Rozdział 28

1.4K 100 3
                                    


Budzik zadzwonił o wiele za wcześnie. Lila zajęczała, próbując namierzyć go bez otwierania oczu.
To niestety się nie udało i musiała spojrzeć, aby uciszyć ten dźwięk. Zamknęła oczy niemal natychmiast, opadła znowu na poduszkę.
  - Masz dyżur?
Nie zdziwił jej głos Korneta, jednak to, że rozbrzmiał o wiele za daleko. To skłoniło ją, aby otworzyć oczy. Już na stałe.
Nauczyciel siedział w jej fotelu, w całkowitej ciemności, oświetlony jedynie ekranem laptopa, który trzymał na kolanach.
  - Nie spał pan?
  - Miałaś mi mówić po imieniu. Poza tym pierwszy zadałem pytanie.
  - Borys,- to jedno słowo wystarczyło, by podniósł głowę znad ekranu- nie spałeś?
Przecież mu to obiecała, mówić do niego po imieniu. Poza tym lubiła to robić. Wzmagała się przed tym jak mogła, ale zawsze, gdy jego imię padło z jej ust wpatrywał się w nią z błyszczącymi oczami. Chciała więcej.
  - Nie- tym razem odpowiedział bez wachania.- Szukam nagrań z kamer.
  Przecież usiadł w fotelu, gdy ona szła spać, jakieś sześć godzin temu. Zarwał całą noc, żeby udowodnić jej niewinność?
  - Spóźnisz się na dyżur.
  - Nie chce tam iść - mruknęła, zmuszając się, aby usiąść na łóżku.
  - Było trzeba nie broić.
  - Nic nie zrobiłam!
  To skłoniło ją, aby wstać z łóżka. Otworzyła szafę zbyt mocnym szarpnięciem, wywołując prychnięcie Korneta.
  - Nie fochaj się. Gdybyś powiedziała mi o co chodzi mógłbym stanąć po czyjeś stronie. Na razie tylko się domyślałam.
Nie zamierzała mu nic mówić. Już i tak widział stanowczo za dużo, a nie była pewna, czy może mu ufać.
To był ciężki dzień, bo nie dość, że miała dyżur w kuchni za nie ściąganie to po dwóch godzinach od jego zakończenia czekał ją sprawdzian z matematyki.
Wiedziała, że pisząc go zachowywała się absurdalnie, ale nie mogła dać znowu komuś ściągać. Więc przysuneła sprawdzian tak blisko siebie, jak mogła. Pochyliła się nad kartką tak mocno, jak była w stanie, a kiedy skończyła od razu odwróciła go na drugą stronę.
Tym razem była pewna, że nikt nie miał szansy od niej ściągać. Żeby to osiągnąć musiał by chyba wyciągając lornetę i patrzeć przez okno.
Kornet nawet nie spojrzał na nią na zajęciach, które prowadził. Przecież ostatnio ciągle to robił, wpatrywał się w nią bez przerwy. Więc czemu nagle tego nie robił?
Kiedy rozbrzmiał dzwonek i wszyscy wstali ze swoich miejsc ona jak zwykle zwlekała. Liczyła, że coś powie. Spojrzy na nią, ale on zrobił coś zupełnie innego.
  - Kaja, zostań.
  Jak to Kaja? Przecież to nie było jej imię.
Kornet wpatrywał się wprost w jej najlepszą koleżankę. Ją ignorował całe zajęcia, nawet na nią nie spojrzał.
Zerwała się z krzesła i przy drzwiach była jako pierwsza. Przeszła przez pół korytarza i oparła się o ścianę, wypuszczając powietrze z płuc.
Była zazdrosna o swoją przyjaciółkę i nauczyciela? Przecież nie powinna nic do niego czuć.
A jednak czuła ten bezlitosny uścisk w żołądku gdy próbowała nie myśleć co dzieje się za zamkniętymi drzwiami sali.
Powinna była odejść, ale jakoś nogi nie chciały jej słuchać. Musiała zobaczyć kiedy Kaja opuści salę i z jaką miną to zrobi. Chciała mieć nadzieję, że to była zwykła rozmowa nauczyciel- uczennica. O jej wynikach, poprawie testu czy pracy domowej. Ale Kornet nie odbywał takich rozmów z nikim. Wszystko mówił na forum klasy.
Zaczęła pukać stopą w podłogę, odliczając czas. Trwało to zdecydowanie za długo, jakieś pięć minut, zanim Kaja wyszła z sali.
Od razu odnalazła ją wzrokiem i po chwili stała obok.
  - To było dziwne.
  Akurat Kornet wychodził ze swojej sali, więc mimowolnie podążyła tam wzrokiem. Ona gapiła się na niego, a on nawet nie spojrzał.
  - Pytał mnie o nasz piknik na lodowisku. W sumie o to jak to wyglądało. Co jedliśmy, gdzie siedzieliśmy...
  Przecież mógł ją o to spytać. Nie musiał wypytywać Kai. Wczoraj mówił o byciu razem, a dzisiaj ją ignorował?

  - Przebierz się.
Lila podniosła wzrok znad książki, która trzymała i zmrużyła oczy, patrząc na nauczyciela, który własnej wszedł do ich sypialni.
Ignorował ją cały dzień, a teraz wydawał rozkaz? Nie doczekanie.
  Po prostu wróciła do czytania. Skoro on ją ignorował ona też mogła to robić.
  Była aż nazbyt świadoma tego, że Kornet otworzył jej część szafy. Przez chwilę czegoś szukał, zanim rzucił w nią materiałem.
Usta rozchyliły jej się, kiedy dotarło do niej, co to jest. Jej sukienka.
- Powiniem założyć koszulę?- Kornet wpatrywał się tym razem w swoją część szafy i zupełnie ją ignorował, jakby mówił do siebie.
  - Co?
  Była pewna, że się uśmiechał, ale nawet na nią nie spojrzał. Znowu.
Nie zamierzała nigdzie iść. Ignorował ją cały dzień, więc ona mogła robić to samo. Wróciła do czytania, a przynajmniej próbowała się skoncentrować na tyle, by to zrobić.
  - Skarbie, ubieraj się.
  Podniosła wzrok i przepadła. Stał tuż obok niej, w rozpiętej, czarnej koszuli. Poprawił rękawy i mrugnął do niej, zanim zaczął zapinać guziki.
O co on wogóle pytał?
  - Nigdzie nie idę- mruknęła wreszcie.
  - Bo?
Robił to tak niesamowicie powoli, a może tylko jej się wydawało?
Zaschło jej w gardle i nie mogła oderwać wzroku do jego torsu. Nigdy tego nie robił. Ubierał się w łazience, przecież nigdy go nie widziała bez koszuli.
  -Nie idę.- powtórzyła.
  -Lila, oczy mam wyżej.
Zauważył. Wpatrywała się w niego jak glupia, a przecież stał tuż obok. Czuła jak jej policzki robią się gorące. Na dodatek się zarumieniła. Czym prędzej opuściła spojrzenie.
- Powiesz mi, czemu nie idziesz? - śmiał się z niej. Słyszała rozbawienie w jego głosie.
  - Ignorował mnie pan cały dzień- wyrzuciła mu wreszcie.
  - A co miałem robić? Przytulać cię na korytarz?
  Tego też nie chciała. Ale przecież mógł na nią popatrzeć. Uśmiechnąć się, zrobić cokolwiek.
  - Nie spytasz gdzie idziemy?
  - Gdzie nie idziemy?- powtórzyła
  - Na randkę.
Że co?
Na szczęście zapiął już koszulę. Stał obok, z tym bezczelnym uśmiechem na twarzy. A jej serce nagle zaczęło bić zbyt mocno.
  - Proszę, Lila, załóż sukienkę.
  Kornet zabierał ją na randkę. Prawdziwą, pierwszą w jej życiu. To było aż wręcz nierealne.
Podniosła ubranie i przeszła z nim do łazienki, kiedy za zamkniętych drzwi usłyszła jego krzyk.
  - Zrób koczek.
  Pochyliła się nad umywalką, wpatrując się w wiszące na nią lustro. Nie poznawała samej siebie. Oczy jej błyszczały, a usta rozciągały się w uśmiechu. Szczerzyła się do lustra jak głupia, bo nauczyciel zaprosił ją na randkę.
Czekał na nią, a i tak straciła za dużo czasu, wpatrując się w siebie. Założyła sukienkę i upieła włosy w kok.
Wystarczyło otworzyć drzwi, a poczuła na sobie jego wzrok. Teraz to on się gapił i wcale się z tym nie krył. Przesuwał spojrzeniem po jej ciele, sprawiając, że dostała gęsiej skórki.
Przestąpiła z nogi na nogę, pod jego spojrzeniem. Zdecydowanie nie czuła się komfortowo, kiedy tak na nią patrzył.
W końcu odchrząknął i odwrócił się. Kiedy to zrobił w końcu mogła wypuścić powietrze z płuc. Uświadomiła sobie, że wstrzymała oddech od momentu wyjścia z łazienki.
  Kornet podał jej kurtkę i bez wachania zaczęła ją zakładać, ale o jedno musiała spytać:
  - Gdzie idziemy?
  - Na piknik. Pokażę ci, jak to powinno wyglądać.
  Po raz kolejny chwycił ją za rękę, gdy wychodzili. Jakby byli dla siebie kimś więcej. Nie tylko nauczycielem i uczennicą.
Chciała wyrwać dłoń z uścisku, kiedy dotarli na korytarz, ale Kornet jedynie przesunął kciukiem po jej dłoni. Uspokajał ją, pokazywał, że nic jej nie grozi.
Bez słowa przeprowadził ją ścieżka między drzewami i wszedł na schodki prowadzące do tylnych drzwi na lodowisko. Cały wczorajszy dzień martwiła się o to, że zabroni jej tu chodzić. A on sam ją tu przyprowadził.
Nie mogła powstrzymać szybszego bicia serca, gdy podprowadził ją do bandy i stanął za nią, obejmując ją ramionami.
Jej piknik z Kają polegał na siedzeniu na lodzie, piciu wina i jedzeniu precli. Kornet musiał to wiedzieć, bo przecież wypytał o to Kaję i zdecydował się to przebić.
Na samym środku lodowiska leżała mata, przyniesiona z sali treningowej i na to został zarzucony koc. Dokoła zostało ustawionych kilka małych, czarnych lampionów z tlącą się w środku świeczką. Jak omieniała patrzyła na trzy talerze z przekąskami, rozstawione kieliszki i butelkę wina, tuż obok bukietu kwiatków.
  - I jak?- chciał wiedzieć Kornet.
  Wyglądało to jak na filmach. Piknik pośrodku, wielkiego, ciemnego lodowiska, oświetlony małymi lampionami.
Wciągnęła powietrze, chcąc odpwiedzieć, ale zamiast słów z jej ust wyszedł tylko urwany oddech. Łzy popłynęły po jej policzkach właśnie w momencie, gdy Kornet odwrócił ją w swoją stronę.
  - Czemu płaczesz?- jego twardy ją zaskoczył.
  - Ładnie.
  To jedno słowo, raczej sapnięcie wystarczyło, by zrozumiał. Chwycił ją w talii i sama objęła nogami jego biodra, gdy ją podniósł. Wtuliła twarz w jego płaszcz, aby otrzeć łzy, które nie chciały przestać płynąć.
  - Wiesz czemu piknik?- mruknął, gdy zaczął iść.- Bo ciągle śni mi się po nocach, gdy wychodzisz na niego bezemnie. Zakładasz tą sukienkę, robisz kok i sobie idziesz, sama. A zdecydowanie chciałem wyjść wtedy z tobą. Teraz będzie to wyglądało tak, jak powinno. Ty i ja.
Kornet posadził ją na kocu i kiedy wyciągnął kolejny koc, aby ją nim okręcić kolejne łzy spłynęły po jej policzkach.
  - To okropnie urocze, że podoba ci się tak, że płaczesz. - stwierdził, kiedy dziewczyna przechyliła głowę, by tego nie zauważył.
  Chwycił bukiet i podał jej, zanim podniósł butelkę z winem.
  - Nie!- krzyknęła, na co zamarł.- Mogę najpierw zdjęcie? Proszę.
  Wpatrywał się w nią dobrą sekundę, zanim odstawił wino, tam gdzie początkowo stało.
Chciała mieć to udokumentowane, żeby zapamiętać to na zawsze.
  - Dla Kai?- spytał, gdy wyciągała telefon.
  - Dla mnie.
  - Żeby było jasne- zaznaczył, gdy po chwili odłożyła telefon.- teraz jesteśmy na randce. Nie jesteśmy nauczycielem i uczennicą, nie rozmawiamy o szkole, a wino przynosiłem, bo jesteś dorosła, a chwilowo zapomniany, że jesteśmy w szkole.
Patrzyła jak rozlewa wino do kieliszków i kiedy podsunął jej jeden z nich spojrzał mu w oczy:
  - Dziękuję.
  - Przygotuj się skarbie, bo to dopiero początek.

Licz do ośmiu - Część II- Jessica Gotta Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz