Rozdział 8

11 4 1
                                    

- Maeve! Ile można na Ciebie czekać! Spóźniłaś się, wiesz?! - powitały ich gromkie okrzyki Willa, kiedy tylko znaleźli się pod gospodą.

Nastolatek widocznie oczekiwał dziewczyny od dłuższego czasu. Siedział na schodach przed wejściem i zdawał się być zniecierpliwiony.

- Daruj. Zostałam przetrzymana. Mów, ile mam dopłacić. - skwitowała, sięgając dłonią ku sakiewce.

- A ten? Czego go nie sprzedałaś? - odparł, przerzucając wzrok na Reed'a.

- Myślisz, że łatwo opchnąć tak wybrakowany towar? Nikt go nie chciał. - wzruszyła ramionami, stawiając kilka kroków do przodu, aby podać mu sakiewkę.

- Och, doprawdy? - wtrącił się niespodziewanie blondyn, zatrzymując ją.

- Co ty?! - wykrzyknęła, czując jak jego dłoń owija się wokół jej tali, a następnie przyciąga ją ku sobie.

- Ej! Puszczaj ją! Kim ty niby jesteś, że sobie na tyle pozwalasz, co?! - zagotował się szatyn, podrywając się na równe nogi i ruszając na pomoc.

- Właśnie, kim jestem? – odparł z przekorą, zacieśniając uścisk na jej brzuchu i wolno oplatając jej lewą rękę.

- CO TY WYPRAWIASZ?! – Ana wyraźnie zaczęła się gorączkować – SKĄD MAM WIEDZIEĆ KIM JESTEŚ?! PUSZCZAJ MNIE! – rozkazała, szamocząc się niczym dziki kot.

- Czekaj- TY GO NIE ZNASZ?! – wrzasnął Will, gwałtownie się zatrzymując. – WŁÓCZYSZ SIĘ Z NIEZNAJOMYMI?! DO KOŃCA CI ODBIŁO!?

- NIE- TO NIE TAK- wykrzyknęła, z całych sił próbując dźgnąć oprawcę z łokcia. – PUSZCZAJ! – powtórzyła, gdyż Carlos nie zważając na jej wysiłki powoli się nad nią nachylał.

Jego oczy, zdawały się być wyjątkowo przebiegłe, a niebieska toń tylko pogłębiała to uczucie.

Chłopak zdawał się wyraźnie pogubić.

- PRZESTAŃ! – zaprotestowała po raz kolejny, czując jak blokuje jej próbującą się wyrwać z uścisku rękę, zbliżając się coraz bardziej.

- SŁYSZAŁEŚ! – otrząsnąwszy się szatyn, ponownie rzucił się do biegu.

Anastasia z całych sił przymknęła oczy i usta. Wtem poczuła delikatne muśnięcie warg młodego generała na swojej lewej dłoni, szeroko rozwierając je z powrotem. Jej serce zabiło tysiąc razy mocniej. Z dezorientacją, wpatrzyła się w blondwłose kępy włosów, nieznacznie przysłaniające jej widok.

- ZARAZ MNIE POPAMIĘTASZ, TY-! - wydarł się Will.

Wówczas wzrok Reeda spoczął na jej twarzy. Posławszy jej sarkastyczny uśmiech, odsunął się od niej. Ona natomiast w szoku, pozostała tam gdzie stała.

- AAA! - natarł na niego chłopak, jednak został powstrzymany zaledwie jedną ręką, która pochwyciła jego lewe ramię.

- CO? CO? BOISZ SIĘ, HA?! – zaczął się rzucać, na ślepo wymachując pięściami.

Ana natomiast w szoku popatrzyła na swoją dłoń, a następnie ze zdenerwowaniem dotknęła swoich piekących policzków. "Ty tasmański gadzie..." - wściekła się.

- No pokaż, co potrafisz. Śmiało. – zaszydził z szatyna generał.

- Zaraz zobaczysz..! – nagle przestał się rzucać, a w jego oczach pojawił się lekki strach.

- A więc doszłaś już do siebie? - uśmiechnął się blondyn, obracając się ku dziewczynie, która wydobyła spod swojej pończochy sztylet.

- Zabiję. Cię. - wymruczała, zaczynając w niego celować.

SoldierOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz