Rozdział 9

1.6K 98 6
                                    

Kornet przez cały tydzień nie odpuścił. Codziennie rano pojawiał się w kuchni, a że kucharka miała dość jego ,, umiejętności" kulinarnych zawsze kazała mu pracować z Lilą.
Robił to, co zapowiedział. Podrywał ją i nic nie mogła poradzić na to, że jej serce biło mocniej z każdym wypowiedzianym przez jego słowem.
Na zajęciach nie spytał, ani nie ogłosił kolejnej karkówki. Natomiast tą, którą ostatnio zawaliła kazał jej poprawić na przerwie między lekcjami.
Był zbyt uroczy. Uśmiechał się i dotykał ją kiedy tylko nikogo nie było obok. A jeśli chociaż na moment zostali sami jego usta niezawodnie znajdowały się na jej wargach.
Miała ochotę go podrażnić. Sprawdzić, co zrobiłby, gdyby znowu urządzili imprezę, albo złapałby ją z papierosem, ale nie miała czasu.
Musiała się uczyć. Z matematyką zawsze szło jej bardzo dobrze, była jednym z najlepszych uczniów w klasie. Jednak odkąd dyrektorka przejęła ten przedmiot szło jej niesamowicie źle. Jak wszystkim zresztą.
Średnia ocen spadła drastycznie do jakiejś dwójki. Może innych to nie obchodziło, chcieli jedynie zaliczyć, w tej szkole i tak najważniejsza była jazda. Ale przecież ona miała stypendium. Musiała osiągnąć odpowiednią średnia, aby je utrzymać i robiła co mogła, żeby go nie stracić.
Więc kiedy tylko znalazła trochę czasu wyciągała podręcznik z matematyki. Dalej nie mogła jeździć na łyżwach, kiedy kara Braucha się skończyła dostała kolejną. Tym razem od dyrektorki, za przekleństwo wypowiedziane na jej zajęciach.
Minęły już prawie trzy tygodnie od jej powrotu do szkoły, a ona ani razu nie wyszła na lód. Przynajmniej oficjalnie, bo codziennie wieczorem włamywał się na lodowisku i ćwiczyła przynamniej dwie godziny. Nie mogła pozwolić sobie wypaść z formy.
Odkąd Brauch dał jej szlaban za wyjście z lodowiska przestała siadać z nim na ławce. Rozumiała, że był nauczycielem. Uciekał z zajęć, więc zasłużyła na karę, jednak obawiała się co zrobi, jeśli znowu usiądzie obok niego. I tak nie był zadowolony, co widziała po jego wzroku z drugiego końca lodowiska.
Co dziwne w czwartkowy wieczór znalazł ją opartą o bandę i wpatrującą się w taflę lodu. Nigdy nie podchodził, więc spojrzała na niego z zaskoczeniem.
  - Równo za dwa miesiące są zawody i startujesz.
  - Ja nie...
  - To ostateczna decyzja. Masz dwa miesiące. To twoja sprawa czy będziesz przez ten czas ćwiczyła czy siedziała na ławce. Jeśli chcesz ośmieszyć się, bo nie będziesz ćwiczyć to twoja sprawa.
  Nie zdążyła zaprotestować, bo odwrócił się i odszedł.
Była pewna, że powiedział to, żeby ją zmotywować, aby nie nabroiła i w poniedziałek wyszła na lód. Tylko przecież starała się jak mogła. Nie zrobiła nic specjalnie, aby założyć na karę.
Skoro nie mogła ćwiczyć normalnie to wieczorny, nielegalny trening wykonała o wiele bardziej intensywniejszy i dłuższy niż zwykle. Miała dwa miesiące, a za nic nie chciała dopuścić do kolejnego upadku na lodzie.
Niestety kiedy skończyła i wzięła prysznic zamiast do łóżka wyszła na korytarz i usiadła na fotelu na jego samym końcu. Otwierając książkę od matematyki westchnęła, ale nie mogła odpuścić. Szło jej źle, a musiała podciągnąć swoją średnią.
Siedziała tam może piętnaście minut, kiedy poczuła ręce na swoim ciele, przez co wrzasnęła.
Kornet skrzywił się, jednak i tak podniósł ją z fotela. Zajął jej miejsce i posadził dziewczynę sobie bokiem na kolanach. Jego jedna ręką wplątała się w jej włosy, podczas gdy druga dotknęła jej uda.
  - Co pan robi?- mrukneła, kiedy przycisnął jej głowę do swojego torsu.
  - Trzymam cię na kolanach.
  Chciała się wyrwać, aby spojrzeć w głąb korytarza, ale na to nie pozwolił.
  - Nie może pan... A jeśli ktoś tu przyjdzie?
  - Jest północ. Wszyscy śpią, ty też powinnaś. Jednak skoro się ciągle uczysz, to posiedzę z tobą.
  Przecież nie mógł tego robić. Byli w mało uczęstrzanej części korytarza i fotel stał tyłem do przejścia, ale przecież ktoś mógł stanąć obok i ich zobaczyć.
  - A nauczyciele?- walczyła dalej- Ktoś musi mieć dyżur i...
  - Ja mam dyżur.
  - A co z...
  - Lila, ucz się. Kończ i idziemy spać.
  Przesunął dłonią po jej włosach i poczuła jak brakuje jej powietrza. Zdecydowanie nie powinien tego robić.
  - Dopiero zaczęłam.
  - To co robiłaś cały wieczór?
  - Uczyłam się.- do zawodów, ale to też była nauka.
  Westchnął i poprawił książkę, którą ciągle trzymała na kolanach. Wystarczyło, aby pochylił głowę, by złożył pocałunek na czubku jej głowy. Był zdecydowanie za blisko.
  - Musisz zwolnić z tą nauką. Przesadzasz.
Przecież musiała się uczyć. Zarówno mnie dobrą średnią, jak i trenować, by się wygłupić się na zawodach.
  - Mówiłaś, że dobrze ci idzie z matematyki.
  Chciała unieść głowę, by na niego spojrzeć, ale na to nie pozwolił.
  - Nigdy tego nie powiedziałam.- Tego była wręcz pewna
  - Byłaś pijana.
  To wiele wyjaśniało. Miał jakiś dar znajdowania jej, gdy była w nietrzeźwym stanie. Ciekawiło ją, jakie jeszcze głupoty mu opowiadała.
Kornet popukał palcem w podręcznik.
  - Skup się. Nauka.
  Spojrzała na podręcznik, tylko znowu przesunął ustami po jej głowie.
  - Rozprasza mnie pan.- musiała przyznać.
  Wyprostował się, jednak nie wypuścił jej z objęć.
  - Postaram się tego nie robić.
  Wytrzymał jakieś pięć minut, po tym czasie znowu jego usta dotknęły jej głowy.
Powinna się uczyć, ale nie potrafiła go od siebie odepchnąć. Siedziała mu na kolanach,  chociaż nie powinna i czuła się z tym niesamowicie dobrze. Kornet miał chyba takie samo zdanie, bo błądził dłońmi po ciele dziewczyny, delikatnie ją masując, a jego usta co chwilę zagłębiały się w jej włosach.
Nawet tego nie zauważyła, ale musiała gwałtownie zamrugać, gdy obudziły ją słowa Korneta:
  - Skarbie, idziemy spać.
  - Nie.
  Dopiero śmiech nauczyciela uświadomił jej co jękneła.
  - Wystarczy, że do mnie przyjdziesz i cię przytulę. A teraz do łóżka.
  Po prostu mocniej się w niego wtuliła. Kornet mruknął coś i poczuła jak zmienia jej pozycję. Była pewna, że idzie, ale jedynie ziewneła przy jego ciele. Było za wygodnie, by coś zmieniać.
Oplotła nogami jego biodrami i musiał siłą zmusić ją, aby zwolniła uścisk. Postawił ją na podłodze, tuż obok drzwi do jej pokoju.
  - Jest pan okropny- stwierdziła z żalem.
  - Lila, jeśli teraz wylądujesz w moim łóżku to już na poważnie, a nie po to, żeby spać.
  To zdanie sprawiło, że uciekła do wnętrza swojej sypialni. Przytulanie się do nauczyciela to jedno, ale na pewno nie była gotowa, aby przespać się z nim.
Tylko kiedy położyła się do łóżka nie mogła zasnąć. Przewracała się z boku na bok rozmyślając o tym co powiedział.
Kornet dawał jej możliwość wyboru. Zdecydowanie czy chce z nim być. Nie była gotowa wskoczyć mu do łóżka, ale jedynego była pewna. Nie chciała, aby był nauczycielem. O wiele bardziej pragnęła, by trzymał ją na kolanach, tak jak przed chwilą.
Nie był idealny, ale ona też nie była. Jednak była pewna jednego: chciała spróbować związku z nauczycielem, nawet jeśli musiałaby pożegnać się z tą szkołą to było to tego warte.
Wyskoczyła z łóżka, zanim zdążyła się rozmyślić. Zamierzała zrobić to już teraz, skoro była pewna. Odpwiedzieć na pytanie Korneta. Powiedzieć ,,tak".
Liczyła na to, że Kornet jeszcze nie śpi. Zeszła ze schodów i znalazła się prawie u celu, półpiętro dzieliło ją tylko od parteru, kiedy rozległy się huk.
Podskoczyła i prawie spadła ze schodów, w ostatniej chwili zdążyła chwycić się barierki. Po głośnym huku rozległo się kilkanaście mniejszych i cichszych. Dobiegały gdzieś z dołu, z jakiejś sali na parterze.
Nie zdążyła zrobić nawet kroku. Zamrła, zaskoczona nagłym hałasem, kiedy na dole schodów stanął Kornet.
Nawet jej to nie zaskoczyło. Miał sypialnie tuż obok, więc był pierwszy na miejscu zdarzenia.
  - Lila?!
  Była zbyt zdenerwowana, by zwrócić uwagę na jego ton głosu. Ręce prawie zbielały jej na barierce, kiedy nie chciała jej puścić.
Już przeżywała taką sytuację i zdecydowanie nie chciała robić tego po raz kolejny.
  - Lila Leman.- z góry dobiegł ją głos dyrektorki, która schodziła po schodach.
  Otworzyła usta, ale nie wydobył się z nich żaden dźwięk. Próbowała skupić się na tym co się dzieje, wyłączyć emocje, kiedy Brauch stanął na dole schodów.
  - Fajerwerki w sali chemicznej- zakomunikował.
  Tysiące myśli przebiegło jej przez głowę. Jaki kretyn rozpala fajerwerki w pomieszczeniu, na dodatek w sali z odczynnikami chemicznymi?
  - Co masz na swoje usprawiedliwienie?
  Spojrzała gwałtownie na dyrektorkę. Przecież...
  Chyba musiała wyrazić swoje emocje na twarzy, bo Brauch ją poparł:
  - W środku nocy znajdujesz się tuż przy sali, gdzie przypadkiem wybuchły fajerwerki. Dziwny przypadek.
  - To nie ja- zaprzeczyła natychmiast.
  - Więc co tu robisz?
  Przecież szła do sypialni nauczyciela. Nie mogła tego powiedzieć. To było jeszcze gorsze niż gdyby przyznała się do winy.
  - Jesteś tu jedynie ty- dodała dyrektorka- Kornet złapał cię w trakcie ucieczki.
  Przebiegła wzrokiem po każdym z trójki nauczycieli. Przecież nie mogli w to wierzyć. Nawet nie była obok.
  Spojrzała wprost na Korneta. Patrzył na nią inaczej niż przed godziną, gdy siedziała mu na kolanach. Jego wzrok był chłodny, jakby jej nie wierzył. Przecież musiał jej zaufać. Spojrzała mu prosto w oczy, zanim znowu stwierdziła:
  - To nie ja.
  Przecież siedziała mu na kolanach, przytulał ją i całował. Musiał jej zaufać, uwierzyć, że mówi prawdę.
  - Wszystkie dowody są przeciwko tobie- odpowiedziała jej dyrektorka.
  Kornet nawet się nie odezwał. Nie wierzył jej.
  - A kamery?- rzucił swoje ostatnie koło ratunkowe- Sprawdźcie je, skoro mi nie wierzycie.
  - Tylko po co, skoro jesteś jedynym podejrzanym.
  Patrzyła prosto na niego, a on pokiwał głową na słowa dyrektorki. Nie wierzył w jej słowa. Nawet nie stanął po jej stronie, przecież mógł obejrzeć kamery, a uwierzył, że kłamie.
  - Jutro o ósmej w moim gabinecie.

Licz do ośmiu - Część II- Jessica Gotta Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz