Rozdział 10

1.3K 101 7
                                    

Kilka minut przed ósmą zapukała do sypialni Korneta. Liczyła na to, że wcześniej był w takim samym stanie, jak ona. Przecież nawet się nie odezwał. Minęło kilka godzin i wierzyła w to, że przemyślał sprawę. Nie musiał jej wierzyć. Wystarczyło, żeby trochę jej zaufał, dał się wytłumaczyć i sprawdził kamery.
Nawet nie dał jej dojść do słowa. Otworzył drzwi i gdy na nią spojrzał zadrżała.
  - Nawet nie licz na to, że będę cię bronił.
  - Panie Kornet, ja...
  - Przyszłaś poprosić, żebym się za tobą wstawił? Nic z tego.
  Mówił tym tonem, którego nie cierpiała. Używał go tylko wtedy, gdy był wściekły. A przecież nic nie zrobiła.
  - Mógłbym pan...
  - Nie, nie mogę. Nic nie zrobię w twojej sprawie. To, że cię raz przytuliłem nie oznacza, że będę cię bronił.
  Już była pewna, że nic z tego. Nawet nie spytał o jej wersję wydarzeń. Uwierzył w to, co mówili inni, a jej nie zaufał.
Cofnęła się o krok, chcąc odejść. To i tak było bezcelowe. Nie chciał jej pomóc.
  - W sumie dobrze, że mi nie odpowiedziałaś. Nie wiem jak mogłem poprosić, abyś powiedziała ,, tak " i cieszę się, że tego nie zrobiłaś.
Zabolało. Poczuła, jakby ją uderzył, mimo, że stał dobry metr dalej.
Przecież właśnie szła, aby mu to powiedzieć, że chce byś z nim.
Jednego była pewna, że nie chce więcej tego słuchać. Prawie zdążyła dojść do drzwi, kiedy dodał:
  - Czasami naprawdę zachowujesz się jak małe dziecko.
Miała zaledwie kilka minut, żeby się opanować, a łzy jak na złość nie chciały przestać płynąć.
Na szczęście nie przyszedł, chociaż dobrze wiedziała, że jako nauczyciel, który ją ,, przyłapał" powinien.
I tak wiedziała, że jest na przegranej pozycji, więc nawet nie próbowała się bronić. Dyrektorka była przeciwko niej, pokazała to bardzo dobitnie.
Musiała wysłuchać kilkuminutowego przemówienia, zanim przystąpiła wreszcie do omawiania kary. Była pewna, że ktoś się za nią wstawił, albo po prostu dyrektorce zrobiło się jej żal. Nie było tak źle, jak myślała że będzie.
Dostała dwumiesięczny dyżur w kuchni, a więc również brak możliwości wyjścia ze szkoły. Skoro nie wychodziła to każdą sobotę miała spędzić pomagając w sprzątaniu lodowiska. Przez dwa miesiące miała zakaz jazdy na łyżwach. Przez ten czas miała bezwzględny zakaz opuszczania swojego pokoju w czasie ciszy nocnej. Wyjątkiem były momenty, gdy musiała udać się na kuchenny dyżur. Była na okresie próbnym, jakiekolwiek naruszenie regulaminu szkoły, miało skutkować jej wyrzuceniem.
Zdecydowanie nie miała ochoty nikogo wiedzieć. Musiała chodzić na zajęcia, ale takie kwestie jak śniadanie mogła pominąć. Więc niemal wbiegła na górę do swojego pokoju.
  - Co zrobiłaś?
  Bliźniacy nie zawiedli, siedzieli na podłodze, oparci o łóżko Kai, która krążyła dokoła.
  Lila rzuciła się na swoje łóżko, zanim wykrztusiła:
  - Nic.
  Opowiedzenie wszystkiego, co się wydarzyło przez kilka ostatnich godzin było trudne. Gardło samo jej się zaciskało, a wypowiedzenie słów stało się trudne. Pominęła niektóre kwestie, jak ta po co szła do sypialni Korneta, ale nie dopytywali i była im za to wdzięczna.
  - Musimy sprawdzić kamery- rzuciła od razu Kaja, gdy skończyła swoją opowieść.
  - Trzeba włamać się do gabinetu dyrektorki.
  - Lila wypada, będą ją obserwować.
  - Najlepiej zrobić to w dzień. W nocy za duże ryzyko.
  - Trzeba zrobić delikatna dywersję.
  - Lepiej nie, jeszcze znowu ją posądzą.
  - Przecież mówiłem delikatną.
  - Ile potrzebujemy czasu?
  - Nigdy tego nie robiliśmy. A żeby poprosić Damiana o pomoc?
  - Przecież...
  Lila leżała z głową wtuloną w poduszkę, nie komentując, jedynie słuchając.
Czuła dziwny ucisk w gardle. Zaufali jej. Nie musiała nic tłumaczyć, pokazywać nagrań z kamer, jej słowo wystarczyło.
Plotki zawsze roznosiły się szybko po szkole i tym razem było inaczej. Była uznana jako winna, a to co niby zrobiła było głupie. Każdy to wiedział, to nie był głupi dowcip, tylko zniszczenie mienia szkoły. Normalnie raczej byłaby z tego zadowolona, że wszyscy uważają tak samo jak ona. Ale nie kiedy byli pewni, że to jej wina.
Słyszała szepty za ledwo opuściła pokój. To jeszcze mogła wytrzymać, ale nie wszyscy byli tak dyskretni. Zanim doszła do klasy na parterze usłyszała z tuzin komentarzy odnośnie tego co zrobiła. Głośnych i donośnych, wręcz na cały korytarz, które zabolały.
Gdyby jeszcze była wina może odczułaby to inaczej, ale było odwrotnie. I komentarze bolały.
Odetchnęła z ulgą kiedy usiadła na swoim miejscu w klasie, ale nie na długo, bo nauczycielka spojrzała na nią ledwo przekroczyła próg pomieszczenia.
Komentarz o zamknięciu sali od chemii sprawił, że miała ochotę zapaść się pod ziemię. Głównie dlatego, że wszyscy na nią spojrzeli, a komentarze na nowo się wzmocniły.
Żaden nauczyciel nie stał po jej stronie. Rozumiała to, ale przecież byli nauczycielami. Powinno powstrzymać się od komentowania na całą klasę, przecież już została ukarana.
Najgorsza była lekcja matematyki z dyrektorką. Tam komentowany był każdy jej ruch i zawsze w negatywnym sensie. Otrzymała stos pracy domowej i pół lekcji spędziła przy tablicy rozwiązując równania, które były zdecywanie zbyt trudne, jak na poziom klasy.
Bała się najbardziej zajęć z Kornetem. Nauczyciel nawet nie usiadł. Wyciągnął kartki i odetchnęła z ulgą. Już wolała napisać test, niż znowu utknąć pod tablicą.
Tym razem wygrałaby zakład z Kają, bo jej wersja kartkówki zawierała tylko jedno pytanie. Przetłumaczenie definicji na łacinę.
Za wszelką cenę nie chciała na niego patrzeć. Starała się myśleć o czym innym, byle by nie płakać, czego była blisko.
Nikt jej nie wierzył, ale reakcja Korneta bolała najmocniej.
W końcu uznała, że chce z nim być. Niezależnie od sytuacji postanowiła dać im szansę i spróbować. Tylko mężczyzna wcale jej nie wierzył. Nawet nie spytał o zdanie.
Stos zadań, który dostała od niego na odchodne wcale nie zaskoczył. Tak samo jak komentarz o zbyt dużej ilości czasu, którą widcoznie posiadają.
Nic nie zmusiłoby jej, aby poszła na obiad, więc została w swoim pokoju. Opuściła go dopiero na trening z Brauchem.
Zawsze patrzyła na trening, nawet jeśli nie mogła jeździć. Na początku na ławce z Brauchem, ale od kiedy się na nią pogniewał z drugiego końca lodowiska.
Tym razem jej na to nie pozwolił. Gdy inni ćwiczyli ona wylądowała w szatni. Nie miała nic do roboty, oprócz gapienia się w ścianę.
Najgorsze było to, że nie mogła jeździć. Musiała nawet zrezygnować z wieczornych treningów.
Zawsze chodziła na lodowisko chwilę przez rozpoczęciem ciszy nocnej, ale teraz musiała z tego zrezygnować. Miała zakaz opuszczania pokoju po ogłoszeniu ciszy nocnej i nie chciała ryzykować.
Dobrze, że tego nie zrobiła, bo kilkanaście minut po ogłoszeniu ciszy nocnej ktoś zapukał do drzwi jej sypialni.
Otworzyła ze zdziwieniem wypisanym na twarzy. Brauch jedynie na nią spojrzał, zanim się odwrócił. Przynajmniej pofatygował się, aby wytłumaczyć:
  - Sprawdzam, czy nic nie broisz.
  Zatrzasnęła drzwi pokoju z hukiem i zabrała się za naukę.
Wiedziała, że nauczyciele są na nią źli. Pokazali to jasno na zajęciach. Od każdego, z kim miała lekcje wypowiedział przynajmniej kilkanaście komentarzy o tym co zrobiła. Część padła bardziej wprost, a reszty bardzo łatwo można się było domyśleć.
Przecież nie powinni tego robić. Nigdy wczesniej nie spotkała się z czymś takim. W jej szkole było to wręcz niemożliwe. A tu robili to wszyscy.
Została już ukarana i powinni odpuścić. Przynajmniej słowne potyczki, tak samo jak kartkówki na zbyt wysokim poziomie, przetrzymywanie jej przy tablicy czy uwagi, które nie powinny mieć miejsca. Jakby wszyscy stanęli przeciw niej, a nawet nie mieli żadnego dowodu, że to jej wina.
Pocieszała ją jedynie myśl, że jej kara miała trwać dwa miesiące. Nawet jeśli będą kontynuować swoje zachowanie, to przecież nie mogli przeciągać tego w nieskończoność. 
Przeżyła już jeden dzień, więc te pozostałe też da rady wytrzymać.

Licz do ośmiu - Część II- Jessica Gotta Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz