41

58 3 0
                                    

Po przebudzeniu się, sprawdziłem czy aby na pewno on nadal tutaj jest i nie zniknął, a wszystko co się zdarzyło to nie jest najpiękniejszy sen, który mnie spotkał. Na szczęście nie. Jimin nadal leżał koło mnie, wyglądając strasznie słodko, kiedy spał. Naprawdę nie zasługiwałem na jego miłość, a nawet na przyjaźń. Był zbyt idealny dla świata.

Przez ten cały czas, kiedy Jimin sobie drzemał, przeczesywałem jego włosy, całowałem jego pełne policzki i gładziłem jego skórę na nich. Nie mogłem się powstrzymać. Zwłaszcza, że gdy to wszystko robiłem, na jego twarzy błądził mały, prawie niezauważalny uśmiech, który rozczulał mnie w taki sposób, że musiałem zakryć sobie usta by przypadkiem nie wydać żadnego dźwięku i go nie obudzić. Uznałem, że miłość może być naprawdę wspaniała.

Resztę dnia spędziliśmy w łóżku, tak jak postanowiliśmy. Raz tylko zszedłem na dół, żeby zabrać jakieś przekąski i odgrzać nam obiad, bo oboje zdążyliśmy zgłodnieć przez ten czas. Te dwa słowa, których tak długo nie słyszałem, naprawdę odnawiały powoli moje, jak się okazało, bardzo złamane serce. Każdy jego szczery uśmiech sprawiał, że i ja również się cieszyłem, a najważniejszy mięsień podskakiwał z radości. Na tym mi zależało. Na spokoju.

Kolejnego dnia już wstaliśmy z łóżka, ponieważ nie chcieliśmy zostawiać znowu Jihyuna na pastwę bliźniaków, bo pewnie i tak miał przerąbane w Masan, więc od razu po ogarnięciu się oraz oczywiście ubraniu, zszedliśmy na dół by zrobić dla wszystkich śniadanie. Wiedząc, że przy Boram i Minhyuku nie warto być ze sobą tak blisko jak byliśmy poprzedniego dnia, postanowiliśmy się jeszcze nie pokazywać zbytnio, żeby nie przypadkiem którejś z bliźniaków nie zadzwoniło do ojca Jimina, bo byłoby bardzo źle. Zadecydowaliśmy również powiedzieć to tylko tym, którym ufamy i wiedzą, że nie wygadają. Było ich niewiele, bo tylko chłopaki z chatu i Jihyun, którzy na pewno by się ucieszyli z tej wieści.

- Jimin, nie pokażę ci na razie - westchnąłem, słysząc po raz kolejny prośbę, żebym pokazał jak wyglądam w szarym kolorze włosów, zaraz po tym jak wyszliśmy od fryzjera. Nie powiem, ten kolorek mi pasował. I to bardzo, ale go ukrywałem pod czarną czapką, żeby odkryć go dopiero w parku do którego się mieliśmy udać. - Obiecuję ci, że jak dojdziemy do parku to ci pokażę.

- No, ale Jungkookie. - jęknął niezadowolony. - Do tamtego miejsca jest kawał drogi, a ty mnie przecież teraz widzisz w odnowionym kolorze.

- Chcę, żebyś usiadł na ławce, bo jeszcze zemdlejesz - zażartowałem, śmiejąc się pod nosem.

- Obiecuję nie zemdleć. - przyłożył dłoń do lepiej piersi. - Na moje bijące serce.

- Dobra - zatrzymałem nas, stając przed nim. - Ale zamknij oczy i otwórz je, kiedy ci pozwolę.

- No dobrze. - westchnął, wykonując moja prośbę.

Uśmiechnąłem się zadowolony, zaraz ściągając czapkę ze swojej głowy i poprawiłem swoje włosy, ponieważ zdawałem sobie sprawę, że były w tamtej chwili roztrzepane. - Już, możesz otworzyć.

Od razu tworzył oczy, które dostały wytrzeszczu, a na jego twarzy pojawił się cudowny uśmiech.

- Mój seksowny króliczek. - objął mnie w pasie i złożył na moich ustach czuły pocałunek, po tym zaczynając się przyglądać moim włosom, delikatnie je układając.

- Twój, twój - lekko się uśmiechnąłem. - Byłoby warto poczekać?

- Nie. - zaśmiał się, całując mnie w czoło. - Im wcześniej mi to pokazałeś tym będę miał więcej czasu do nacieszenia się.

- Masz dużo, dużo czasu - zaśmiałem się wesoło. - W ogóle Taehyung się martwi. Trochę się z nim posprzeczałem, bo nerwy mi puściły.

- Nie powinieneś pisać z chłopakami w nerwach. - westchnął, spoglądając mi w oczy. - To zawsze się źle kończy, dlatego ja wyłączyłem telefon.

Bystre Tanie Skarpety 1 |Jikook [p.jm & j.jk]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz