Rozdział 15

10 3 4
                                    

Dżdżysty chaos z rozjuszeniem obijał się o gmach budynku, niespecjalnie poprawiając humor komukolwiek. W tym samym czasie zielonooka następczyni tronu z irytacją postukiwała piórem w biurko, z uporem wpatrując się w nagromadzone rozliczenia finansowe. "Jakim cudem w przeciągu trzech miesięcy zdołano wydać tyle na epolety?" - z zatrwożeniem wpatrywała się w pięciocyfrową liczbę, wyraźnie malującą się na samym środku dokumentu. "Może to są te szachrajstwa Reeda?" - krzywiła się od dobrego kwadransu, nie wierząc własnym oczom. Przygryzła wargę, jeszcze raz silniej uderzając w biurko. Wtem poczuła, jak na jej dłoni rozprysnął się atrament. Zmierzyła płyn morderczym spojrzeniem, jakby ten próbował przynajmniej ją utopić. "Co jeszcze?" - zadała sobie retoryczne pytanie czując, że zaraz wyjdzie z siebie i stanie obok. Od chwili rozstania z Woredem jej krew napięcie wrzała, co nuż sprawiając, iż napawała ją nieodparta ochota, aby coś rozerwać. Starając się nie dać upustu własnym emocjom, dystyngowanie wytarła tusz. "Będę musiała pójść do łazienki." - mruknęła, nagle przypadkowo przecierając również część jasno zielonej, pistacjowej sukni. Zauważając to, zastygła w bezruchu. "Spokojnie, to tylko ubranie. Spierze się i będzie dobrze." - stwierdziła po dobrej minucie, biorąc głęboki oddech. Z frustracją uformowała z chusteczki kule, z gniewem ciskając nią w kierunku kosza. Niestety chybiając. Z niedowierzaniem popatrzyła na powoli toczący się papier.

- Lepiej wrócę do pracy. - wymamrotała sama do siebie, ponownie chwytając za pióro.

Już zamierzała podpisać leżący przed sobą formularz, gdy narzędzie odmówiło jej posłuszeństwa.

- Hę? - bąknęła, silniej napierając na kartkę.

Z przyboru nie wyleciała nawet kropla atramentu. Przygryzła usta czując, że zaraz nie wytrzyma. Miała ochotę zrzucić wszystko z rozmachem na podłogę, ale zdawała sobie sprawę z tego, iż to nie niczego nie rozwiąże. "A żeby to wszystko..." – nie zdążyła dokończyć tej niezbyt opanowanej myśli, gdyż przerwało jej nagłe otwarcie drzwi. Gwałtownie podniosła wzrok, ulokowując go na twarzy blondwłosego generała.

- Nie nauczono cię pukać? - prychnęła, prostując się.

Przybyły wyraźnie zmierzył ją spojrzeniem, najwidoczniej oceniając jej nastrój.

- Racja, mój błąd. - stwierdził udając, że wcale nie zrobił tego celowo.

Kolejno zatrzymał się, jakby czegoś oczekując.

- Zaczniesz się streszczać? - syknął buzujący za biurkiem wulkan.

Odpowiedział jej na to pytanie zadziornym uśmiechem.

- Mam coś, co z pewnością poprawi ci humor. Trzy podpisy i już mnie nie ma. - odparł, przybliżając się.

- Oby. - fuknęła, zagarniając włosy za ucho.

- Tutaj. - stwierdził, wskazując jej miejsca na przyniesionych kartkach.

- Moment. - stwierdziła stanowczo, zaraz po tym rozsuwając szufladę i z uporem zaczynając przeszukiwać jej zawartość.

Reed z uwagę obserwował jej poczynania, nie skrywając nawet lekkiego rozbawienia.

- Coś nie tak? - spytał w końcu, widząc z jaką determinacją przerzuca szpargały.

- Popsuło się. - oznajmiła bez namysłu, nie zaprzestając czynności.

Na te słowa, z jego ust wydobyło się parsknięcie, na które odpowiedziała mu morderczym spojrzeniem, z trudem powstrzymując się od rozwarcia ust. Reed natomiast uniósł w ręce pióro, dokładnie je oglądając, aż w końcu, zdecydował się je rozkręcić.

- Wystarczy włożyć nabój. - skwitował z pobłażaniem, niechcący przechylając szalę.

- Och, doprawdy? - zazgrzytała zębami, wykonując bardziej agresywne ruchy.

SoldierOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz