Epilog

2.1K 83 11
                                    

3 i pół roku później:

Sonny:

Siedziałem na miejscu pasażera, patrząc na dwudziesto pięciolatkę i noworodka. Uśmiechnąłem się pod nosem na ich widok. Podjechaliśmy pod dom.

-Poczekaj chwilkę. Pójdę pierwszy. -Powiedziałem. Dziewczyna kiwnęła głową. Pognałem do wejścia jak torpeda. Szybko zdjąłem obuwie i pognałem do salonu, gdzie słyszałem głosy. Stanąłem w progu.

-Tata! -Pierwszy zauważył mnie trzylatek. Kucnąłem gdy zaczął biec w moją stronę, oplótł mnie za szyję. Wziąłem go na ręce.

Connor Scott -moje oczko w głowie. Jest małą kopią mnie. Burza brązowych włosów, brązowe oczy, po swojej rodzicielce. Dołeczki w policzkach. Miał piegi, ale tylko na nosku, tak jak swoja mama. Charakter odziedziczył po części po mnie, po części po mamie.

-Co tam mały? Byłeś grzeczny? -Zapytałem chłopca. Pokiwał tylko głową. Spojrzałem za babcię trzy latka, podszedłem do niej, wciąż trzymając na rękach syna.

-Był bardzo grzeczny. Od kąt pojechałeś po dziewczyny, siedzimy tu jak na szpilkach. Chcemy ją już zobaczyć.

-Connor. -Chłopiec automatycznie na mnie spojrzał. -Pamiętaj, że z mamą bardzo Cię kochamy. Nie będziemy mieli dla Ciebie tyle czasu co zawsze, ale nie znaczy to, że jesteś nam obojętny. -Przygotowywaliśmy Connor'a od czterech miesięcy, że będzie miał rodzeństwo, że nie będzie miał naszej uwagi 24/7. Ale chłopiec jest bardzo dojrzały jak na swój wiek i rozumie to. -Mama i Rosie zaraz przyjdą. -Powiedziałem spoglądając na zegarek. -Chodźcie, przywitamy je. -Mały wziął ze stołu równo złożoną kartkę. Podszedł do mnie złapał za rękę i poprowadził do wejścia.

Stanęliśmy w przed pokoju. Drzwi wejściowe się otworzyły. Stała w nich moja żona, trzymała w wypielęgnowanej dłoni rączkę od fotelika, w którym leżała najśliczniejsza dziewczynka na świecie. Podszedłem do nich jako pierwszy i odebrałem małą od dziewczyny.

-Mama! -Chłopiec podbiegł do blondynki i ją przytulił, wzięła automatycznie go na ręce. -To dla Ciebie! -Wykrzyczał, wręczając jej laurkę. Dziewczyna ucałowała go w głowę.

-Dziękuję.

Byłem dumny z Connor'a. Nie widział się z mamą trzy dni. Był z babcią, bo mnie częściej w domu nie było, niż byłem.

Moja żona podeszła z trzy latkiem do babci i ją uścisnęła na przywitanie.

-Byłeś grzeczny? -Zapytała poważnie. Mały pokiwał tylko głową. -Idź do taty. Poznasz swoją siostrzyczkę. -Oczka chłopca rozbłysły. Blondynka odstawiła go na ziemię. Ten od razu podbiegł do mnie i uważnie przyglądał się swojej siostrze.

Spojrzałem kontem oka na kobiety. Przytuliły się, już bez żadnej przeszkody, w postaci małego brzdąca uwieszonego na szyi matki. Po chwili jednak były już przy nas.

-Coni. -Trzylatek od razu spojrzał na brązowooką. -To jest Rosie.

-Mogę ją na ręce? -Zapytał niepewnie.

-Tak, słońce. Pójdziemy do salonu, okej? -Złapałem za rączkę fotelika i skierowałem się do salonu. Chłopiec mnie wyprzedził.

Gdy weszliśmy do salonu, on już siedział na kanapie. Bardzo delikatnie wyjąłem moją córkę z fotelika i położyłem mu ją na kolankach.

Mały zgred głaskał swoją siostrę po głowie, bardzo delikatnie, by jej nie skrzywdzić. Moja żona widząc ich, wzruszyła się. Najstarsza w tym pokoju kucnęła przy wnukach i obserwowała noworodka.

*****************

-Rosie śpi. -Stwierdziła po dziewiętnastej moja żona.

-Connor. -Chłopiec wyszedł zza rogu trzymając w rączkach ogromny bukiet białych róż. Dziewczyna zakryła dłonią buzię.

-Jejku słońce. -Powiedziała, gdy trzylatek do niej podszedł.

-Gratulacje mamusiu. Mam przesłodką siostrzyczkę. -Blondynka wzięła go na ręce. Przytuliła go mocno do siebie, ale uważając na róże. Odstawiła go na ziemie. -To dla Ciebie. -Wystawił w jej stronę kwiaty. Brązowooka wzięła go od chłopca i wsadziła nos w środek bukietu, jak robiła zazwyczaj. -Jesteśmy giga dumni z tatą. Naprawdę byłaś dzielna. -Dziewczyna kucnęła i jeszcze raz go do siebie przytuliła. Zobaczyłem, że się wzruszyła.

Odebrałem od niej roślinę, by mogła przytulić się do syna mocniej.

-Mamusiu. Dlaczego płaczesz? -Zapytał zdezorientowany chłopiec. -Coś Cię boli? -Pokręciła głową przecząco. Odsunął się od rodzicielki. Podszedłem do miłości swojego życia i przytuliłem do siebie.

Swoje ręce ułożyłem na jej biodrach, ona swoje natomiast na moim karku. Przyciągnęła mnie do namiętnego pocałunku. Odsunęliśmy się od siebie, gdy zabrakło nam tchu. Connor nam ani razu nie przeszkodził. Był bardzo kulturalnym dzieckiem, nigdy nam nie przeszkadzał, traktował wszystkich z ogromnym szacunkiem. Jeszcze nigdy nie widziałem tak kulturalnego dziecka, ale nie mogło być inaczej. W końcu to dziecko jest moje i Naomi.

-Księżniczko, nie płacz. -Dziewczyna odsunęła się ode mnie i podeszła do chłopca. Ten złapał ją za mokre policzki.

-Mamo. Czemu płaczesz? Nie rozumiem, powinnaś się cieszyć. -Zaśmiałem się pod nosem.

-Bardzo się cieszę. Tak bardzo bardzo bardzo, że polubiłeś się z Rosie. Pamiętaj. -Brązowooki stanął sztywno. Zawsze tak robił, gdy chcieliśmy mu coś ważnego przekazać. -Twoja relacja z Rosie jest bardzo ważna. Nie możesz nikomu pozwolić, by ona się zniszczyła, bo będzie bardzo ciężko wam ją odbudować. Musicie się wspierać, bawić czasami kłócić. Ale najważniejsze by być przy sobie w trudnych dla was chwilach. Jesteś słońce od niej starszy i będziesz musiał dać jej przykład jak poprawnie się zachowywać. -Mały pokiwał głową. -Musisz mi, i tacie obiecać, że zrobisz wszystko, by ta relacja była zdrowa, by przetrwała. Oczywiście gdy twoja siostra będzie starsza, porozmawiamy i z nią. -Uspokoiła go blondynka. -Obiecujesz?

-Obiecuję, że ja i Rosie będziemy w takiej relacji, w jakiej Ty jesteś z ciocią Eri, wujkiem Natem i Eliotem. Oraz jak tata z Laurą. -Małżonka na mnie spojrzała. W jej oczach widziałem szczęście, które zapamiętałem na całe życie.

Teraz jest już za późno!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz