Tydzień później
Te kilka dni spędziłem na przemian malując, jedząc, śpiąc oraz siedząc w szpitalu, czekając na obudzenie się Jimina ze śpiączki. Wszyscy z niecierpliwością na to czekaliśmy, ale chłopcy niestety musieli w pewnym momencie wrócić do swoich miast przez to, że mieli swoje obowiązki oraz rodziny. A ja zobowiązałem się do tego, żeby ich powiadomić o tym czy nasza kluska powróciła do zdrowia. Nie mogłem się szczerze tego doczekać, ale równocześnie bałem się rozmowy, którą planowałem. Każde słowo dokładnie przestudiowałem oraz poukładałem je tak, żeby tworzyły logiczną całość, chociaż zdawałem sobie sprawę z tego, że i tak wszystko zapomnę i wszystko szlak trafi. Zdecydowanie nie byłem przygotowany na to, co miało się zdarzyć.
Moje rysunki od tamtej pory ograniczały się do smutnych motywów, chociaż podświadomie go nie czułem. Czułem tylko tęsknotę. Naprawdę brakowało mi tego chłopaka. Zagnieździł się w moim sercu, choć nie mogłem powiedzieć, że go kochałem. Czułem coś do niego, ale jeszcze nie mogłem dokładnie określić co to było. Na pewno coś silnego, ale jeszcze to nie była miłość.
Siedziałem w korytarzu, przysypiając na niewygodnym krześle, które od pewnej pory było moim nieodwiecznym przyjacielem. Ziewałem co jakieś kilka sekund i przecierałem oczy ze zmęczenia, ale nie chciałem zasnąć. Mógłbym przegapić moment kiedy Jimin się budzi, a tego pragnąłem uniknąć. To był zbyt ważny moment, żebym mógł od tak po prostu zasnąć, chociaż od rana czułem, że nie posiądę się ze szczęścia, gdy zaczęto wybudzać Jimina. To dzisiaj nastąpi ten dzień, gdy znów ujrzę jego oczy.
- Doktorze! Doktorze Lee! -nagle z sali Jimina wybiegł jego brat przywołując lekarza, który zajmował się Jiminem - Obudził się! Jimin się obudził!
- Jest pan pewny? - spytał go wspomniany lekarz.
- Tak! Zaczął się wiercić, po czym otworzył minimalnie oczy! - krzyczał pełen adrenaliny.
- Proszę tu poczekać. Zbadam go i przywołam panów - oznajmił, po czym poszedł do sali starszego Parka.
- Jungkook, on się obudził! -piszczał z radości, podbiegając do mnie.
Uśmiechnąłem się szeroko, nie wierząc w moje szczęście i coraz bardziej wierząc w mój szósty zmysł, który do tej pory się nie pomylił. Przytuliłem go niczym swojego brata, a w moich oczach zebrały się łzy szczęścia.
- Jihyun, nawet sobie nie wyobrażasz jak się cieszę.
- Z pewnością tak samo jak ja - odwzajemnił uścisk i spojrzał w stronę przeźroczystych drzwi.
Zrobiłem to samo co mój rówieśnik, spoglądając od razu na leżącego w łóżku chłopaka, a po moich policzkach spłynęły pierwsze krople. Widok jego otwartych oczu wzbudził we mnie niesamowitą ulgę w sercu, której naprawdę potrzebowałem. Wreszcie poczułem się dobrze.
- Mówił coś zanim wyszedłeś od niego?
- Nie. Nic nie zdążył przynajmniej powiedzieć, ponieważ od razu poleciałem po lekarza - odpowiedział patrząc z widoczną ulgą na starszego brata
- Jihyun! Coś się stało? Słychać jak się wydzierasz w całym szpitalu - powiedziała matka chłopaka, podchodząc do nas, a za nią zjawił się jej były mąż.
- Jimin się przed chwilą obudził - powiedział ściszonym głosem, nie mając ochoty na rozmowy z rodzicielką.
- To wspaniale! - uradowało się byłe małżeństwo.
- Więc dzisiaj decyzja w sprawie z kim zamieszka będzie podjęta - odezwał się pan Park spokojnym głosem, ustając koło Jihyuna.
Zacisnąłem pięści, wzdychając pod nosem ze zdenerwowania. Od sprzeczki w mieszkaniu chłopaka, nadal traktowałem pana Parka dość zdystansowanie oraz chłodnie. Byłem cholernie na niego zły, że był taki pewny, że Jimin na pewno z nim pojedzie. Chciałem zobaczyć jego minę kiedy okazałoby się, że jest inaczej.
CZYTASZ
Bystre Tanie Skarpety 1 |Jikook [p.jm & j.jk]
FanfictionPierwsza część bystrych tanich skarpet 2. Specjalnie dla was przepisałam rozdziały ze screenów usuniętej opowieści. Będzie dzięki temu również nieco poprawiona. Proszę doceńcie moją pracę, sporo wolnego czasu włożyłam w ponowne przepisanie wszystkie...