36

43 5 0
                                    

Jak Jungkook mnie poprosił, starałem się zasnąć. Przewracałem się z jednego boku na drugi. Odkrywałem się i przykrywałem pościelą. Spadałem z łóżka na podłogę i znów na nie wracałem. Rozkładałem się po całości mebla, ale to także nie było trafne. Nie potrafiłem zasnąć w dzień.

Po jakimś czasie, usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi. Zanim się obejrzałem, okazało się, że to moje wiercenie trwało z trzy dobre godziny, a Jungkook właśnie po tym czasie postanowił mi przynieść coś do jedzenia. Uparte dziecko. Do tego mnie nakarmił jak małą dzidzię, śmiejąc się dodatkowo pod nosem z mojej miny, a to wszystko dlatego, że zagroził nie zawołaniem mojego brata i przykłuciem mnie do łóżka bym sam do niego nie poszedł. Dopiero jak zjadłem wszystko co przyniósł, musnął mój policzek, zabierając miskę, w której dawniej była owsianka i ruszył do drzwi, oznajmiając, że mój brat będzie za pięć minut, bo już go powiadomił.

- Parszywy królik. - mruknąłem pod nosem, gdy miałem pewność, że Jungkook już mnie nie słyszy. - W kim ja się zakochałem.

- Zakochałeś, hm? - usłyszałem głos mojego brata, który mnie przestraszył tak, że prawie spadłem z łóżka.

- Jihyun. - podrapałem się po kraku, a z moich ust wyleciał nerwowy śmiech. - Kocham króliki. Przecież wiesz, że bardzo lubię zwierzęta.

- Błagam cię, nie musisz tego ukrywać - parsknął śmiechem. - Widać to.

- Od kiedy wiesz? - westchnąłem, odpuszczając. Ten kurdupel znał mnie lepiej niż jakikolwiek inny mój znajomy.

- Długo - przyznał, siadając na materacu zaraz obok mnie. - Wystarczy, że dłuższy czas poobserwowałem ciebie w jego towarzystwie i już wiedziałem.

- Dziwne, że on tego nie widzi. - westchnąłem, przecierając twarz zdrową ręką. - Zresztą co ja się dziwie. W końcu podobają mu się dziewczyny, więc nie wie co to zaloty mężczyzn kierowane w jego stronę.

- Wiedziałem, że jesteś głupi, ale nie, że aż tak - stwierdził, przewracając oczami. - Pomyśl nad tym co powiedziałeś, a nad tym co on robi.

- Kurwa, Jungkook już mi dzisiaj wystarczająco namącił w głowie swoją filozofią. - warknąłem. - O co wam chodzi? Jungkook. Jest. Hetero. Nie zakochałby się we mnie nawet jak tak mi się może wydawać.

- Nie przeklinaj - zaśmiał się cicho. - Weź to przemyśl lepiej, naprawdę. Wam obydwu to wyjdzie na dobre.

- I tak lada chwila umrę, więc po co tracić czas na zastanawianie się? - mruknąłem, odchylając głowę do tyłu. - To trochę bez sensu, nie uważasz?

- Nie mów, że umrzesz, ty głupi idioto - burknął, kładąc mi głowę na ramieniu. - Uwierz mi, że jak się zastanowisz to nie pożałujesz. Naprawdę.

- Jihyun, głupi smarkaczu, umrę. - zaśmiałem się, patrząc na niego z góry. - Nie miej już nadziei, bo jej nie ma.

- Nie umrzesz, to jest moje zdanie - spojrzał się na mnie. - Zastanów się, proszę. Zrób to dla mnie, a jak nie to dla mnie i Jungkooka. Mu też na tym zależy, ale on jest zbyt nieśmiały, żeby ci to przyznać.

- Nie ma mowy. - pokręciłem głową z uśmiechem. - Chce umrzeć. Pogódź się z tym braciszku, że nie mam już siły walczyć. Tym bardziej, że lada chwila nie będę miał dla kogo, bo zostanę sam.

- A ja? Jestem nikim? - zapytał cicho, odsuwając się ode mnie na jakąś odległość. - Jungkook cię potrzebuje. Nawet nie wiesz jak bardzo. Przez cały czas mieliśmy stały kontakt i nie wiesz ile razy pisał mi, że chciałby zobaczyć twój szczery i niewymuszony uśmiech, bo jesteś naprawdę dla niego ważny. Zrozum, że on się o ciebie martwi i chce, żebyś nadal żył.

Bystre Tanie Skarpety 1 |Jikook [p.jm & j.jk]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz