14. "Drań z niego"

2.6K 80 6
                                    

Naomi:

Sonny poszedł po dwudziestej. Livia natomiast została u mnie na noc. Dawno nie spałyśmy u siebie. Więc się cieszyłam, że mogę spędzić z nią więcej czasu. Ale następnego ranka nie było tak kolorowo.

Mimo tego, że pierwsze dwa dni i noce po rozstaniu były okej. Tak ten poranek był tragiczny. Musiałam wszystko odwoływać. Salę, kosmetyczkę, fryzjera, makijażystkę. I wiele wiele więcej. Chciałam by mój ślub był cudowny, dlatego też zaprojektowałam sama suknię i buty, bo chciałam by było wszystko zapięte na ostatni guzik, prościej mówiąc idealnie. Teraz wszystkie moje starania są do kosza.

Ubrałam ciemno zielone spodnie garniturowe, tego samego koloru marynarkę i czarną koszulę. Do tego czarne szpilki.
Pomalowałam się tak jak zwykle, naturalnie, by na pierwszy rzut oka inni myśleli, że jestem bez makijażu.
Włosy natomiast wyprostowałam i zostawiłam rozpuszczone.
Wyglądałam okej. Jak bym nie była po rozstaniu. Nie było po mnie tego widać.

Zeszłam na dół i skierowałam się do kuchni. Łzy zebrały mi się do oczu. Henry'ego nie było przy stole i nie popijał kawy. To była nasza rutyna. Siadam mu na kolanach i rozmawialiśmy. Teraz będę musiała się od tego odzwyczaić. Ale jak?

*******************

Dzień nie był wcale najgorszy, nie miałam chwili by rozmyślać o zerwanych zaręczynach. Wieczór okazał się paskudny, gdy nie spodziewanie do mojej Villi przyjechała, moja rodzina. Matka, ojciec, najstarszy brat-Eliot i jego dziewczyna-Sonia, drugi starszy brat-Nathan i młodsza siostra-Erika, która w tym roku idzie do drugiej liceum.
Moja rodzina nie była wcale uboga, ale nie była też szczególnie bogata. Więc gdy kupiłam tą chatę, przyjeżdżali do mnie bez zapowiedzi.

Nie powiedziałam rodzicom o Henry'm. Nie miałam do tego ani czasu, ani chęci.

-A gdzie Henry? -Zapytała mnie matka, na kolacji.

Matka-niska blondynka o zielonych oczach. Włosy miała do szyi. Mogłabym rzec, że urodę odziedziczyłam po niej. Była śliczna. Miała lekko opalana karnację. Zazwyczaj nosi zwykle jeansy i swetry. Wyglądała jak ciepła kobieta z cudowną rodziną. Lecz z charakteru była bardzo wścibska i okrutna.

-Emm. Nie mówiłam wam bo nie miałam do tego głowy. Ja i Henry. Emm. -Przerwałam, by złapać oddech. Nie pomagał mi fakt, że wszyscy mnie słuchali. Bez wyjątku. Oraz to, że moja rodzicielka bardzo upodobała sobie mojego byłego narzeczonego. -Zerwaliśmy zaręczyny. Ja zerwałam zaręczyny. -Poprawiłam się. Mama wypuściła sztućce z rąk, przez co zrobił się przeraźliwy hałas.

-Jak to zerwałaś zaręczyny? -Zaczął ojciec lekko zdenerwowany.

-Dowiedziałam się niedawno... Zobaczyłam niedawno, jak Henry całował się z jakąś dziunią na imprezie na którą poszliśmy. -Erika zasłoniła usta dłonią. Była w szoku.

Erika Martin-zwykła nastolatka o brązowych włosach, które sięgały jej do tali i tego samego koloru oczach. Dość wysoka. Karnację miała ciemną, po tacie. Miałyśmy dobry kontakt. Lubiłyśmy się sobie zwierzać. Zawsze siebie jako tako rozumiałyśmy. Była jedną z najbardziej zaufanych dla mnie osób.

Następnie wstała z krzesła i podeszła do mnie. Ja też wstałam. Ona automatycznie mnie objęła. By pokazać, że mnie wspiera. Czułam, że przy niej mogę wszystko, że z nią u boku jestem w stanie stawić czoła naszym rodzicą.

-Tak mi przykro. -Powiedziała bym tylko ja słyszała. -Co za śmieć z niego. Nigdy na Ciebie nie zasługiwał. Mam nadzieję, że nie płakałaś po nim. -Dodała takim samym tonem.

-Później Ci wszystko opowiem, po kolacji. Zapraszam Cię dzisiaj do siebie do sypialni, śpisz dzisiaj ze mną. -Tym razem to ja mówiłam tylko do Eriki.

Siedemnastolatka odsunęła się ode mnie i wysłała mi promienny uśmiech. Po czym wróciła na swoje miejsce.

-Drań z niego. -Usłyszałam nagle jak ktoś mówi mi do ucha. Odwróciłam głowę w kierunku Nathana, który siedział po mojej prawej stronie. -Jak go zobaczę to nie wiem co mu zrobię.

Nathan Martin-mój ulubiony brat. Naprawdę nie żartuję. Mamy świetną relację. Brunet, z zielonymi oczami i powalającym uśmiechem. Dziewczyny latały za nim jak mysz do sera. Lecz on nie znalazł jeszcze tej jedynej. Jest ode mnie tylko o rok starszy, przez co ta różnica wieku nigdy nie była tak widoczna.

Rozmawialiśmy przez jeszcze chwilę na temat Henry'ego, ale rodzice chyba zauważyli, że nie chce o tym rozmawiać, bo zmienili temat.

Nagle Alice do mnie podeszła i powiedziała, że ktoś do mnie przyszedł. Przeprosiłam wszystkich obecnych i poszłam na korytarz.

Gdy wyszłam z kuchni, zobaczyłam Sonny'ego! Nie wiedziałam skąd się tu wziął. Przecież mówił, że dzisiaj jest bardzo zajęty i nie będzie miał nawet chwili by pójść do łazienki.
Podeszłam do niego nie za bardzo wiedząc jak się zachować.

-Cześć. -Powiedziałam stając przed nim.

-Cześć. Przepraszam, że bez zapowiedzi i w ogóle, ale nie odpisywałaś mi i nie odbierałaś. Więc chciałem sprawdzić, czy wszystko w porządku i jak się czujesz.

Serce mi się kroiło. To było giga miłe z jego strony, że pofatygował się aż tutaj by sprawdzić jak się czuję.

-Nie. Wszystko jest okej. Miałam dzisiaj strasznie dużo pracy i nie miałam nawet minuty by myśleć o tym skurwysynie.

-Dobrze słyszeć. -Sonny podszedł do mnie, po czym przygarnął mnie do przytulasa. Objęłam go automatycznie. Moje ręce powędrowały do jego karku i barku. Jego natomiast odnalazły moją talię. Tak bardzo tego potrzebowałam, nawet nie zdawałam sobie z tego sprawy. -Nie ukrywam, chciałem też Cię zobaczyć. -Wyszeptał mi do ucha. Zaśmiałam się cicho.

-Widzę, że przeszkodziłem. -Usłyszałam za sobą głos Eliota. Odskoczyłam od Sonny'ego jak oparzona. Ale było już za późno. Eliot nas widział.

Teraz jest już za późno!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz