Rozdział 12

8 4 0
                                    

Mieniące się wszelkimi odcieniami zieleni tęczówki w końcu wolno zniknęły pod powiekami.

- Oczywiście, że nie. – odrzekła beznamiętnie, zakładając dłonie na biodra i równocześnie opuszczając spojrzenie.

Mimo to generał jeszcze przez dłuższy moment wpatrywał się w jej twarz. Przez jego twarz przekradł się pojedynczy promień słońca, który z trudem przedostał się przez szyby. W końcu jednak udało mu się otrząsnąć.

- Jeśli chcesz możemy spróbować go przesłuchać, ale wpierw trzeba go wybudzić, co może być naprawdę ciężkie. – oświadczył, mrużąc przy tym brwi.

- Więc chodźmy do twojego biura. – skwitowała, ruszając przed siebie.

- Tak jest. - westchnął, posłusznie popychając skrępowanego mężczyznę, aby się ruszył.

- Naprawdę, nie rozumiem. O co chodzi? - skołował się prowadzony.

- Wszystko w swoim czasie. - odparł oschle blondyn.

Za dwie minuty znaleźli się pod drzwiami gabinetu.

- Nadal tu sterczysz? - zwrócił się do Scoletta, wciąż wystającego pod wejściem. - Nie masz nic do zrobienia?

- Nie specjalnie. - zakłopotał się, dostrzegając Reeda i tym samym przestając zagadywać Charlotte.

Megumy natomiast zdawała się czyścić wszystko, co znajdowało się jak najdalej od niego.

- To już masz. - zmroziła go wzrokiem Ana, mocno ciągnąc go za kołnierz do środka.

- To boli! - syknął, wgramalając się wbrew swojej woli do pomieszczenia. - Zresztą kto to jest?! – zaprotestował, dostrzegając prowadzonego przez Carlosa służącego.

- Wasza Wysokość, z całym szacunkiem, ale jeżeli potrzebna jest pomoc, z pewnością przydam się bardziej od niego. - stwierdziła Meggy, z powątpiewaniem przyglądając się brunetowi.

- W to nie wątpię. - wzruszyła ramionami, gestem dłoni zapraszając obie pokojówki do środka.

Zaraz po tym drzwi z hukiem zatrzasnęły się za całą ferajną.

- Klucz. - Ana wysunęła znacząco dłoń.

Młody generał bez słowa podał jej przedmiot z kieszeni. Z uwagą, ostrożnie przekręciła zamek.

- Co tu się dzieje? - okularnik z dezorientacją zamrugał oczami, ze wszelkich sił starając się połapać w sytuacji.

Jednak jego pytanie pozostało bez odpowiedzi. Anastasia i Reed zdawali się być zbyt zagubieni we własnych myślach. Blondyn pociągnął trzymanego przez siebie mężczyznę, aż do biurka, kolejno stawiając przed nim krzesło.

- Siadaj. – odparł, wskazując na siedzenie.

Na co ten posłusznie wykonał polecenie.

- Ciekawe... – wymruczał, bez dalszych ceregieli, przysiadając na kanapie naprzeciw niego.

- Co takiego? - zainteresowała się nieśmiało rudowłosa.

- On na pewno jest pod hipnozą? - następczyni tronu z nieufnością przymrużyła oczy.

- Zaraz się upewnimy. – skwitował - Podczas hipnozy człowiek traci pewne zahamowania, wynikające z różnych obaw i nabytych doświadczeń, które nosimy ze sobą. Nic nie hamuje go przed dokonywaniem wyborów, które podjął by nie będąc w tym stanie. - urwał na chwilę, jakby gubiąc wątek. - Usiądź na moment. - odparł z niewyczuwalną od siebie na codzień delikatnością.

SoldierOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz