Rozdział 13

1.6K 119 14
                                    

Przynajmniej dalej miał odrobinę szczęścia. Bo kiedy w końcu nastał dzień zawodów, na które zdecywanie nie chciał jechać wygrał zakład z Brauchem. Mógł pojechać własnym samochodem i męczyć się z uczniami tylko na miejscu. A jazda autobusem zawsze była najgorszym momentem wycieczki.
Więc kiedy dotarł na miejsce, wszyscy byli już na miejscu. Minął uczniów, którzy rozgrzewali się i znalazł Braucha.
Z ich szkoły miało wystąpić dokładnie osiem osób, ale że były to zawody na wyższym poziomie, a oni mieli wolny autobus, to pozwolili aby uczniowie pojechali też jako widzowie, lub wsparcie. Przynajmniej mieli szansę zobaczyć jak wygląda organizacja takiego wydarzenia, ale przez co robili jedynie większe zamieszanie.
  - Spóźniłeś się.- warknął Brauch, ledwo go zobaczył.
  - Masz listę startową?
  Rzucił wzrokiem na listę, którą wręczył mu Brauch, w sumie szukając tylko jednego nazwiska. Lila znajdowała się mniej więcej w połowie stawki, już to miejsce startowe nie było najlepsze. Zdecydowanie wolał, aby była gdzie na początku, albo na końcu. Nikt nie pamięta osób, które wystąpiły w środku.
Nawet nie wiedział czemu mu tak na tym zależy, aby dobrze jej poszło.
Dał jej szansę. Jasno pokazał, że chce z nią być. Tylko, że odmówiła w najgorszy możliwy sposób. Pokazała jak bardzo dziecinna jest. Zamiast po prostu przyjść i rzucić mu to w twarz, to prawie doprowadziła do pożaru. Jednego był pewien, skoro odmówiła nie zamierzał już więcej prosić.
Karał ją, ciągle kartkówki i stos prac domowych miały tylko jeden cel- aby nie miała czasu kombinować. Na razie działało. Minęły prawie dwa miesiące, do końca jej kary zostały jeszcze trzy dni- nie żeby odliczał, a ona nie zrobiła nic nielegalnego.
  - Panie Kornet, o której zaczną się starty?
  Głos Kai wyrwał go z zamyślenia. Był pewien, że pyta o coś zupełnie innego, ale nie wypowiedziała tego na głos.
  Spojrzał nad jej ramieniem na uczniów. Nie było jej tam, nie rozgrzewała się z nimi, więc zaczął wodzić wzrokiem po otoczeniu.
Zajęło mu dłuższą chwilę, aby ją namierzyć. Siedziała na ławce, tak bardzo oddalonej od reszty, jak tylko się dało. Pochyliła się tak bardzo, że prawie położyła się na swoich kolanach i wpatrywała się w swoje stopy.
Dzieliło ich kilkanaście metrów, a nawet stąd widział jak bardzo jest blada. 
Była przerażona. Miał wrażenie, że jeszcze bardziej niż na poprzednich zawodach. Jakby nie chciała tu być i siłą zmuszała się, aby nie wstać z ławki i po prostu nie wyjść.
Zmusił się, aby oderwać od niej wzrok i po raz kolejny spojrzeć na listę. Udał, że szuka, mimo, że doskonale wiedział, gdzie stoi jej nazwisko.
  - Panna Leman wystąpi o trzynastej dwadzieścia. Dziesięć minut wcześniej ma stać gotowa przy bandzie.
  Do tego momentu mieli jeszcze prawie dwie godziny, więc nie zdziwił się, kiedy chwilę po dołączeniu Kai do koleżanki, obie ruszyły w stronę głębi hali.
Dla niego mogły być gdziekolwiek, aby w budynku i żeby stawiły się na czas. Przynajmniej tak sobie powtarzał. Zdecydowanie wolał, aby była gdzieś obok, by mógł ją obserwować.
Musiał się skoncentrować, bo zawody się rozpoczęły. Zaczął pilnować listy i uczniów jednocześnie, aby każdy wyszedł na lód w dobrym momencie i w kompletnym stroju.
Lila pojawiła się dokładnie dziesięć minut przed startem i odetchnął z ulgą. To wcale nie tak, że przez ostatnią godzinę wypatrywał jej, chcąc sprawdzić... w sumie sam nie wiedział co.
Miała na sobie czarne legginsy i długą bluzkę w tym samym kolorze, oraz łyżwy. Te stare i zniszczone, które kiedyś dostała, wyglądające jakby mogły rozlecieć się na kawałki pod wpływem najmniejszego uderzenia. Przecież kupił dla niej lepsze, ale jakoś był pewien czemu wybrała właśnie te.
Specjalnie nie podszedł, stał kilka kroków dalej, patrząc jak drżą jej ręce. Zacisnęła je w pięści, ale i tak był tego pewien. Była cała napięta, jakby przygotowała się do walki.
Zasłużyła sobie na to. Przecież sama to wybrała. Mógł stać obok i ją pocieszać, ale wybrała najgłupszą możliwa opcje.
Czas płynął jakoś niesamowicie powoli, występ poprzedzający jej trwał i trwał.
Kiedy spiker wymówił jej nazwisko widział jak wzięła głęboki oddech i zamknęła oczy, zanim wyszła na lód.
Przeklnął, ale niewiele to dało. Po raz kolejny postanowiła jechać z zamkniętymi oczami.
Po chwili jego dłonie zacisnęły się na bandzie. Potknęła się już przy drugim kroku. Już widział, że będzie źle.
Obserowował jej jazdę na środek lodowiska, robiła to jakoś inaczej, cięższej niż zwykle. Jakby czuła się mało komfortowo, jakby nie jeździła od kilku miesięcy.
  - Cholera, Brauch powiedz mi, że z nią ćwiczyłeś.
  - Przecież miała karę.
  - Puściłeś ją na zawodowy po trzech miesiącach bez treningu?!
  Wrzasnął, ale niewiele go obchodziło to, że ludzie na niego spojrzeli.
Był pewien, że Brauch to robi. Że znalazł czas na dodatkowe treningi z Lili, tak samo jak z innymi uczniami biorącymi w udział w zawodach.
Gdyby wiedział sam by to zrobił. Wziął ją na lód, aby poćwiczyła. Po takiej przerwie nie miała szans pojechać dobrze.
To była porażka. Każdy, najdrobniejszy ruch robiła ciężko i z licznymi błędami. Nie zawachała się, jakby ustaliła w głowie plan tego, jak ma pojechać.
Kiedy zrobiła rozbieg do skoku zaklnął. Wylądowała, ale ledwo utrzymała równowagę. Przy kolejnym już nie poszło jej tak łatwo. Wylądowała bokiem na lodzie i aż się skrzywił.
  - Cholera, Brauch.
Po prostu chciał, aby ten występ już się skończył. Aby muzyka przestała grać i żeby wreszcie zeszła z lodu.
Wokoło panowała głucha cisza, jakby każdy chciał obejrzeć jej porażkę. A przecież to nie była jej wina, tylko ich. Wysłali ją na zawody zupełnie nieprzygotowaną i była pewna, że tak to będzie wyglądać.
Odetchnął z ulgą, kiedy w końcu to się skończyło. Chociaż były to najdłuższe minuty w jego życiu.
Poszedł do niej wraz z Brauchem kiedy stanęła poza taflą. Już otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale drugi nauczyciel go uprzedził:
  - Beznadziejnie, Lila. Popełniałaś każdy możliwy błąd, jaki był możliwy.
  Cholera.
Już i tak była blada. Jej oczy były zaszklone, jakby miała się rozpłakać. Zacisnęła ręce w pięści i drżała na całym ciele.
A Brauch jeszcze po niej pojechał. Przecież to nie była jej wina. Był wręcz pewien, że starała się jak mogła. Ale czego chciał Brauch, po trzymiesięcznej przerwie od treningów?
Brauch spojrzał na swój notatki z notami sędziów.
  - Brawo, to będzie chyba najgorszy wynik w historii szkoły.
  I tak długo wytrzymała. Sam by pewnie odszedł od razu, a ona zrobiła to dopiero teraz. Był pewien, że walczy ze łzami, ale nie uroniła ani jednej. Przynajmniej przy nich.
  - Cholera, Brauch! Nie możesz tak po niej jechać.
  - Niby czemu nie? Zasłużyła. Ostrzegałem, że i tak pojedzie na zawody, nieważne co zrobi. To, że dostała szlaban nic nie zmienia.
  Miał ochotę go udusić. Gdyby tylko wiedział wszystko potoczyłoby się inaczej. Poćwiczyłby z Lilą, albo zupełnie wypisał z zawodów. Co innego szlaban, a co innego porażka na oczach kilkuset osób.
Wcale go nie zdziwiło, że nie zobaczył jej przez kilka następnych godzin. Na jej miejscu też nie chciałby nikogo widzieć.
Nie mógł się powstrzymać, aby co chwilę nie lustrować sali wzrokiem, aby nie przegapić kiedy przyjdzie.
Zawody zdążyły się skończyć, a Lila nie wróciła. Wszyscy zdążyli się spakować, kiedy skończyła mu się cierpliwość. Podszedł do Kai, która co dziwne od dobrej godziny chodziła między innymi uczniami.
  - Gdzie Lila?
  - W łazience- odpowiedź była natychmiastowa i jakoś sądził, że to nie była prawda.
  - Jedziemy. Ma być tu za minutę.
  Nie zdążył odejść, zanim Kaja wyciągnęła telefon. Minutę później Lila już stała obok niej.
Wyglądała tak samo źle jak wcześniej. Założyła bluzę, nasunęła na głowę kaptur i włożyła słuchawki do uszu. Jakby chciała odciąć się od otoczenia. W pełni to rozumiał.   
Musiał zmusić się, aby do niej nie podejść. Chciał ją przytulić. Zabrać do swojego samochodu i znowu posadzić na swoich kolanach, pozwalając, aby wypłakała się w jego koszulę.
Ale nie mógł. Nie mógł z nią być. Dzieliła ich zbyt duża różnica wieku, co skutecznie udowodniła. Nie mógł brać jej na poważnie.

Licz do ośmiu - Część II- Jessica Gotta Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz