Rozdział 1

41 9 12
                                    

Anastasia poddenerwowanym krokiem dreptała w kółko po swoim pokoju. Był już środek nocy, a za oknami panował całkowity mrok. Ona jednak nie była w stanie ani na chwilę zmrużyć oka, bowiem ilekroć to robiła, do jej głowy powracały te same natarczywe myśli, które od rozmowy z Woredem nie dawały jej spokoju. Ostatecznie pod wpływem emocji przedostała się z powrotem do miejsca, o które tak dzielnie jak dotąd toczyła spór. Kiedy uchyliła drzwi od tajnego korytarza, jej serce od razu zabiło mocniej. Sala obrazowa nie była dużą komnatą. Posiadała raczej przeciętne rozmiary, a na jej ścianach widniały nieznaczne zdobienia, mające na celu subtelne ożywienie wnętrza. Jednak o tej porze światło księżyca padało przez szyby wprost na kryształy z żyrandola, tworząc promienie, które w przebłyskach, migotały niczym gwiazdy spadające z nieba. Z zafascynowaniem ruszyła w ich kierunku dłonią upewniając się, iż rzeczywiście są tylko iluzją. W pewnym momencie, jej wzrok padł na jeden z wielu obrazów, które od zamierzchłych czasów widniały na tych ścianach. Na jej twarzy mimowolnie pojawił się uśmiech.

- Pamiętam. - szepnęła, czule sunąc dłonią po ramce. - Pamiętam twoje historie, Alex. - dodała, zagłębiając się w melancholii.

Nie aż tak dawno, bo przecież dzieciństwo nie jest czasem zamierzchłym, a czymś, co ciągle żyje w naszych sercach, na dywanie w sali obrazowej leżała dwójka szkrabów. Podobnie jak tej nocy ona, przyglądająca się wszystkiemu, co znajdowało się dokoła.

- A ten? - spytała z entuzjazmem dziewczynka, która jeszcze przed sekundą śmiała się od ucha do ucha.

- Ten? - odparł chłopczyk, wskazując na wielkie dzieło znajdujące się na wprost nich.

- Tak! Opowiedz coś o nim, prosz-szę. - zaszczebiotała.

Słysząc to, jej towarzysz wyraźnie wbił spojrzenie w ogromny, kilku wieczny portret rodziny królewskiej, znajdującej się tuż przed ich twarzami. Następnie dokładnie analizując wszystkie ujęte na nim postacie. W końcu wydał z siebie prychnięcie, a następnie chrząknął, przybierając bardziej basowy ton głosu.

- Jak można zauważyć, dzieło to ukazuje czasy, w których to jeszcze na świat przychodziły kreatury, obecnie znajdujące się na wyginięciu. Wystarczy tylko przyjrzeć się detalom. Jak widzimy, wszyscy ujęci na malunku posiadają wyraźnie zarysowane szczęki i brwi, do złudzenia przypominające twarz pewnego jaszczurczego ministra. Z pewnością dzieło to miało na celu upamiętnienie ginącego gatunku, którego na nasze nieszczęście jeden osobnik ostał się w naszej erze. - zakończył, na co dziewczynka z całej siły zacisnęła razem usta.

- Gdyby Wored cię słyszał... - przeturlała się w jedną i drugą, próbując powstrzymać wydzierający się z nich chichot.

- Sugerujesz, że on wcale nie przypomina gada? - stwierdził, znów wpatrując się w obraz i tym razem mocno mrużąc przy tym oczy – Przyjrzyj się, ci ludzie na płótnie naprawdę wyglądają jak jego krewni i nie wiem jak ty, ale ja dostrzegam uderzające podobieństwo, między nimi, a tą jaszczurką na obrazie obok. - skwitował z pełną powagą.

- No oczy mają jednakowe. - przyznała, wydymając policzki.

- A widzisz? Gdyby nie ta jego czupryna, wyglądałby tak samo. - odrzekł, kładąc rękę pod głowę. - Jakby nie patrzeć, włosy i tak mu w końcu wypadną. - wzruszył ramionami.

- To akurat będzie twoje zmartwienie, kiedy znajdziesz się w wojsku i stanie się twoim przełożonym. – przypomniała mu z rozbawieniem.

- Mówisz tak, jakbyś ty miała go nigdy więcej nie spotkać. To twój chrzestny, nie mój. Nie zapominaj. - oburzył się.

SoldierOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz