Nie.
Nie.
Nie.
Te słowo odbijało się w jego głowie jak jakieś echo.
Patrzył przy tym prosto w oczy Lili. Wpatrywała się w niego z napięciem, czekając na jego decyzję.
Po prostu wiedział, widział to w jej oczach. Był pewien, że mówi prawdę.
Nie wysadziła sali chemicznej, to nie była ona, a on ją ukarał. I to w najgorszy możliwy sposób.
Obwiniał Lilę i pozwolił aby wszyscy robili to samo. Przecież cięła się, nie mogąc znieść presji, a on nawet tego nie zauważył.
Wszystko było jego winą.
- Byłam w pokoju. Siedziałam tam cały wieczór, bo zastanawiałam się nad pana słowami. Ja... wyszłam na korytarz, byłam na schodach, gdy rozległ się wybuch. Ale tylko tam, naprawdę. Nawet nie zdążyłam zejść na dół.
Znowu to robiła. Mówiła szybko i z przejęciem, jakby chcąc wyrzucić z siebie wszystko, zanim zabraknie jej odwagi.
- To naprawdę nie ja. Często robię coś wbrew regulaminowi, ale takiej rzeczy nigdy bym nie zrobiła.
Przecież już jej wierzył, znaczy dopiero. Nie musiała się przed nim tłumaczyć.
- Wyszłam z pokoju, bo szłam do pana. Nie mogłam przecież tego powiedzieć, że idę do pana sypialni. Chciałem z panem porozmawiać, bo podjęłam decyzję. Chciałam powiedzieć tak.
Nogi się po prostu pod nim ugięły. Usiadł na środku lodowiska, wpatrując się w Lilę, która nie przestawiała mówić.
- Może to i dobrze, że nie zdążyłam do pana przyjść.- dziewczyna objęła się ramionami i tym razem uciekła wzrokiem przed jego spojrzeniem. - Przecież sam pan to powiedział. Jestem tylko dzieckiem, dzieli nas za duża różnica wieku. To przecież niemożliwe, żeby z tego coś wyszło.
Dopiero kiedy sama to powiedziała dotarło do niego jak jego słowa musiały ją zaboleć.
- Następnego dnia przyszłam do pana.- teraz głos dziewczyny już drżał od napięcia, które w sobie skrywała.- Naprawdę nie chciałam, żeby mnie pan bronił. Wiem, że o to jest pan zły, ale ja chciałam tylko żeby pan spytał. Nawet jeśli by mi pan nie uwierzył. Nie liczyłam, ze stanie pan po mojej stronie, bo mnie pan przytulał.
Teraz już był pewien, że Lila płacze. Stała nad nim, za wszelką cenę nie chcąc patrzeć mu w oczy, kiedy tłumaczyła jak bardzo ją zranił.
Chwycił ją za rękę, ciągnąć do siebie, aby musiała usiąść mu na kolanach.
Powinna walczyć, nie chcieć tego, ale ona wtuliła się w jego ciało.
- Przyzwyczaiłam się, że jest pan ostry, że dostaje mnóstwo zadań i to mnie pan zawsze pyta, tylko teraz jest inaczej. Wszyscy staneli po pana stronie. Każdy komentował na głos, mówili jak bardzo nieodpowiedzialna jestem.
- Że co?!
Nie potrafił powstrzymać krzyku. Ktoś śmiał jej to powiedzieć?
- Niewidzę tego, kiedy stoję przy tablicy, a oni się wyśmiewają. Ja... skaleczyłam się najpierw niechący, ale potem już robiłam to sama. Nie musiałam wtedy myśleć, mogłam pójść do stołówki i czuć jak boli mnie ręka, zamiast słuchać co o mnie mówią stolik dalej. Tak było łatwiej.
Lila przesunęła się na jego kolanach i otarła dłonią oczy, zanim kontynuowała.
- Wiem, że nie powinnam. To było złe, ale nie umiałam inaczej. Powinnam była odejść od razu, pożegnać się ze szkołą, tylko to pokazałoby wszystkim, że jestem wina. A ja chciałam udowodnić, że tak nie jest. Nie chciałam odejść jako tą zła. Więc obiecałam sobie, że wytrzymam, dam radę do końca roku, zanim odbiorą mi stypendium. Wtedy by nie gadali.
Siedział w bezruchu, ciągle ściskając rękę dziewczyny. Potrzebował chwili, aby to przetrawić, ułożyć sobie w głowie wszystko, co powiedziała, abym tym razem nie zrobić głupoty. Nie zrobić czego, czego będzie żałować.
- Przepraszam, nigdy nie powinnam do pana przychodzić. Wtedy to by się nie wydarzyło. Ale sam pan pytał i myślałam, że chce pan poznać odpowiedź. Tylko pan nie chciał, nawet pan nie spytał.
Czuł przy swoim ciele, jak Lila głęboko wciąga powietrze. Jakby za wszelką cenę próbowała się uspokoić.
- Skarbie...
- Naprawdę nie musi mi pan pomagać, nie oczekuje, że wstawi się pan nade mną. Tylko chciałam, aby mi pan uwierzył.
Miał dość. Przecież to wszystko nie powinno tak wyglądać. Lila nigdy nie powinna go przepraszać, za nic.
-Skarbie, proszę spójrz na mnie. - wypowiedzenie tych słów przez ściśnięte gardło nie było łatwe.
Jednak o wiele gorszy był moment, gdy Lila podniosła wzrok. Miała mokre oczy, a po policzkach ciekły jej łzy.
Chciała otrzeć twarz rękawem swojej kurtki, ale nie zdążyła. Był pierwszy.
Chwycił jej twarz w obie swoje dłonie i przesunął kciukami po jej policzkach, ocierając mokre krople.
- Skarbie, przepraszam.
Płakała na jego kolanach i to było najgorsze uczucie na świecie. Tylko nie mógł nic zrobić. Było za późno. Popełnił niewyobrażalny błąd.
Jego słowa nie zmieniały zupełnie nic, ale to było jedyne, co mu zostało. Nie mógł Naprawić krzywdy, której jej wyrządził.
Powinna go nienawidzić. Nie odezwać się do niego już nigdy i nie mógł jej za to winić.
Tylko Lila zawsze go zaskakiwała. I tym razem też to zrobiła. Zamiast wstać i się od niego odsunąć wyciągnęła do niego rękę.
Nie był świadomy, że płacze. Przecież on nigdy tego nie robił. A teraz Lila wyciągnęła dłoń, aby zebrać łzę z jego policzka.
- Nie pana wina, to przecież ja...
- Nie!- ryknął to tak głośno, że Lila podskoczyła na jego kolanach.- Nigdy. Nie. Waż. Się. Tak. Mówić.
Wycedził te słowa przez zaciśnięte zęby. Musiał to zrobić, aby na nią nie krzyczeć.
- To moja wina. Tylko moja.- warknął, ale błysk w jej oczach powiedział mu, że nie podoba jej się to zdanie.- Powtórz.
- To moja wina.
- Lila!
Przecież zawalił. Totalnie zawalił, zrobił największą głupotę w życiu.
Powinna go nienawidzić, a ona się z nim droczyła. Jakby to co się wydarzyło było nieistotne, jakby chciała o tym zapomnieć.
- To ważne- podkreślił, nie odrywając rąk od jej twarzy.
Nie musiał tego robić. Wpatrywała się w niego z taką intensywnością, jakby nigdy nie chciała oderwać od niego spojrzenia. A jej palec dalej oparty był o jego policzek.
- Spytał pan. To było najważniejsze. Ale wreszcie pan to zrobił, spytał i pozwolił mi się wytłumaczyć. Wierzy mi pan?
- Tak- co do tego nie miał żadnej wątpliwości.
Uśmiechnęła się. Miała mokre oczy, łzy płynęły jej po policzkach, a ona uśmiechała się, jakby usłyszała najlepszą wiadomość od kilku dni.
- Marzyłam, żeby mi pan uwierzył. Nawet mi się to śniło. Po prostu pan do mnie podeszedł i spytał, a później się obudziłam i nie było pana obok.
Przecież to był tylko sen. Więc czemu żołądek ścisnął mu się w supeł ?
Wierzyła w niego, ufała, że o to spyta. Tylko tyle, nawet nie oczekiwała nic w zamian. Nie musiał jej uwierzyć, wystarczyło wysłuchać i dać szansę się wytłumaczyć. A on nie zrobił nawet tego.
Więc teraz zamierzał jej to wynagrodzić. Tylko najpierw musiał sprawić, żeby inni przestali ją obwiniać, aby każdy w tej szkole poznał prawdę, nawet jeśli będzie musiał to wytłumaczyć każdej osobie z osobna.
- Trzeba sprawdzić kamery, ustaliśmy kto to zrobił i....
Prychnięcje Lili sprawiło, że przerwał swoją wypowiedź.
- Ja... Pamięta pan, gdy światło w całej szkole zgasło? To było zaraz po wybuchu w sali chemicznej. - przesunęła się na jego kolanach, gdy kiwnął głową.- Wtedy ktoś sprawdzał kamery.
- I?- ponaglił ją, gdy nie skończyła.
Powinien zainteresować się tym kto to robił, ale Lila była od tego o wiele ważniejsza.
- Nic tam nie ma. Nie ma nagrania z tej godziny.
- Sprawdziliście w systemie szkoły? A w chmurze? A usunięte pliki?
Lila jedynie przekrzywila głowę na bok.
- Nie musi pan tego robić.
- Obiecałaś, że będziesz mi mówić po imieniu, gdy ci uwierzę.
Po prostu nie mógł przepuścić tej szansy. Zupełnie nie zasłużył by to robiła, ale nie mógł się oprzeć.
Dobrze, że siedział, bo kolejne pytanie sprawiło, że poczuł, jak miękkną mu nogi. Po raz kolejny dzisiejszego dnia.
- Mogę już wrócić do swojego starego pokoju?
Że co?
- Nie będę się cięła, obiecuję. Nie musi mnie pan już pilnować, a skoro wierzy pan, że tego nie zrobiłam...
- Zostajesz ze mną. - to nie podlegało dyskusji, przecież była jego.
- Ale...
- Lila, chcę abyś ze mną była. Tu nie chodzi o twoje zachowanie, tylko o ciebie. Chcę mieć cię obok. Pragnę, abyś mi to powiedziała, odpowiedziała na niej pytanie i wypowiedziała ,,tak". Chcę być z tobą Lila, tak na poważnie, spróbować związku i liczę, że nam się uda.
Już wiedział, po prostu wyczytał to w jej oczach. A gdy zdjęła ręce z jego twarzy był już pewien.
- Nie możemy być razem.
Mogła wybrać, przecież to on ją skrzywdził, więc to Lila powinna podjąć decyzję. Ale nie taką.
To był idealny moment. Siedzieli w romantycznej scenerii na środku lodowiska. Idealny moment, by wyznać jej, że się w niej zakochał.
Tylko po jej odpowiedzi to już nie miało sensu. Nie mógł powiedzieć, że ją kocha, gdy przed sekundą sama go odrzuciła. Wyszedłby na jakiegoś desperata, chwytającego się każdej deski jako drogi ucieczki.
- Skarbie, udowodnię ci, że to jest możliwe.
CZYTASZ
Licz do ośmiu - Część II- Jessica Gotta
Teen FictionOd początku wiedziała, że dostanie się do szkoły łyżwiarskiej bez jakiejkolwiek doświadczenia będzie trudne, aż do momentu, kiedy na jej drodze stanął on- nauczyciel łyżwiarstwa. Zarówno Lila, jak i Borys próbują udawać, że nic do sobie nie czują, t...