◇21

54 5 1
                                    

【---◇✫◈✫◇---】

Nawet nie zauważyłem kiedy zasnąłem. Aktualnie jest 20:00 a ja mam kilka nieodebranych połączeń od George'a. Szybko chwyciłem za telefon i zadzwoniłem do niego. Po kilku sygnałach odebrał.

-halo?- powiedziałem pospiesznie, bo chciałem się dowiedzieć co takiego się stało, że dzwonił aż 4 razy.

-możesz się spotkać?- jego głos jest drżący. Nie wiem co się dzieje, ale cholernie sie martwię.

-co sie stało?- spytałem niepewnie i zerwałem się z łóżka aby zarzucić na siebie bluzę.

-nie odpowiedziałeś na moje pytanie.- zrozumiałem, że nie chce mi tego mówić przez telefon więc czym prędzej zeszłem na dół.

-mogę.- szybko rzuciłem, bo skupiłem się na zakładaniu butów.

-czekam w parku.- rozłączył się. Przez stres nie mogłem zawiązać jebanego buta.

Gdy wkońcu wyszedłem z domu, dosłownie biegłem do ustalonego miejsca. Chce być jak najszybciej przy nim. Naszczęście park -jeden z wielu- był blisko i z moją szybkością, znalazłem się tam w zaledwie 4 minuty. To ten sam park, w którym pierwszy raz na siebie wpadliśmy. Mam ogromny sentyment do tego miejsca. Zauważyłem bruneta siedzącego na jednej z ławek i szybko podbiegłem.

-George! Co się stało?- zapytałem zmartwiony i kucnąłem przed nim aby móc spojrzeć mu w oczy.

-nie lubie, wręcz nienawidzę jak ktoś na mnie krzyczy. Wpadam w panikę.- powiedział i popatrzył się na mnie.

-ktoś na ciebie nakrzyczał.- złapałem go za ręce.

-mhm.- wyrzucił z siebie a ja nie mogłem juz wytrzymać i usiadłem obok niego, przytulając go.

-jak chcesz możesz mi powiedzieć co się stało.- zacząłem głaskać go po plecach aby oddać mu otuchy. On jednak pokręcił głową przecząco.- rozumiem.

Siedzieliśmy całe długie 10 minut w ciszy. Dałem mu czas aby się uspokoił i poukładał w głowie. Zupełnie go rozumiem. Widziałem kiedyś takie sytuację jak jedna osoba wpadała w panikę gdy ktoś na nią nawrzeszczał. Sam tak kiedyś miałem, ale w moim przypadku to minęło samo z siebie.

-już jest okej?- wkońcu zapytałem aby przerwać tą cholernie niezręczną ciszę.

-tak.- opadł całkowicie na moje ramię.

-jesteś zmęczony powinieneś wracać do domu.

-nie moge tam wrócić.- znów posmutniał. Zacząłem łączyć kropki. Wpadłem też na świetny pomysł.

-chodź.- wstałem i wyciągnąłem rękę w jego stronę.

-gdzie idziemy?- popatrzył zdziwiony.

-do mmie. Przecież nie będziesz się błąkał całą noc po mieście.- sam złapałem go za jego rękę i skusiłem do wstania.

-jesteś pewny, że do dobry pomysł?

-przecież już u mnie spałeś.- uśmiechnąłem się.

Goodbye MY Dream  | ᵈʳᵉᵃᵐⁿᵒᵗᶠᵒᵘⁿᵈOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz