Rozdział 19

1.7K 121 8
                                    

Stanęli w równym rządku przed jego biurkiem, kiedy się o nie oparł. I tylko Lila nie chciała spojrzeć mu w oczy. Wpatrywała się w swoje stopy z pochyloną głową tak mocno, że nie widział jej twarzy.
  - Popchnął ją!- wrzasnął Ben, zanim zdążył otworzyć usta.
  - Obraziła mnie!- dodał obwiniony.
  - Pozwoliłem się odezwać?
Już dawno się nauczył, że czasami nie można było im pozwolić dojść do słowa.
To Lila wyglądała na najbardziej winną, tylko jakoś wierzył Benowi.
Zwrócił się najpierw do szóstoklasisty, który poruszył się gwałtownie pod jego spojrzeniem.
  - Miesiąc w kuchni, z zakazem wejścia na lód. Wyjdź.
  Poczekał, aż to zrobi, zanim spojrzał na Bena.
  - Zasłużył!
  - Powinieneś dostać to samo, ale stanąłeś w obronie dziewczyny, więc to cię ratuje. Następnym razem nie będę tak łagodny. Wyjdź.
  Lila nawet nie drgnęła kiedy przyszła kolej na nią. Nie podniosła głowy do góry.
Dopiero wtedy miał okazję się jej przyjrzeć i zaklnął. Miala rozerwany rękaw bluzy.
Minął ją i odezwał się dopiero kiedy, był w drzwiach ich sypialni.
  - Chodź.
  Zdążył znaleźć apteczkę, zanim usłyszał jej kroki w pokoju.
  - Siadaj.
  Usiadła na brzegu łóżka i położyła złączone ręce na swoich udach. Wpatrywała się w nie, kiedy kucnął przed nią.
  - Chcę odejść.
  Dobrze, że był blisko, bo by nic nie usłyszał.   Głos jej drżał i dopiero teraz zauważył jak trzęsą się jej ręce.
Chwycił podbródek dziewczyny i podniósł go do góry. Dopiero teraz zrozumiał. Miała zaciśnięte wargi, które drżały, a jej oczy zaszkliły się niebezpiecznie. Robiła wszystko, żeby się nie rozpłakać. A on postawił ją z chłopakami, jakby też była winna, a przecież była ofiarą.
  - Nie daje rady. Chcę odejść ze szkoły.
  Tym razem patrzyła mu w oczy, gdy to mówiła. Pierwsze łzy popłynęły po policzkach dziewczyny i prawie przestał oddychać.
Objął ją w pasie i pociągnął, zmuszając, aby zsunęła się z łóżka i usiadła mu na kolanach ma podłodze.
Wzmocnił uścisk i przytulił ją do siebie najmocniej jak potrafił. Pozwoliła, aby to zrobił, ale nie zrobiła nic, aby oddać uścisk. W sumie nie powinno go to dziwić.
  - Nie chcę już tam iść. Znowu będą się śmiać, a ja...
  Przecież sam ją do tego zmusił, aby chodziła na posiłki do stołówki. Widział, jak bardzo źle się tam czuje. W sumie spędzała czas, wpatrując się w swój stolik, zamiast jeść.
Śmiali się, zamiast pomóc jej się podnieść. Gdyby myślał chociaż odrobinę powinien ukarać każdego, kto był wtedy w stołówce.
To przypomniało mu o jej ręce. Rozluźnił uścisk i chwycił za jej rękę. Już przez rękaw bluzy czuł, że coś jej nie tak. A kiedy podciągnął go wyżej zaklnął.
Znowu miała założony bandaż. Zrobiła to po raz kolejny. Cieła się, mimo, że była tuż obok niego.
Zabrał ją do swojej sypialni, aby mieć na nią oko. Miał obserwować ją cały dzień i pilnować, by nie robiła nic głupiego. A przegapił ten moment.
  - Skarbie...
  Wtuliła w niego mocniej głowę, jakby nie chciała na niego patrzeć.
  - Wtedy nie myślę. Boli i nie muszę myśleć o innych rzeczach.
  - Lila...
  - Pożyczyłam pana nóż. Przepraszam. Nie mogę dotykać pana rzeczy- próbowała wstać, więc przycisnął ją do siebie mocniej, aby nie mogła tego zrobić.- Umyje i oddam.
  To, że wzięła jego rzecz bez pytania było dla niej ważniejsze, niż to, że się kaleczyła.
  - Przepraszam.
  Powtórzyła to raz jeszcze i musiał gwałtownie zamrugać, aby pozbyć się łez z oczu. Zupełnie nie wiedział co powiedzieć. Ścisnęło mu się gardło i zabrakło słów.
Trzymał dziewczynę na kolanach, masując ją po plecach. Nie miał pojęcia jak długo. Praktycznie się nie poruszała i po jakimś czasie dotarło do niego, że zasnęła.
Przesunął się, aby oprzeć się o brzeg łóżka, żeby było mu wygodniej, kiedy dotarło do niego, że nie mogą tak siedzieć. I nie dlatego, że tego nie chciał.
  - Lila, musisz wstać.
  Jękneła i poruszyła się przy jego ciele.
  -Masz trening.
  Ciężko było mu wypuścić ją z objęć. Skrzywiła się, kiedy spojrzała na zegarek i wcale go to nie zaskoczyła. Już była spóźniona, a musiała jeszcze dotrzeć na lodowisko.
Nie powinien, ale poszedł za nią. Przekroczył próg lodowiska, właśnie w momencie, gdy rozbrzmiał komentarz Braucha, o tym, że Lila się spóźniła.
To też była jego wina. Powinnen obudzić ją na czas.
  - Przepraszam.
Nawet się nie tłumaczyła, chociaż przecież mogła. Zniknęła w szatni, zanim zdążył podejść do stojącego przy bandzie Braucha.
  - Spóźniła się przeze mnie. Nie wiń jej.
  - Mogłaby się chociaż raz nie zachowywać jak dziecko- odparł nauczyciel, nawet nie odrywając wzroku od innych uczniów.
  Przecież wcale się tak nie zachowała. Nie zrobiła nic złego. Spóźniła się nie z własnej winny, nawet się nie broniła, chociaż była pewna, że dostanie karę.
Nie wiedział dlaczego, ale chciał zobaczyć jak jeździ. Nie powinien tu być. Nic go nie powinna obchodzić.
Czekał dobrych kilka minut, zanim zaczął się niepokoić. Jednak dopiero po kilkunastu postanowił sprawdzić, co zajmuje Lili tyle czasu.
Siedziała w szatni na niskiej ławce, z książką na kolanach. Oczywiście z jego przedmiotu. Nie podniosła wzroku, kiedy wszedł, chociaż musiała być świadoma jego obecności.
Usiadł obok i jedyne co zrobiła to przewrócenie strony na kolejną.
- Czemu nie założyłaś łyżew?
  - Nie jeżdżę.
  - Dlaczego?
  - Nie wiem.
  - Przecież możesz. Nie masz żadnej kary, a...
  - Brauch mi nie pozwala.
Do tej pory był przekonany, że to jej wybór. Że usiadła tu, bo to jej decyzja. Ale już po tonie jej głosu już powinien wyczuć, że coś jest nie tak.
- Dlaczego?- powiedział to zbyt ostro, bo drgnęła.
  - Nie przepada za mną.
  Był pewien, że przyznanie tego kosztowało ją masę wysiłku. Ale był pewien, że to nieprawda i zamierzał jej to udowodnić.
  - Pójdziemy na lodowisko? Usiądziemy z Brauchem na ławce.
  - Przepraszam za to, co się stało. Naprawdę nie musi mnie pan pocieszać. Może pan zapomnieć, to co gadałam. Byłam roztrzęsiona, mówiłam głupoty. Niech pan po prostu o tym zapomni.
Powiedziała to tak szybko, jak mogła. Jakby chciała wyrzucić z siebie. Ale ani razu w tej wypowiedzi nie stwierdziła, że słowa, które wypowiedziała mu na kolanach nie były prawdą.
Nie skomentował, bo nie chciał się kłócić. A nie zamierzał zapomnieć o tym, co mu powiedziała.
  - Idziemy?- ponaglił.
  - Mam zakaz.
  - Jak to zakaz?- powtórzył.
  - Przeszkadzałam, więc mam siedzieć tutaj.
  Jakoś nie wyobrażał sobie, żeby Lila mogła przeszkadzać. Będąc w jego pokoju potrafiła nie odezwać się słowem przez kilka godzin.
Więc poszedł sam. Głównie po to, aby porozmawiać z Brauchem.
Chyba nigdy nie odbył z nim takiej rozmowy, ale musiał. I zadziałało, bo na kolejnych zajęciach Lila miała wyjść na lód. A on zamierzał przyjść, by upewnić się, że to nastąpi.
Zanim to osiągnął minęła dłuższą chwila, a później musiał zostać, by przeprowadzić własne treningi.
Kiedy wreszcie wrócił do sypialni Lila zajmowała swoje miejsce w fotelu.
  - Wróciłem- rzucił od drzwi.
  Podniosła głowę, by na niego spojrzeć. Jej zaskoczenie było w pełni uzasadnione, bo
nigdy tego nie mówił.
  - Co robisz?
  - Odrabiam lekcje.
  Tego też nie robił. Przecież odkąd z nim zamieszkała nie inicjował rozmowy.
Usiadł za biurkiem i dopiero wtedy zauważył swój nożyk, który leżał na brzegu biurka. Oddała go, ale skoro miała zakaz dotykania jego rzeczy nie mogła odłożyć na miejsce. Schował go do kieszeni, nie zamierzając drugi raz popełniać tego samego błędu. Nie mógł trzymać ostrych przedmiotów w pokoju, tak na wszelki wypadek.
Zorientował się, że wstała, dopiero gdy zaskrzypiała szafa. Kucneła, żeby spojrzeć na swoją półkę i przez chwilę czegoś szukała, zanim pokręciła głową. Nawet nie zdążył zareagować, zanim wyszła z pokoju.
Nie było jej kilka minut i przez ten czas nie zdążył sprawdzić ani jednej kartkówki. A gdy Lila wróciła od razu obrócił się by na nią spojrzeć.
  - Gdzie byłaś?
  - U Kai. Potrzebowałam kartek.
  Pomachała mu ich plikiem, trzymanym w dłoni. Szkoła zapewniała uczniom podstawowe rzecz jak długopisy, zeszyty czy kartki. Aby było sprawiedliwie przydział tych rzeczy wypadał na pokój.
Miał tego mnóstwo, nie otwartą ryzę papieru w biurku, ale przecież zabronił Lili dotykać swoich rzeczy. Nie mogła,też po prostu pójść do sekretariatu i powiedzieć, że chce papier, bo mieszka teraz z nauczycielem. A gdy raz pożyczyła od niego długopis warknął na nią tak, że był pewien, iż więcej tego nie zrobi.
Znowu usiadła i nie potrafił oderwać od niej wzroku. Jedną książkę położyła sobie na kolanach, a drugą, zamkniętą ma oparciu fotela, aby służyła jej jako podkładka pod kartkę. Wyciągnęła linijkę i ołówek, nachylając się, aby narysować prostą linię.
Odrabiała jakąś geometrię, a nawet nie miała kawałka blatu, żeby to zrobić.
Zajął biurko, jak zawsze, nigdy nie widział, aby przy nim usiadła. Ale w sumie rozumiał, czemu tego nie robiła. Miał rozrzucone dokumenty po całym blacie i poza pierwszym dniem, gdy rozrzuciła jego rzeczy nie dotykała nic należącego do niego.  Wyjątkiem był ten długopis, za który na nią nakrzyczał i nożyk.
Właśnie, nożyk.
Musiał się upewnić, że nie zrobi tego ponownie. Cięła się w łazience, tuż pod jego nosem i nie zamierzał pozwolić na to po raz kolejny.
Wszedł tam, zamykając za sobą drzwi i przyjrzał się półkom. Był pewien, że Lila, nie dotknęła jego rzeczy, więc przeszukanie powinno być łatwe i szybkie.
Półkę z ręcznikami od razu odrzucił, nie miała tam swoich rzeczy. Przebiegł wzorkiem kosmetyki ustawione pod prysznicem i te nad umywalką. Niska szafka w rogu pomieszczenia też od razu odpadła. Zajrzał nawet do szafki ukrytej za lustrem.
Gdzie ona trzymała swoje rzeczy? Wszystko było jego.
Na pierwszy rzut oka nie znalazł żadnego damskiego kosmetyku, dopiero po chwili zlokalizował małą kosmetyczkę upchniętą w sam kąt jednej z szafek.
Przecież tu mieszkała. Była jego współlokatorką, a nawet nie wyznaczył jej żadnej półki. Nie dał miejsca, gdzie mogła trzymać swoje rzeczy.
Była dziewczyną. Musiała posiadać o wiele więcej kosmetyków niż tą małą kosmetyczkę, którą trzymał w dłoni. Mu wystarczał jeden żel pod prysznic, ale Lila na pewno miała mnóstwo rzeczy, których nawet nie znał nazw.
Nie odezwała się. Mogła coś wspomnieć o braku miejsca, ale tego nie zrobiła. Wcisnęła swoją kosmetyczkę w jedyne miejsce, gdzie nie było jego rzeczy.
Zupełnie jak gdy stała przy jego biurku. Była niewinna, a postawił ją razem z chłopakami,  mimo, że nie robiła nic złego, nawet się nie odezwała.
Przecież nie mógł jej źle ocenić.

Licz do ośmiu - Część II- Jessica Gotta Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz