Rozdział 31

1.7K 120 12
                                    


Poczuł wibracje w kieszeni swoich spodni, co oderwało go od obserwowania osób znajdujących się wokoło. W towarzystwie podniesionych głosów wyciągnął z kieszeni telefon i spojrzał na wyświetlacz.
  - Muszę odebrać. - rzucił w przestrzeń.
  - Teraz?!
  Oburzone pytanie Braucha sprawiło, że na niego spojrzał.
  - To bardzo ważne- zaakcentował. - Najważniejsze.
  Za zamkniętymi drzwiami działo się dużo. Zdecydowanie powinien być tam i pomoc w podejmowaniu tej trudnej decyzji, ale były rzeczy ważne i ważniejsze.
Wyszedł z pomieszczenia i zamknął za sobą drzwi. Na wszelki wypadek odszedł kilka kroków, aby nikt go nie podsłuchiwał, zanim odebrał.
  - Tak, skarbie?
  Przez chwilę panowała cisza, już miał ochotę odsunąć telefon, by spojrzeć, czy połączenie dalej trwa, kiedy Lila wreszcie się odezwali.
  - Odwołali nam zajęcia... z panem.
Aż uśmiechał się na ton jej głosu. Jakby była zła, bo nie musiała się uczyć.
  - Z tobą.- poprawił automatycznie.
  - Z tobą.
  - Przecież ty nawet nie lubisz moich zajęć.
  Sądził, że zaprotestuje. Powie coś o tym jak bardzo lubić na nie chodzić, ale okropnie się  przeliczył.
  - Nie jest pan najlepszym nauczycielem.
  - Lila.
  - Borys, jesteś nie najlepszym nauczycielem.
Niby to była oblega, ale gdy wypowiedziała jego imię zdanie zupełnie zmieniło sens.
  - Jestem w pokoju...- przycisnął telefon mocniej do ucha, gdy wypowiedziała to z wachaniem.- Będziesz niedługo?
  - Skarbie, dzisiaj nie przyjdę.
  - Ale...
Na tym jej wątpliwości się skończyły.
  - Nie jestem w szkole. Mam dużo do załatwienia i nie wyrobię się dzisiaj. Przyjadę jutro.
  - Nie jesteś w szkole?- powtórzyła jak echo.
  - Musiałem wyjechać.
  Nie chciał nic zdradzać. Chciał jej powiedzieć, gdy będzie pewny, jak się to rozwiąże. Ostatnim czego chciał to narobienie jej nadziei, by potem wszystko się schrzaniło.
  - Mam spać sama?
  - Zaproś Kaję na nocowanie.
  - Mogę?
  Nie potrafił powstrzymać uśmiechu. Oparł się o ścianę chcąc być teraz koło niej, aby móc widzieć jej minę.
  - Miałam nie zapraszać gości.
  - I tak wie, że mieszkamy razem. Jeśli chcesz to ją zaproś.
  Przez chwilę nic nie mówiła i czuł, że coś się za tym kryje.
  - Zawsze mnie pan nosi do łóżka.- wytknęła mu wreszcie.
  - Przepraszam, skarbie, dzisiaj nie dam rady.
- Jutro pan... będziesz?
Ciągle miała problem z mówieniem mu po imieniu, ale przynajmniej próbowała. Był pewien, że nie robi tego specjalnie, by go zirytować, tylko z przyzwyczajenia.
  - Obiecuje, że jutro zaniosę cię do łóżka.
-Gdzie jesteś?
  - Skarbie, dowiesz się jako pierwsza. Ale jutro, załatwię wszystko, wrócę i wszystko ci powiem.
  - Nie muszę wiedzieć jako pierwsza- od razu zaprotestowała.
  - Musisz. Najpierw ty, później cała reszta.
  Przez chwilę oboje milczeli, ale z nią nawet te chwile nie było dziwne. W żadnym stopniu nie było to niezręczne, bo wiedział, że po drugiej stronie słuchawki jest Lila.
Usłyszał cichy szlest i miał wrażenie, że jego ciśnienie od razu się podniosło.
  - Położyłaś się do łóżka?
  - Usiadłam na fotelu.
  - Moim?
  - Nie.
  Westchnął, zanim zdążył się powstrzymać.
  - Psujesz moją wyobraźnię.
Roześmiała się do telefonu, wywołując jego uśmiech. Oparł się o ścianę i kucnął, aby było mu wygodniej.
  - Mówiłem ci kiedyś, że cię kocham?
  Nagle urwany śmiech powiedział mu co zrobił. Zepsuł.
Chciał jej to powiedzieć od kilku dni. Nie żałował, że to zrobił, tylko sposobu w jaki to uczynił.
Powinien zabrać ją znowu na randkę, zrobić w najbardziej romantycznej scenerii, jaką był w stanie wymyśleć. A wyrwało mu się to podczas rozmowy telefonicznej.
Chciał jej patrząc w oczy, mówiąc to. A tak wszystko zepsuł.
  - Nie musisz odpowiadać- dodał szybko.
  Zdecydowanie nie chciał wywierać na niej presji. Chciał by Lila była pewna, jeśli będzie w końcu skłonna to przyznać.
  - Nie jestem pewna odpowiedzi- przyznała po przerażąco długiej chwili.
  - Odpowiesz, gdy będziesz pewna.
  Wystrzelił z tym zdecydowanie za wcześnie. On był pewien swoich uczuć, ale Lila potrzebowała więcej czasu, który mógł jej dać.
  - Mogę zaprosić też bliźniaków?
  Właśnie wyznał jej miłość, a ona chciała zaprosić chłopaków na nocowanie? Przecież mieli tylko jedno łóżko.
  - Nie!
  Krzyknął, ale przecież zaregował tak jak powinien. Jak mogła myśleć, że się zgodzi.
  - No, dobrze.- mrukneła wreszcie z wachaniem.
  - Nie będziesz spać z chłopakami!- tym razem wrzasnął.
  - Przecież nie zamierzam. Chciałam ich tylko zaprosić na wieczór. Nie będę z nimi spać.
  Ulżyło mu. Wreszcie mógł wziąć głęboki oddech.
  - Mamy tylko jedno łóżko. Jak niby to miało wyglądać?
  - Miałem czarne myśli.- przyznał.
  - Nie zamierzałam z nimi spać.
  - Możesz ich zaprosić, tylko żadnego przemytu do naszego pokoju i wychodzą zanim nawet zbliżysz się do łóżka.
  - Przecież mam wolne. Mogłabym coś wypić.
  Była uroczo oburzona i po raz kolejny się uśmiechnął.
  - Jutro jest czwartek, masz zajęcia. - zaoponował pierwszym, co przyszło mu do głowy.
  - Nie odwołają ich? Wrócisz przed południem?
  - Prawdopodobnie odwołają.- mruknął przez zacisnięte zęby.
  - Więc mogę pić?
Sam to sobie zrobił. Znalazł wymówkę, ale bezsensowną.
  - Jedno piwo.- przyzwolił wreszcie.
  - Trzy.
  - Lila, to nie licytacja.
  - I tak pan nie będzie widział ile wypiłam.
  - Ale liczę, że się mnie posłuchasz. Jest różna między upijaniem się, a piciem dla przyjemności. Nie chcę, żebyś ją przekroczyła.
  Sądził, że zaprotestuje, ale nie zrobiła tego.
  - Na pewno jutro wrócisz?
  - Przecież ty tam jesteś, oczywiście, że wrócę.
  - I powiesz mi wszystko?
  - Każda rzecz. Odpowiem na każde pytanie, które zadasz.
  Nie zamierzał ukrywać przed nią prawdy. Chciał pytać ją o zdanie praktycznie cały czas. Drugi raz nie zamierzał popełnić błędu.
Najpierw Lila, potem wszystko inne.
  - Jestem w mieście, wiesz co to oznacza?
  - Że nie zaniesiesz mnie do łóżka?
  Uwielbiał to robić i żałował, że ten jeden dzień go ominie. Ale zamierzał nadrobić w przyszłości.
  - Tym razem sam mogę wybrać się do kwiaciarni. Więc jaki chcesz bukiet?
  - Nie możesz ciągle kupować mi bukietów.
  - Lubię, gdy się uśmiechasz, jak je dostajesz.- przyznał.
Kolejna rzecz przyszła mu do głowy, gdy Lila po raz kolejny zaczęła protestować.
  - Nie idź dzisiaj na lodowisko. Jeśli coś się stanie, nie będzie miał cię kto opatrzeć.
  - Przecież nic się nie stanie- zaprotestowała natychmiast.
  - Proszę, obiecaj, będę się tylko denerwował, jeśli tego nie zrobisz.
  - Dobrze, obiecuję.
  Zamilkła na chwilę i wyraźnie usłyszał jak wzięła głęboki oddech.
  - Nie zrobił pan nic głupiego?
  Nie do końca zrozumiał pytanie, potrzebował chwili, by je przeanalizować, gdy Lila zaczęła tłumaczyć:
  - Cały dzień o tym myślałam. Niech pan nie robi nic głupiego. Sama sobie obronię, nie musi pan stawać w mojej obronie i...
  - Borys. - poprawił ją
  - Przepraszam, wiem, że obiecałam, ale ciężko mi się przestawić.
  - Skarbie, nie robię nic głupiego. Uwierz, że dokładnie rozważałem to, co właśnie robię. A co do stawania w twojej obronie to żałuję, że zmieniłem to tak późno. Zamierzam to robić cały czas, więc się przezwyczaj.
  Drzwi od pomieszczenia, z którego przed chwilą wyszedł uchyliły się. Brauch obrzucił go spojrzeniem, zanim znowu wycofał się do sali. Zdecywanie nie był zadowolony.
Kornet odsunął na chwilę telefon od ucha, aby spojrzeć na wyświetlacz. Osiemnaście minut? Jakim cudem tyle rozmawiali? Miał wrażenie, że minęła dosłownie chwila.
  - Skarbie, muszę kończyć.
  Jej jęk rozczarowania tylko go rozczulił.
  - Zobaczymy się jutro. Śpij dobrze i nie pij dużo.
  - A ty nie rób głupot.
  Zapadła chwilowa cisza i chciał już odsunąć telefon, od ucha, kiedy przerwał mu jej głos.
  - Borys, kup goździki.

Licz do ośmiu - Część II- Jessica Gotta Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz