Rozdział 17

9 3 1
                                    

Reed w kompletnym szoku obserwował ten trwający zaledwie kilka sekund widok, mając wrażenie, jakby ktoś na moment spowolnił czas. Odsunąwszy się na odpowiednią odległość, po prostu uważnie patrzył na rozgrywające się przed nim zjawisko, czując, że powinien pochłonąć z niego jak najwięcej, gdyż może się już ono nie powtórzyć.

- Bierz. - oznajmiła po chwili łagodnie Ana, wciskając mu w dłonie gotowy sprzęt.

Wymijając go, a kolejno lekko podwijając suknię, ostrożnie usiadła na wewnętrznym parapecie, chowając podarunek.

- Do czego zamierzasz to przywiązać? – spytała ponownie, wyraźnie mierząc odległość ku ziemi.

Młody generał na wpółprzytomnie zmierzył wzrokiem wręczony mu sznur.

- Co? - wypalił bez większego namysłu, posyłając jej pytające spojrzenie.

- Przymocuj to wreszcie. - zbeształa go, gubiąc czułość wypowiedzi, na co jego kąciki ust uniosły się wyraźnie ku górze.

Bez słowa ruszył ku żeliwnemu kaloryferowi, następnie obwiązując wokół jego żeber części liny. Po dwukrotnym sprawdzeniu, czy aby na pewno dobrze zawiązał węzły, zbliżył się ku uważnie obserwującej jego poczynania następczyni tronu. Bez wahania wyrzucił materiał na zewnątrz, siadając tuż obok.

- Nadal żywego ducha? - skwitowała ze spokojem.

- Rozmyśliłaś się? – odparł, podświadomie kalkulując ich szanse na przeżycie, jeśli jednak źle ocenili wytrzymałość materiału.

- Ależ skąd. Po prostu nie szukam widowni. - stwierdziła, zdejmując buty.

- Czysto. - oznajmił, po czym oplótł dłoń wokół sznura, a następnie obrócił się ku krawędzi. - Pójdę przodem. - dodał, powoli zaczynając wychylać się ku dołowi.

Ostrożnie postawił pierwszy stopę na starej, murowanej ścianie, mocno zakleszczając uścisk. Następnie zszedł kilka kroków niżej, po czym zatrzymał się. Anastasia powoli wychyliła nogi, mocno ujmując linę w dłonie.

- Możesz iść. - oznajmiła, szykując się do zeskoku.

Jej postawa wyrażała pełną determinację, jaką właśnie koncentrowała w swoim ciele.

- Ale jeśli choć raz spojrzysz w górę, zabiję. - zagroziła, rzucając mu bezwzględne spojrzenie.

- Gdybym chciał dawno zajrzałbym ci pod spódnicę. – oznajmił bez wahania, prędko zsuwając się w dół.

- PROSZĘ?! -

- Jesteś za wysoko, nic nie słyszę. - odkrzyknął, schodząc szybciej.

Przyszłą władczyni z rozdrażnieniem przygryzła wargi, kolejno biorąc głęboki wdech. Nie czekając, aż się rozmyśli zeskoczyła z parapetu, zawisając w powietrzu. Starając się nie rozglądać, zakleszczyła nogi w uścisku, z całych sił naprężając mięśnie rąk. Następnie ostrożnie zsunęła się ku dołowi, upewniając się, że sznur nie pęknie. Nabierając większej odwagi, z wyczuciem zwiększyła tempo. Oboje byli już w połowie, gdy Reed nagle przystanął, o czym poinformowało ją wyraźne zadrżenie liny.

- Na co czekasz? - mruknęła, wstrzymując się.

- Wydawało mi się, że coś słyszałem. – skwitował, na moment zapatrując się gdzieś w przestrzeń.

- CO?! - wykrzyknęła, czując jak przechodzi ją dreszcz.

- Jakby... - zaczął, wtem czując wyraźnie napierającą na niego kostkę.

- Złaź szybciej! - rozkazała z paniką.

- Hę? - spojrzał na nią, najwyraźniej zapominając, że popełnia błąd.

SoldierOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz