Rozdział 18

1.7K 111 15
                                    


Miała za dużo nauki. Niedziela spędziła na nauce, ale to niewiele dało.
Miała wrażenie, że umie, ale ledwo odpowiedziała na połowę pytań na kartkówce z matematyki.
Sądziła, że Kornet trochę odpuści. Przecież widział, ile zajmuje jej nauka. Liczyła na jedno zadanie mniej, albo sprawiedliwą ocenę, ale tak się nie wydarzyło.
Na lodowisko poszła ze słabym nastawieniem i wcale się nie pomyliła. Tu też kompletnie nic się nie zmieniło. Brauch dalej był na nią wściekły i mimo, że hipotetycznie mogła nawet nie próbowała zakładać łyżew. Nie chciała znowu usłyszeć, że nie może jeździć i to na forum całej klasy.
Liczyła na to, że Brauch ją zawoła. Ruszyła w stronę szatni i czekała na komentarz, że może jeździć. Ale nic takiego nie nastąpiło.
Spędziła cały trening w szatni nad książkami i kiedy wróciła do pokoju Korneta zrobiła to samo. Zawsze zajmowała ten sam fotel i rozkładała podręczniki na kolanach.
Przez to, że musiała stawiać się na posiłkach miała jeszcze mniej czasu. Ilość prac domowych, które dostawała z dwóch przedmiotów sprawiało, że miała zbyt mało czasu na naukę.
Skupiła się na nauce tak bardzo, że przegapiła moment, gdy Kornet położył się do łóżka, ale jego komentarza wyrzuconego cierpkim tonem już nie dało się pominąć:
  - Zgasisz wreszcie te światło?!
  Zostało jej jeszcze kilka stron do nauki i to z jego przedmiotu, jednak miał rację. Byli współlokatorami i musiała to zaakceptować.
  - Przepraszam.
  Zgasiła światło i zabrała swoje książki do jednego pomieszczenia, gdzie jeszcze mogła się uczyć. Usiadła na podłodze w łazience, opierając plecy o ścianę prysznica i wróciła do nauki.
Nazajutrz znowu robiła to samo, uczyła się w pokoju. Miała wrażenie, że robi to cały czas. Albo się uczy, albo odrabia pracę domową.
Kiedy wypisał się jej długopis nawet nie myślała. Pożyczyła ten leżący na biurku Korneta. Przecież nie zamierzała go ukraść, planowała odłożyć, kiedy skończy pisać zadanie, a jako, że nauczyciela nie było akurat obok nie miała jak go spytać.
Tylko kiedy wrócił i zajął swoje standardowe miejsce za biurkiem nawet nie zdążyła wziąć oddechu, kiedy warknął:
  - Gdzie mój długopis?
  Odwrócił się do niej, jakby to był oczywisty wybór. Jakby była złodziejem, co kradnie wszystko, a przecież to był jedynie długopis.
  - Ja pożyczyłam go na chwilę, przepraszam. Mój się wypisał i...
  Niemal wyrwał długopis z jej ręki, gdy wyciągnęła go w jego stronę i rzucił, przerywając jej wywód:
  - Nie waż się dotknąć moich rzeczy.
  Przecież to była głupota. Nie zrobiła nic złego, ale miał rację. Nie powinna nawet tknąć jego rzeczy, bez pozwolenia.
Tylko mógł nie reagować tak ostro. Jakby była największym wrogiem.
Uciekła do łazienki, bo nie potrafiła powstrzymać łez. Potrzebowała tego co zawsze i nawet nie zastawiała się, kiedy wyciągnęła nożyk z kosmetyczki.
Podciągnęła rękawy bluzy i wciągnęła głęboko odddech, zanim przejechała ostrzem po ręce.
Pomogło, zawsze pomagało.

  - Lila, praca domowa.
  Przecież ją miała. Rozwiązała zadania i wrzuciła teczkę do torby, którą nosiła na zajęcia. Na pewno jej nie wyciągała.
  - Lila...
  Przecież były tam zadania z matematyki i teorii łyżwiarstwa, jak codziennie.
  - Moją cierpliwość się kończy.
  Normalnie powiedziałby, że zapomniała zabrać ją z pokoju. Ale nie mogła tego zrobić. Jak miała przejść przez salę, gdzie Kornet właśnie prowadził zajęcia bez wzbudzania podejrzeń ? Nie mogła pozwolić, aby ktokolwiek wiedział gdzie mieszka.
  - Nie zrobiłam.
  Sama słyszła swój głos i zabrzmiał bardzo słabo.
  - Tydzień dyżuru w kuchni. Jutro ją oddajesz.
  Najgorsze było to, że godzinę później miała zajęcia z Korentem, któremu musiała powiedzieć to samo.
Jego sala była zajęta nawet podczas przerw. Uczniowie przychodzili tam wcześniej, więc wejście do jego sypialni było niemożliwe.
  - Panno Leman, nie zapomniała pani o czymś?
Nie miała siły na niego spojrzeć.
  - Nie odrobiłam.

  Przecież sam sprawdzał jej zadania. Poszła do łazienki, a on wyciągnął teczkę z jej torby  i... położył na biurku.
Musiała przed całą klasą przyznać, że nie wykonała pracy domowej, bo był idiotą. Siedziała nad tymi zadaniami pół wieczoru.
Nie chciała na niego spojrzeć przez całe zajęcia. Wpatrywała się w ławkę przed sobą, nie podnosząc wzroku.
Nie mógł jej ukarać. Więc nawet nie skomentował jej odpowiedzi. Był pewien, że wywoła to komentarze, ale wrócił do zajęć.
Były jakieś długie, niby godzina, ale strasznie mu się ciągnęła. Nie potrafił nie wpatrywać się w Lilę. Wyglądała na załamaną, jakby to że zapomniała pracy domowej to był koniec świata.
Lila ociągała się po zakończeniu zajęć i kiedy wszyscy wyszli zamiast ją korytarz weszła do jego... ich sypialni.
Kiedy wszedł tam za nią stała przy jego biurku, wpatrując się w leżąca na jej teczkę.
Przecież leżała na samym wierzchu. Jak mógł jej rano nie zauważyć? Był pewien, czemu Lila tego nie zrobiła, bo nawet nie dotykała jego biurka.
Chwyciła teczkę i zapakowała ją do swojej torby z taką siłą, że aż się skrzywił. Minęła go bez słowa i zamknęła się w łazience.
Dopiero kiedy zamknęła drzwi z hukiem dotarło do niego, że chyba powinien coś powiedzieć. Przeprosić, a nawet nie odezwał się ani słowem.
Nie miał okazji, bo kiedy wyszła stamtąd kilkanaście minut później wyglądała już na o wiele spokojniejszą. Praktycznie od razu wyszła z pokoju i nie zdążył nawet otworzyć  ust.
Zrobił to, co ona. Poszedł na obiad i kiedy wrócił siedziała już na fotelu, oczywiście z książkami na kolanach. Pisała i nie chciał jej przeszkadzać.
Robiła to jak zawsze bardzo długo. I kiedy przed północą położył się do łóżka uciekła do łazienki.
Przebudził się koło trzeciej w nocy, kiedy kładła się koło niego. Oczywiście zajęła miejsce tak daleko od niego, jak się dało, żeby go nie dotknąć.
To był jej wybór. Skoro chciała chodzić spać tak późno to nie zamierzał komentować.
Jednak budzik zadzwonił wcześniej niż się spodziewał. Było jeszcze ciemno i słyszał, jak Lila jękneła zanim wstała.
  - Lila?
  - Mam dyżur w kuchni.
  Przeszła do łazienki, dając mu czas, aby spojrzeć na zegarek. Chwilę przed szóstą. Spała trzy godziny.
Nie powinno go to odchodzić, przecież sama poszła spać tak późno.
Jednak kiedy minutę później przechodziła obok niego musiał spytać:
  - Co znowu narozrabiałaś?
  Nawet w ciemnościach widział jak napieła plecy. Odpowiedziała dopiero gdy opuszczała pokój, więc przegapiła jego reakcję.
  - Nie miałam pracy domowej.
  Przecież to była jego wina. Nawet nie przeprosił i spytał o to tak, jakby był przekonany o tym, że nawaliła. A tak nie było.
Zobaczył ją dopiero na zajęciach, które prowadził. Nie patrzyła na niego, starannie unikała jego wzroku.
Jednak on nie mógł go od niej oderwać. Ziewała praktycznie non stop, a oczy przymykały się jej ze zmęczenia. Pierwszy raz od dawna zawachał się, zanim położył na jej ławce zadania domowe.
Jak zawsze odwróciła ją na drugą stronę, patrząc na ich ilość, zanim zabrała ją z ławki.
Pożałował swojej decyzji od razu. Opuściła ramiona, jakby miała dość wszystkiego. Przecież widział jak bardzo jest zmęczona. Chociaż raz mógł dać jej tyle zadań, co dostawali inni uczniowie, a nie trzy razy tyle.
Zwykle zostawiała rzeczy w pokoju po zajęciach z nim, ale tym razem wyszła z sali. 
Kiedy zajął swoje miejsce w stołówce jego wzrok od razu ją namierzył. Nie jadła. Położyła głowę na ręce, którą miała opartą o stolik i zamknęła oczy. Wyglądała na wykończoną, a przecież wiedział, że kiedy stąd wyjdzie zabierze się za rozwiązywanie zadań, które przed chwilą jej zadał.
Brauch zaczął mówić i oderwał jego uwagę od Lili. Na zbyt długo.
Usłyszał tylko łomot i kiedy podniósł wzrok Lila leżała na podłodze na brzuchu, na dodatek jakiś metr od jej stolika. Zerwał się z krzesła, zanim zdążył pomyśleć.
Był w połowie drogi do niej, kiedy śmiech, który rozległ się w stołówce po jej upadku nagle ustał. Bo Ben stanął koło szóstoklasisty, który był koło Lili i wymierzył mu taki cios, że ten się zachwiał.
W stołówce zapanowała cisza. Ben pomógł dla Lili się podnieść w momencie, kiedy stanął koło nich.
  - Cała trójka do mojej sali!- ryknął na pół stołówki.
 

Licz do ośmiu - Część II- Jessica Gotta Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz