Rozdział 14

6 3 1
                                    

Promyki częściowo przysłoniętego chmurami porannego słońca, ospale przekradały się przez niedosunięte firanki. Kruczowłosa następczyni tronu lekko się przeciągnęła, czując jak jeden z nich uparcie wkrada się w jej sen. Niemrawo uchyliła powiekę, kolejno ją przecierając. "Ranek..." - pomyślała, znów przyjemnie przymykając oko.

- Wczoraj zaraz po wydostaniu się z lochów padłam jak zabita. - wymruczała niezrozumiale, powstrzymując się od ziewnięcia.

Następnie przewróciła się na plecy. "Tak długo nie mogłam zasnąć, mimo klejących się oczu." - stwierdziła, wbijając wzrok w bogato zdobiony baldachim. "Pospałabym jeszcze." - dodała, uśmiechając się z rozmarzeniem.

- Która godzina? - spytała samą siebie, równocześnie się przeciągając.

Kolejno zmrużyła oczy, patrząc w kierunku zegara.

"Chyba dziewiąta. Już późno." - skwitowała, wstając z niezadowoleniem.

- Naprawdę, aż tyle dziś spałam? - na wpół wyziewała, kierując się ku szafie.

Wówczas w lustrze mignął jej ostry, granatowy kolor, na tle szkarłatnego fotela.

- Hę? - cofnęła się, aby spojrzeć w nie jeszcze raz.

Ku swojemu zaskoczeniu napotykając w tafli czujne spojrzenie blondwłosego generała. Szeroko rozwarła oczy, natychmiast się obracając.

- Co ty tu robisz?! - wykrzyknęła ostro, wytykając go palcem.

- A na co ci to wygląda? - odparł, jak gdyby nigdy nic rozmasowując kark.

- Czemu się nie odzywałeś?! - zadała kolejne pytanie, gniewnie kładąc ręce na biodrach.

- Wydawałaś się prowadzić fascynujący monolog. - mruknął, podpierając się o dłoń.

Ana przez chwilę stała, niczym głaz. "Ten typ..." - mocniej zacisnęła zęby.

- Ile tu jesteś? - odrzekła, już trochę spokojniej.

- Całą noc. – ziewnął.

- CAŁĄ NOC?! - wydarła się, nie kryjąc zdziwienia.

- Wored kazał mi cię pilnować, w związku z wczorajszymi ustaleniami. - skwitował, sięgając po kawę.

Delikatnie pochwycił porcelanową filiżankę, przyozdobioną masą rozkwitających pąków, zaczerpując łyka napoju. Anastasia natomiast nadal stała, jak zdębiała.

- Chcesz mi powiedzieć, że... - zaczęła, zacinając się.

- Tak. - oznajmił - Obserwowałem, jak niestrudzenie skopujesz całą pościel. - uśmiechnął się zadziornie.

Nastała chwila ciszy. Następczyni tronu gwałtownie zacisnęła pięść.

- Wynocha mi stąd. Ale już. - wycedziła po chwili, wskazując mu drzwi.

- Tak, tak. - odrzekł, powoli się podnosząc.

Zabójczym wzrokiem odprowadzała go do wyjścia, gdy nagle ni stąd ni zowąd przystanął.

- Łap. - odezwał się, lekko podrzucając w jej kierunku spis.

- Hę? - ostrożnie złapała lecący w jej kierunku przedmiot, kolejno spoglądając na okładkę - Czy ty właśnie śmiałeś..?! - już otworzyła usta, gdy przerwał jej odgłos zamykanych drzwi.

"Zabiję, zamorduje..." - zacisnęła pięść, z trzaskiem otwierając szafę, omal nie wyrwawszy przy tym zawiasów. Nie wiele patrząc, pochwyciła przygotowaną wcześniej suknię, wyszykowując się w mgnieniu oka. "Pilnuj się Wored." - mruknęła, kolejno z kopniaka otwierając tajne przejście i rozpływając się w jego odmętach.

SoldierOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz