Rozdział 11

1.2K 81 3
                                    

Światło w jej pokoju nagle zgasło. Na zewnątrz ciągle było na tyle jasno, że nie zrobiło się zupełnie ciemno.
Zdążyła jedynie wstać z łóżka, aby sprawdzić, czy światła nie ma też na korytarzu, kiedy drzwi gwałtownie się otworzyły.
Kornet spojrzał na nią i mimowolnie zadrżała. On na nią nie patrzył. Nie od tygodnia, kiedy przyłapał ją na... w sumie na niczym. Na staniu na środku korytarza.
Wiedziała co tu robi. Sprawdzał, czy to nie jej sprawka. Ostatnio robili to często. Ilekroć coś się wydarzyło najpierw nauczyciele sprawdzali co robi Lila. Nie wspominając już o tym, że kilkukrotnie w ciągu nocy upewniali się, że jest w swojej sypialni.
Jedynie na nią zerknął, po czym odwrócił się i odszedł. Oczywiście zostawiając drzwi otwarte.
  - Mógłby pan za sobą zamknąć!- wrzasnęła za nim.
  - Mogłabyś chociaż przeprosić!
  Oczekiwał przeprosin? Nawet jej o nic nie spytał. Nie wysłuchaj jej zdania, tylko uwierzył w to, co mówili inni.
  - Pierdol się!
Stała w drzwiach, więc widziała jak się zatrzymał. Odwrócił się powoli.
Tylko co miał jej zrobić? Już i tak dostała każdą możliwą karę, jaką mogła.
Otworzył usta, ale nie dała mu odpowiedzieć. Trzasnęła drzwiami z hukiem.
Światło rozbłysło ponownie kilka minut później. Czekała jakieś pół godziny, zanim drzwi znowu się otworzyły.
  - Skasowali- wrzasnął Dev, ledwo przekroczyła próg.
  Widok Kai i Bena też jej nie zaskoczył, ale jako ostatni wszedł Filip, którego starannie zamknął za sobą drzwi. Aż podniosła się z poduszki, by usiąść prosto.
  - Usunęli cały dzień.- wtrącił Filip- To nie tak, że kilka godzin, albo jedną kamerę. Wywalili wszystko.
  Znała plan. Tylko nie wiedziała, że to dzisiaj włamali się do gabinetu dyrektorki, aby sprawdzić kamery.  Chwilowy brak prądu nabrał sensu. Tylko co tu robił Filip?
Jej uczucia musiały odbić się na twarzy, bo Kaja wyjaśniła:
  - Potrzebowaliśmy Filipa, by włamał się do systemu.
  - Kto usunął specjalnie. Niemożliwe, żeby zniknął tylko jeden dzień i to przypadkiem ten, który nam jest potrzebny.
  -Kto ma dostęp do kamer.
  - Dyrektorka, nauczyciele, pewnie wszyscy pracownicy szkoły...- zaczął wyliczać Ben.
  - Skoro my się tam włamaliśmy, to każdy mógł to zrobić.
  Tak skupiła się na rozmowie, że to iż Filip usiadł koło niej zarejestrowała dopiero gdy dotknął dłonią jej ręki.
Powinna to przerwać, odsunąć się, ale...
,, Jeśli chociaż zbliżysz się do tego nowego obiecuję, że zaciągnę cię do pustej sali i tak pocałuje, że już nigdy o nim nawet nie pomyślisz." Słowa Korneta powróciły do niej jak mantra. Niemal oczekiwała, że otworzy drzwi i spełni swoją prośbę. Mało tego, sama rzuciłaby mu się w ramiona.
Tylko była pewna, że to się nie wydarzy. Odrzucił ją, zerwał z nią, chociaż wcale nie byli razem.
Potrzebowała pocieszenia, nieważne od kogo. Chciała poczuć, że ktoś stoi po jej stronie. Nie komentuje za plecami i jest obok. Więc zostawiła rękę w uścisku chłopaka.
  - Da się jakoś odzyskać nagrania?
  - Trzeba by mieć główny dysk, a my nie wiemy gdzie się znajduje.
  - A gdybyśmy...
  - Dajcie spokój.- Lila wreszcie się odezwała, czym zwróciła na siebie uwagę całego towarzystwa- To tylko dwa miesiące. Odrobinę tą karę i o wszystkim zapomnimy.
  - Przecież jesteś niewinna, nie...- Kaja próbowała się bronić.
  Lila zerwała się z łóżka, ruszając w kierunku drzwi.
  - Zostawcie to w spokoju. Wpadniecie przeze mnie, a tego zdecydowanie nie chcę.
  Szarpnęła drzwiami i sapneła na widok Braucha i Korneta stojących tuż przed nimi. Ten pierwszy miał uniesioną dłoń, jakby właśnie chciał zapukać.
  - Panno Leman, przeszukanie.
  Już nie była Lilą, Kornet wrócił do tytułu, którego używał na początku i zawsze używał do tego swojego twardego tonu, którego nienawidziła.
  - Zajebiście.
  Wzrok obu nauczycieli powędrował nad nią, w głąb pokoju. Żaden nie skomentował jej odpowiedzi, nawet nie dali po sobie poznać, że ją słyszeli.
  - Lila zostaje, reszta wyjść.
  Musiała przesunąć się, aby pozwolić im wyjść. Przesunęła się pod ścianę, kiedy nauczyciele weszli do środka. Zwykle zajmowała parapet, ale aż nazbyt pamięta jak Kornet sam ją na nim posadził i za nic nie zamierzała usiąść tam znowu, przynamniej przy nim.
Brauch wyciągnął szuflady spod jej łóżka, natomiast Kornet otworzył szafę. Ostatnio nakrzyczała na niego, kiedy rozrzucił jej starannie ułożone koszulki, ale teraz zacisneła zęby.
Obaj byli na nią źli i nie wiedziała który bardziej. Chyba Kornet, bo tym razem nie bawił się w przesuwanie jej ubrań. Po prostu zepchnął cały stos na podłogę, po czym przeszedł do kolejnej półki.
Brauch był trochę milszy, bo wprawdzie przewalił wszystko, co miała w szufladzie, ale zostawił to w meblu. Tak samo posciel, która, mimo, że przewalona dalej leżała na jej łóżku.
Natomiast wszystko czego dotknął się Kornet lądowało na podłodze. Skrzywiła się, patrząc jak zrzuca na ziemię jej książki. Kosztowały dużo i nie było szans, że będzie ją stać na nowe, a on wywalił je, jakby nic nie znaczyły. Tak samo piłka golfowa i zdjęcie rodzinne, dla niej to były pamiątki rodzinne, a on zrzucił je w stos ubrań u swoich stóp.
Nie odezwali się ani słowem. Byli w jej pokoju dobrych kilka minut, a żaden nie wypowiedział ani słowa. Sama nie zamierzała zaczynać rozmowy i była wręcz pewna, że i tak jej nie odpowiedzą.
Wyszli, zostawiając ją z bałaganem, którego narobili i Lila pierwsze kroki skierowała w stronę kalendarza wiszącego na ścianie. Przewróciła stronę i zaznaczyła dzień, w którym jej kara miała się skończyć.
Dopiero wtedy odwróciła się w stronę bałaganu, wycierając ręką oczy. Da radę. To tylko dwa miesiące.
Nawet nie zdążyła skończyć sprzątać, kiedy rozległo się pukanie do drzwi. Miała źle przeczucia, ale gdy otworzyła drzwi miała mieszane uczucia.
Widok Filipa stojącego w drzwiach wywołał jej sprzeczne uczucia. Był miły, naprawdę miły. Od razu stwierdził, że mu się podoba. Była pewna o co mu chodziło, jasno postawił sprawę.
Tylko on nie był Kornetem.
Nie czuła przy nim tego mocniejszego bicia serca. Kiedy na nią patrzył nie czuła jakby zasychało jej w ustach. A gdy jej dotykał nie miała wrażenie, że coś ściska ją w żołądku.
Tylko Korent ją odrzucił. Jasno powiedział co o niej myśli. Nie wierzył jej, więc nie powinna nawet o nim myśleć.
  - Przejdziemy się?
  - Ja...
  Wiedziała o co pyta. Zapraszał ją na randkę, a ona nie była pewna czy tego chce. To na pewno nie była ostateczna decyzja, ale już jakaś.
Otworzyła usta i je zamknęła. Filip nie pomagał, uśmiechnął się, ale nie wykonał żadnego kroku, jakby pozwalał jej wybrać.
Miała odmówić, już jej to przeszło przez myśl, kiedy przypomniała sobie słowa Korneta. O tym, że ma nie zbliżać się do Filipa, bo pocałuje ją tak, że on nim zapomni. I okropnie tego chciała, żeby to zrobił.
Tak bardzo, że nawet zbytnio nie zastanowiła się nad tym co robi. Po namyśle nawet mogła powiedzieć, jakie to było głupie, ale zaregowała instynktownie. Uśmiech Filipa nagle znikła kiedy zbliżyła się do niej i go pocałowała. Musiał być zaskoczony, bo przez dłuższą chwilę się nie poruszył, aż w końcu odpowiedział na pocałunek.
Odsunęła się po chwili. To nie było to. Sama nie wiedziała co było nie tak. Przecież powinna czuć zupełnie to samo, co przy Kornecie. Ale tak nie było. Nie czuła kompletnie nic.
  - Filip, nic z tego nie będzie.
  Odsunęła się od niego o krok i dopiero wtedy uświadomiła sobie jak słabo to zabrzmiało. Przecież go pocałowała, a sekundę później go odrzuciła.
Jakby całował beznadziejnie, albo coś z nim było nie tak.
Było trzeba go nie całować, albo nic nie mówić. Pójść z nim na ten spacer i wtedy mu to powiedzieć. A nie wszystko na raz.
  - Pierdolnięta jesteś!
  Wcale jej nie zdziwiło, że był zły. Po co wogóle go pocałowała. Było trzeba od razu odmówić.
  - Filip, to nie tak...
  Nawet nie widziała jak skończyć to zdanie, ale na szczęście jej przerwał:
  - Nawet się do mnie nie odzywaj i módl się, abym cię nie wydał!
  Odszedł, zostawiając jej kolejny problem na głowie. Jeśli wyda komuś, że włamali się do gabinetu dyrektorki na pewno pożegna się ze szkołą.

Licz do ośmiu - Część II- Jessica Gotta Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz