Rozpędzony ze wzgórza powóz błyskawicznie pokonywał liczne, leśne zakręty, co jakiś czas obijając się o przypadkowe, przydrożne kamienie. Zaklęte w jego szybach, oczy przyszłej władczyni bezwiednie wodziły za mijanym krajobrazem. Duszą od dawna była przy chwili, gdy niespodziewanie wyrwano ją z jej gabinetu.
- Jej Wysokość przybyła. – obwieścił kłaniający się w progu służący przepuszczając ją w przejściu.
Z nieznacznie podpuchniętymi oczami i wciąż siąpiącą się z palca stróżką krwi, po rozcięciu go przypadkiem kartką papieru na tę wiadomość, postawiła kompletnie przygasłe, bezgłośne kroki, przystając w miejscu. Przekierowawszy wzrok ku podłodze, ujęła w dłonie oba krańce swej wyzłacanej sukni, skłaniając się.
- Wzywałeś ojcze? – spytała kolejno całkowicie opanowanym głosem, unosząc ku niemu spojrzenie.
- Tak, usiądź. – oświadczył tęgiej postury mężczyzna, wykonując zachęcający gest ku sofie na przeciwko.
Słysząc to, posłusznie postąpiła zgodnie z jego życzeniem, zatapiając warstwę jedwabiu w ciemnozielonym obiciu.
- Jak się miewasz? Nie przeziębiłaś się po pogoni w tamtym deszczu? – spytał jak gdyby nigdy nic, składając dłonie na kolanach i z uwagą przypatrując się jej twarzy.
- Nie, wszystko w porządku, dziękuję. – oznajmiła, siląc się na całkowicie zwyczajny ton.
- Dobrze słyszeć. – odparł, na moment milknąc, po czym unosząc kąciki ust w uśmiechu – Ethan kazał cię pozdrowić i przeprosić, że nie może przybyć osobiście. Ma nadzieję, że miewasz się dobrze.
Jej pusty, otępiały wzrok, zdawał się na moment się ożywić, przebłyskując jej codzienną barwą.
- A on? Jak się ma? – zapytała, nieco pewniej unosząc podbródek.
- Bardzo dobrze. Świetnie sobie radzi. – stwierdził, wyhwycając jak od razu się ożywiła. – Jeśli ci go brakuje, następnym razem możesz zamiast mnie wybrać się do niego z wizytacją. Z pewnością ucieszy się na twój widok. – oznajmił, wyraźnie składając jej propozycję.
- Byłoby miło. – odparła z grzeczności, uśmiechnąwszy się, odwracając gdzieś wzrok.
Pogoda za oknem wydawała się nad wyraz ciepła.
- Powinnaś utrzymywać z nim stały kontakt. Wiesz, jak ważny jest dla nas traktat z Peonią. – skwitował, już mniej swobodnym tonem.
- Pamiętam, nigdy o tym nie zapomniałam. – orzekła, wstrzymując nerwy na wodzy, równocześnie powracając spojrzeniem ku jego twarzy.
- W takim razie pojedziesz do niego za niedługo. – oświadczył, również wyłapując wkradające się do środka promienie.
Z trudem zaczerpnęła oddech.
- Oczywiście, również chcę go zobaczyć. – odpowiedziała, wymuszając na swojej twarzy kolejną oznakę zadowolenia.
- Ładnie dzisiaj, prawda? – spytał wówczas, całkowitym przypadkiem wyglądając ku oknu.
- Nad wyraz pogodnie. – stwierdziła, skinąwszy głową.
- Generał Reed wspominał Ci, że udało mu się odnaleźć tożsamość naszego podpalacza? – rzucił, wstając, aby bardziej odsunąć zasłony.
- Nie, widocznie nie miał okazji. – oceniła, pohamowując nagłe ukłucie w piersi.
- Wybiera się dzisiaj, aby dokładnie przeszukać jego miejsce zamieszkania. Pomyślałem, że z ochotą przejechałabyś się wraz z nim, aby zaczerpnąć nieco odmiennego krajobrazu. – oświadczył, wpuszczając próbujące od dłuższego czasu włamać się do wnętrza słońce.
CZYTASZ
Soldier
RomanceDalia, aktualne imperium, górujące nad wszelkimi innymi państwami. Siedemnastoletnia Anastasia, jako następczyni tronu, zaczyna budować swoją pozycję wśród ważniejszych osobistości w kraju. Szybko zdobywa opinię nieugiętej, pewnej siebie kobiety o c...