28

56 5 0
                                    

W czasie gdy na takowym się w końcu znaleźliśmy, nasz autobus zdążył właśnie przyjechać. Usiadłem na pierwszym wolnym miejscu w zasięgu mojego wzroku, usadawiając się tuż pod oknem. Młodszy zajął natychmiast fotel koło mnie, uśmiechając się smutno. Nie mogłem jednak długo patrzeć na smutek mojej nieodwzajemnionej miłości, więc uśmiechnąłem się ciepło i zarazem pokrzepiająco, zaczynając masować z niezwykłą delikatnością skórę jego dłoni.

- Nie smuć się. Wszystko ułoży się z czasem i dopiero wtedy zobaczymy czy moje istnienie naprawdę nie było tylko głupotą, o której warto zapomnieć. Obiecałem po wybudzeniu się, że postaram się znów zacząć żyć normalnie, więc przez najbliższe parę dni, tygodni, a może i miesięcy nie musisz się martwić, że znów podejmę próbę odebrania sobie życia.

- Okay - westchnął, posyłając mi już trochę wyraźniejszy uśmiech. - Nie będę ci mówić, że twoje istnienie ma sens i to duży, bo i tak w to nie uwierzysz, ale to jest moje zdanie.

- Przyjaciele przychodzą i odchodzą, słońce - westchnąłem - Może nie zawsze w ten sposób, w jaki ja chce odejść, ale jednak. Nie ważne co by się działo, nawet zza grobu będę przy tobie, Jihyunie i reszcie skarpet. Mówisz, że moje istnienie ma sens i nawet nie będę zabraniał ci tak myśleć, ale nie o to chodzi, że nie uwierzę w twoje zdanie. Po prostu nie czuję się ważny w tym świecie. Los chce się ze mną bawić w kotka i myszkę, a ja chce po prostu zakończyć tę grę swoją przegraną. Nie lubię przegrywać, ale z losem nie mam szans. Istnieje dłużej we wszechświecie niż ja i upodobał sobie właśnie mnie na swoją zabawkę, z której życiem może robić co tylko mu się chce. Umierając przegram na ziemi, ale wygram poza nią.

- Przecież wiesz, że jesteś ważny dla Jihyuna, dla chłopaków, no i.. dla mnie - powiedział, spoglądając na mnie. - Masz jeszcze szansę wygrać. Każdy ma.

- Ja swoją utraciłem już dawno, ale nie potrafiłem przyjąć tego do wiadomości, mówiąc, że jednak wszystko się kiedyś ułoży. Moja dusza już dawno uciekła z ciała, bojąc się kolejnych tortur. Jestem martwy w środku choć moje serce nadal pracuje - wyszeptałem, odwracając na chwilę wzrok.

- Pomogę ci ją przywrócić, ale.. - przerwał, wzdychając. - Musisz mi na to pozwolić. Inaczej nic nie zrobię.

- Myślisz, że dusza może z powrotem wrócić do ciała? - spytałem smutno. - Ja nie za bardzo jestem do tego przekonany

- Jeśli się bardzo chcę i ma się odpowiednie wsparcie, można wszystko - złapał mnie za dłoń oraz uśmiechnął się do mnie lekko. - To drugie mogę ci zapewnić. Ale to pierwsze zależy od ciebie.

- Nie boisz się, że jak to nie wypali, będę w stanie zabić się szybciej niż było ustalane? - spytałem lekko zaciekawiony.

- Oczywiście, że się boję - spuścił wzrok, patrząc na podłogę. - Dlatego zrobię wszystko, żeby się udało. A to czego muszę się upewnić, może mi tylko w tym pomóc.

- Postaram się poczekać do momentu aż będziesz tego czegoś pewny. Nie wiem czy to będzie dla mnie złe czy dobre, dlatego trochę to nie fair - ścisnąłem jego dłoń mocniej - Możesz mi coś obiecać? Tak na przyszłość?

- Najpierw mi powiedz co to - mruknął. - Niczego nie potwierdzę bez świadomości co mam ci obiecać.

- Jak jednak się nie uda i... tym razem odejdę - mówiłem dość pewnie - Raz na jakiś czas odwiedzisz mój grób by zapalić znicz? Albo przynajmniej rzucić na wiatr krótkie "Cześć". Może i oczekuję za dużo, ale fajnie by było jakbyś mnie pamiętał choć chwilę.

- Jeśli coś takiego się jednak zdarzy.. To cmentarz będzie moim drugim domem - stwierdził, gładząc moją dłoń kciukiem.

- Nie wymagam od ciebie byś siedział na cmentarzu parę godzin, Jungkook. Pewnie będziesz miał rodzinę, którą będziesz musiał się zająć. Ja jestem twoim przyjacielem, więc będę niżej w randze niż twoja rodzina. Wystarczy mi ten znicz - uśmiechnąłem się ciepło.

Bystre Tanie Skarpety 1 |Jikook [p.jm & j.jk]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz