Rozdział 1

3.5K 112 3
                                    


  - Cholera jasna.
  - Dzień dobry, panno Leman.
  - Cholera.
  Podjęła decyzję o odejściu ze szkoły dwadzieścia jeden dni temu, nie żeby liczyła. Nie żałowała. Dostała wybór i była pewna, że podjęłam najlepszą decyzję, jaką mogła.
Chciała zapomnieć, skoro już zdecydowała, nie chciała znowu o tym myśleć, rozważać czy jej zachowanie było słuszne. Zrobiła to i nie chciała do tego wracać. Tak było o wiele lżej.
Tylko Kornet stał w drzwiach mieszkania jej rodziny. Wyglądał tak dobrze jak zawsze, nawet lepiej. Bo jego czarna, rozpięta kurtka i brązowa koszula zbyt mocno podkreśla jego mięśnie. Jego zarost był krótszy niż zwykle, a włosy bardziej roztrzepane niż ostatnio gdy wiedziałam.
Chciała zamknąć drzwi, które ledwo zdążyła uchylić, ale zdążył położyć na nich dłoń, skutecznie ją od tego powstrzymując. 
  - Cholera.
  - Powtarzasz się.
  Ruch za jej plecami sprawił, że obejrzała się w głąb mieszkania. Ostatnie czego chciała to, żeby ktoś z mojego rodzeństwa go zobaczył.
Kroki były aż nazbyt słyszalne, a jej siostra była zbyt gadatliwa i zdecydowanie nie mogła zobaczyć Korneta.
Jedynym rozwiązaniem było położenie obu rąk na torsie mężczyzny i popchnięcie go z całej siły w tył.
Plan był zupełnie inny. Kornet objął dziewczynę w pasie i mimo, że przesunął się na korytarz, to  wylądowała tam z nim. Sięgnęła ręką do tyłu, zamykając za sobą drzwi i sekundę później została do nich przyciśnięta plecami.
Zrobił to tak szybko, że nie zdarzyła zaregować. Mężczyzna nachylił się i jego usta dotknęły jej.
Nie potrafiła powstrzymać jęku, który wydobył się z ust, a Kornet szczętnie wykorzystał to, że miała otwarte usta, pogłębiając pocałunek.
Odsunął się po długiej chwili i miała ochotę jęknąć, bo trwało to stanowczo zbyt krótko.
Aż przypomniała sobie kto właśnie ją całował. Nie mogła utrzymywać z nim żadnego kontaktu. To był już były nauczyciel i nie powinna nic do niego czuć.
  - Cholera, nie może pan...!
  - Przestań przeklinać.
  - Nie może pan tak przychodzić do mojego domu i...
  Jego jedna z brwi uniosła się do góry, a na usta wypłynął uśmiech. Jakoś nie potrafiła skończyć zdania, kiedy tak na mnie patrzył.
  - Lila, to ty mnie trzymasz.
Rzeczywiście to robiła. Trzymała go za poły kurtki, ciągnąć w swoją stronę, sama nie pozwalałam mu się odsunąć.
Natychmiast zwolniła uścisk i opuściła ręce wzdłuż ciała, jednak Kornet wcale się nie odsunął. Przesunął ustami po policzku dziewczyny, wywołując jej drżenie. Jego wargi znalazły się tuż przy uchu i kiedy zaczął w nie szeptać prawie ugięły się pod nią nogi.
  - Okropnie za tym tęskniłem, Lila. Za tobą.
  Chociaż może to drżenie nóg wywołane były przez jego słowa, a nie bliskość?
Musiała wziąć głęboki oddech, aby być w stanie położyć na nim swoje ręce i go odepchnąć.
Tym razem Kornet odsunął się odemnie o krok, stając prawie po przeciwległej stronie korytarza. I teraz wypowiedzenie słów było o wiele łatwiejsze.
  - Nie może pan tu przychodzić. Wybrałam, odeszłam ze szkoły i nie chce więcej pana wodzieć.
  - Podjęłaś najbardziej durną decyzję, jaką mogłaś. Uczyłaś się po nocach, żeby zostać i oddałaś to wszystko po jednej głupiej rozmowie! Nawet nie porozmawiałaś że mną!
Już wiedziała, że kiedy się zdenerwuje potrafi być naprawdę głośny, a nie chciała, żeby ktokolwiek go usłyszał.
  - Ciszej- mrukneła nerwowo.
  - Ostatnio pobijasz sama siebie w głupich decyzjach!  Odeszłaś, ze szkoły, bo... !
Jej mieszkanie nie było dobrze wytłumione, więc krzyki na korytarzu na pewno było słyszalne w jego wnętrzu.
Nie zastanawiała się długo, chwyciła Korneta za rękę i pociągnąła.
Byłam pewna, że nie odszedłby, gdybym poprosiła i na pewno nie przestałby krzyczeć. Więc pociągneła go za sobą.
Szedł bez prostestu i żeby porozmawiać w spokoju zabrała byłego nauczyciela do jedynego możliwego miejsca- małego pomieszczenia na rowery na początku korytarza.
  - Co ty masz z tymi składzikami?- mruknął, ledwo zamknęłam drzwi.
  Odwróciła się do niego przodem, ale starannie unikała patrzenia na twarz mężczyzny.
  - Nie możesz pan tak tu przychodzić i...
  - Cholera, Lila, odeszłaś ze szkoły!
  Znowu jej przerwał krzycząc.
  - Wyrzucili mnie- mrukneła cicho.
  - Nie wyrzucili! Podjęłaś durną decyzję, zamiast że mną porozmawiać!
Krzyczał, ale przynamniej się nie zbliżał. Stał dobry metr od niej i mimo, że zaciskał pięści to mnie nie przerażał. Nigdy nie zrobił nic, aby mnie wystraszyć.
  - Podjęła decyzję i...
  - Właśnie! Powinnaś przyjść do mnie!
  - Nie pozwolili mi, ja...
  Nawet nie miała jak się bronić przed jego krzykiem, bo nie pozwalał mi skończyć zdania. No
  - Nie pozwolili? A jakoś pić i palić mogłaś?! Robiłaś tam co chciałaś! To żadna wymówka!
Założyła ręce na piersi kiedy skończył swój wybuch. Widocznie czekał, aż się odezwę. Ale nie zamierzała tego robić.
  - Teraz się jeszcze obraziłaś?!
  Wrzasnął to z taką mocą, że aż się skrzywiłam.
Zamknęła oczy i wciągneła głęboki oddech, zaczynając odliczać do ośmiu.
  - Teraz będziesz liczyć!?
  Nawet nie zwróciła na niego uwagi. Liczyła dalej. Nie odezwał się, pozwalając jej dojść do ośmiu.
Dopiero kiedy skończyła, pozwoliła sobie otworzyć oczy i sapneła. Kornet stał tuż przed nią. Jak w zwolnionym tempie obserowowała jak podnosi jej podbródek do góry, zmuszając by spojrzała mu w oczy.
  - Przecież bym ci pomógł- zagrzmiał, patrząc prosto na mnie.
Jedynie pokręciła głową. Przecież on nie pomagał. A w szczególności nie jej.
  - Podjęłam decyzję- mrukneła po raz kolejny.
  - Durną, więc to załatwiłem. Wracasz do szkoły.
  Pokręciła głową. Nie mogła tego zrobić.
Nie straciła dużo zajęć. Odeszła tuż przed feriami, więc przegapiła jedynie tydzień zajęć. Jednak nie miała jak gdyby nigdy nic pojawić się znowu w szkole.
  - Powtórzę, bo chyba nie zrozumiałaś. Wracasz do szkoły.
  - Nie.
  Zostawiła to już za sobą. Przez te trzy tygodnie pogodziła się z myślą, że już tam nie wróci i nie chciała przechodzić przez to po raz kolejny.
  - Jeśli chodzi o mnie to nie chcę nic. Będę się zachowywał jak przykładny nauczyciel. Wrócisz do grupy Braucha i będziesz mnie musiała widzieć jedynie na teorii. Mogę nawet na ciebie nie patrzeć.
Musiałam zamknąć oczy. Nie mogłam dalej na niego patrzeć, bo zgodziłabym się na to, czego chciał.
  - Nie- powtórzyła.
  - Nie pytam, tylko informuje.
  To sprawiło, że wyrwała się z jego uścisku, otwierając oczy.
  - Nie jest pan już moim nauczycielem.
  - Więc mów mi po imieniu.
  - Nie.
  Kornet cofnął się o krok i powoli wypuścił powietrze z płuc. Nie odrywał spojrzenia od dziewczyny, co ją niepokoiło. Wolała gdy to robił.
  - Chyba nie sądzisz, że od tak można wyrzucić cię ze szkoły. Dyrektorka nie mogła kazać ci podjąć decyzji po tym jak kamery pokazały jak nauczyciel niósł się do jego sali lekcyjnej.  Specjalnie dała ci taki warunek, podobno naciskała, abyś podjęła właśnie taką decyzję. Gdybyś podjęła inną decyzję oboje zostalibyśmy w szkole. To, że tam uczę dodaje tej szkole reputacji i dyrektorka nigdy z tego nie zrezygnuje. A ja zamierzam być tam jeszcze minimum półtorej roku, potem zobaczymy.
  Planował być w szkole dokładnie tyle, ile zostało jej czasu do jej ukończenia i jakoś nie sądziła, że jest to przypadek.
  - Ja...- zaczęła to zdanie tylko dlatego, że wpatrywał się w nią, ale nie wiedziała jak skończyć, ani co wogóle chce powiedzieć.
  Brew Korneta powędrowała do góry, zanim stwierdził:
  - Na pewno chcesz coś powiedzieć o tym, że wracasz do szkoły. Idź się pakować.
  - Nie może pan tak po prostu tu przyjść i mną rządzić!- to była jej kolej na podniesienie głosu.
  - Lila, jechałem tu po ciebie ponad trzy godziny i jeśli myślisz, że odpuszczę to wogóle mnie nie znasz.
  Była pewna, że tego nie zrobi. Musiała go przekonać, aby zostawił ją w spokoju.
  - Zapisałam się do innej szkoły. Zaczynam w poniedziałek i...
  - Wypisałem cię.
  Powiedział to z takim uśmiechem na twarzy, że zadrżała.
  - Co?!
  - Nie możesz być jednocześnie w dwóch szkołach. Musiałem cię wypisać, z tego dziwnego liceum, by zapisać do akademii.
  Jej dłonie automatycznie zacisnęły się w pięści. Nie miał prawa decydować o jej życiu.
Zrobiła krok w jego stronę, a później drugi. Uderzyła pięścią w tors mężczyzny z dużą siłą, ale nawet się nie skrzywił.
  - Dupek.
  Korent przykrył jej dłoń swoją.
  - Lila i tak cię stąd zabieram. Decyduj, czy pakujesz się dobrowolnie, czy mam wymusić na tobie tą decyzję.
  Śmiał dalej nią rządzić. Zmuszać do czego, czego nie chciała i nie zamierzała na to pozwolić. Wyrwała rękę z jego uścisku i opuściła pomieszczenie, zatrzaskując drzwi z hukiem.

Licz do ośmiu - Część II- Jessica Gotta Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz