapałam klamkę ciągnąc lekko. Próbowałam jeszcze parę razy, ale z każdym ruchem byłam coraz słabsza, nie wiedziałam co się dzieje, powoli traciłam panowanie nad ciałem. Usiadłam na ziemi chowając głowę w kolana, ręce oplotłam wokół nóg i czekałam. Czekałam, czekałam i nic. Co się dzieje? Jestem chora? Mam atak? Pytałam sama siebie, ale nie znałam odpowiedzi, a w między czasie duszności nasiliły się. Próbowałam odwrócić swoją uwagę od stresu na wszelkie znane mi sposoby, zaczęłam od myślenia o czymś przyjemnym, ale to na nic. Potem postanowiłam wsadzić ręce pod gorącą wodę i zimną, bez skutku. Poddałam się i usiadłam na ziemi, oddychałam ciężko czując jak ręce bolą od gorącej wody. Zamknęłam oczy i położyłam się na zimnej podłodze ignorując ból pleców.

Biały Kruk- psychoza {1} {Zakończone}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz