Rozdział 21

1.5K 125 5
                                    

Zupełnie nie rozumiała czemu właśnie teraz, ale Kornet zmienił swoje zachowanie co do niej. Dalej jej nie wierzył odnośnie sali chemicznej, ale zaczął ufać jej w innych kwestiach.
Codziennie kucał przed nią i prosił o osłonięcie przedramion. Jednak kiedy zaprzeczała zranieniom odpuszczał. Umieszczał buziaka na jej czole i odsuwał się bez słowa. Wierzył jej.
Nie wiedziała co powiedział dla Braucha, ale zadziałało. Mogła jedzić. Trener dalej traktował ją jak powietrze, ale zajmowała sam koniec lodowiska i próbowała mu nie przeszkadzać.
Kornet zrobił coś też na stołówce i na korytarzach. Była pewna, że to on musi mieć coś z tym wspólnego.
Przestała to słyszeć. Szepty za każdym razem gdy przechodziła obok, albo wchodziła do stołówki. Uczniowie przestali ją obgadywać. Może nie zachowywali się w stosunku niej przyjaźnie, ale przynajmniej ją ignorowali, a to była duża różnica.
Miała wrażenie, że dzięki temu jej apetyt wrócił. Nawet miała ochotę tam chodzić. Siadać w stołówce i jeść.
Nauczyciel zmienił też swoje zachowanie na zajęciach. Odkąd zabrał ją z łazienki do łóżka robił to cały czas. Jeśli uznał, że jest już odpowiednia pora podnosił ją i nie zważając na protesty przytulał ją w łóżku, sprawiając, że błyskawicznie zasypiała.
Tak jak obiecał nie było kartkówki. Nawet nie spytał. Zachowywała w tej kwestii rezerwę. Dalej się uczyła, przynajmniej starała się to robić. Już nie raz tak robił. Najpierw obiecywał by później zmienić zdanie. Nie zamierzała nabrać się na to po raz kolejny.
Jednak uczenie się do jego lekcji było trudne. Jeszcze kilka razy powtórzył jej, że nie będzie pytać. Chyba nie powinien być zdziwiony, że mu nie wierzyła.
Później przestał to powtarzać. Wystarczyło, że zobaczył ją z książką od jego przedmiotu, a ta została wyrwana z jej ręki i zabrana. Wieczorem zawsze znajdowała ją na fotelu w jego sypialni.
Musiała przyznać, że to działało. Bo nie mogła poświęcić nawet kilku minut na naukę, zanim nie pojawiał się obok. Jakby ją śledził.
Kiedy uczyła się z innego przedmiotu zupełnie ją ignorował. Pozwalał na to, by nie miała zaległości z innych lekcji.
Nie mając prac domowych i nie ucząc się na zajęcia z Korentem miała mnóstwo czasu. Ostatnio nie miała go wcale, więc nie wiedziałam jak go rozdysponować.
Na szczęście miała przyjaciół. Kaja i bliźniacy nie zamierzali zostawić jej samej. To, że zmieniła pokój zupełnie nic nie zmieniało.
Uważali, bo wiedzieli, że Kornet mocno jej pilnuje. Więc spędzali razem czas, ograniczając nielegalne rzeczy.
Wrócili do swoich starych zajęć. Do siedzenia na podłodze w sypialni chłopaków i grania w pokera na drobniaki z ich wielkiej skarbonki. To sprawiło, że czuła się lepiej. Jak dawniej. Nawet nie tęskniła za nożem, który zabrał Kornet.
Siedząc z przyjaciółmi straciła poczucie czasu i słysząc pukanie do drzwi zesztywniała. Jakoś czuła, kto to może być.
Przeczucie jej nie myliło. Kornet stojący w drzwiach zignorował zupełnie wszystkich innych, patrząc tylko na nią.
  - Lila.
  Jej imię wystarczyło, wiedziała czego chce. Codziennie pilnował, aby kładła się spać wcześniej niż zazwyczaj. Z jednej strony nienawidziła tej jego opieki. Z drugiej to było bardzo słodkie. Pilnował, aby się wyspała i nie była zmęczona.
Czekał w drzwiach bez słowa, aż pozbierała swoje rzeczy i pożegnała się. Ledwie zamknęła za sobą drzwi jego dłonie otoczyły jej talię, a stopy straciły kontakt z podłogą.
  - Ej!
  - Zawsze noszę cię do łóżka.
  Niby tak. Ale robił to jedynie przez długość pokoju, a nie przez połowę szkoły.
  - Jak było?
  Korent rozmawiał z nią. Po tylu miesiącach ignorowania to też było dziwne.
  - Super. Zasiedziałem się trochę- mruknęła usprawiedliwiająco.
  Ta zasada, by wracała do pokoju przed ciszą nocną dalej działa i starała się jej nie łamać. Do tej pory zawsze jej się udawało.
  - Jutro piątek i możesz siedzieć jak długo chcesz. Ale na zajęcia masz chodzić wyspana.
  Zaraz, czy on też się usprawiedliwił.
  - Będzie pan jutro pytał? Nie uczyłam się.
  - Nie będę. Ciełaś się ?
Ot zwyczajna, wieczorna rozmowa. Codziennie padły te same dwa pytania.
Pokręciła głową i w nagrodę dostała buziaka w czoło, który wywołał szybsze bicie jej serca. Nie chciała przed sobą przyznać, że cały dzień czeka głównie na to.
Kornet poprawił ułożenie jej nóg, aby mocniej oplotła go na wysokości bioder, gdy znosił ją ze schodów.
  - Jak pan wystawi oceny na koniec roku, skoro nie robi pan kartkówek?
  - Masz już ich mnóstwo.
  No tak. Pewnie nigdy nie zrobił tylu kartkówek dla jednej klasy.
  - Mogę coś poprawić? Moją średnia jest niska.
  Nawet nie musiała liczyć. Jej średnia na równo wynosiła dwa. To była nota, którą otrzymała z większości kartkówek
  - Zastanowię się.
  - Może zrobię pracę dodatkową. Obejrzę film z Emilem Glencem i zrobię analizę...
  Kornet nagle zatrzymał się na półpiętrze schodów. Podniósł ją wyżej i posadził na balustradzie.
  Miał niesamowicie ciemne spojrzenie w którym utonęła, gdy wzmocnił uścisk wokoło jej talii.
  - Lila, droczysz się ze mną?
  - Może.
  Sama nie wiedziała czemu. Chciała zobaczyć jego uśmiech. Ale nie zadziałało.
Zacisnął usta i musiała na nie spojrzeć. Nie oblizuj warg, nie oblizuj warg.
Chyba się jej nie udało, bo mruknął. Pochylił się i ledwo przyłożył wargi do jej usta zajęczała. Brakowało jej tego.
Oddała pocałunek, obejmując mężczyznę za szyję, aby był bliżej.
Nie był delikatny. Zrobił to agresywnie i mocno. Całował ją, jakby chciał zatrzeć wydarzenia poprzednich miesięcy. Wynagrodzić im, że nie robili tego tyle czasu.
Odsunął się zbyt szybko. Podniósł ją z barierki, przyciskając do siebie i ponownie ruszył w dół.
  - Wybraliśmy okropne miejsce.
  Na schodach, gdzie każdy mógł ich zobaczyć. Przecież nie było aż tak późno, żeby wszyscy już spali.
Przytuliła czoło do jego torsu, próbując uspokoić oddech.
  - I okropny czas. Nie możemy całować się przed pójściem do łóżka.
  W pełni to rozumiała. Nie była pewna, czy chce iść krok dalej, a przecież zajmowali ten sam pokój.
  - Staszny, z ciebie łobuz, wiesz?
  Natychmiast odsunęła od niego głowę, która sekundę później znowu została tam przyciśnięta.
  - Nic nie zrobiłam!- zaprotestowała.
  - Droczysz się i uwielbiam to. Jesteś małym łobuzem, ale nigdy tego nie zmieniaj. Tylko nie przeginaj.
To on wierzył w to, że przegieła. A przecież tego nie zrobiła.
Nie zamierzała po raz kolejny tego powtarzać. Skoro jej nie wierzył nie będzie błagała, aby wreszcie spytał ją o zdanie. Przecież tego nie zrobił. Nie spytał, czy to ona jest winna. Jedynie uwierzył słowom innych.
  - Co się stało?- spytał, wyrywając ją z myśli.
  - Nic.
  - Zesztywniałaś.
  - Myślałam o jednym dupku.
  Tylko szkoda, że ten dupek i mężczyzna, który niósł ją w ramionach to ta sama osoba.
- Skoro jest dupkiem, to nie jest tego wart.
Sama to wiedziała, tylko ciężko było jej się od niego odsunąć.
Postawił ją dopiero na podłodze w sypialni i odsunął się o dwa kroki, przeczesując włosy palcami.
  - Wychodzisz w sobotę do miasta?- rzucił to tak, jakby chciał powiedzieć cokolwiek.
  - Nie.
  Lila otworzyła szafę i ledwo usłyszała kolejne pytanie.
  - Dlaczego? Możesz iść. Twój dyżur się kończy.
  -  Nie chcę.
  - Dlaczego?- pytanie padło natychmiast.
  Nie chciała na nie odpowiadać. Jednak kiedy zamknęła drzwi szafy Korent stał tuż obok i była pewna, że nie odpuści.
Robiła wszystko, by nie spojrzeć mu w oczy, kiedy przyznała:
  - Ja... nie chcę być znowu potraktowana jak najgorszy uczeń.
  - Lila, przecież...
  - Przeszuka mnie pan przed cała szkołą- mruknęła, przerywając jego wypowiedź.- Albo Brauch zatrzyma mnie w drzwiach i nie pozwoli wyjść.
  Kornet nagle znalazł się tuż przed nią. Chwycił jej podbródek, zmuszając, aby spojrzała mu w oczy.
  - Lila, możesz wyjść, nikt cię nie zatrzyma. A jeśli chcesz to zamienię się z kimś i nawet nie będzie mnie obok drzwi. Przeszuka cię ktoś inny.
  Patrzył na nią, z takim natężeniem, że wiedziała iż mówi prawdę. Ale nie chciała znowu tego przeżywać.
Dopiero kilka dni temu uczniowie przestali komentować jej zachowanie. Nie obgadywali jej na korytarzu i nie chciała tego zniszczyć.
Była pewna, że nauczyciele przy drzwiach potraktują ją z rezerwą. Nawet jeśli nie zrobi tego Kornet, to zrobi to ktoś inny.
  - Zostanę.
  - Przecież możesz...- nauczyciel nie zamierzał odpuścić, ale ona podjęła już decyzję.
  - Zostanę. I tak ma być zimno i padać, więc skorzystam z okazji i się wyśpię.
  Dopiero teraz puścił jej podbródek, jakby jej tłumaczenie wystarczyło.
  Nie odezwał się, zrobił to dopiero wtedy, gdy położył się do łóżka, obok niej.
  - Załóżmy, że ci wierzę. Pozwolę ci na to, ale tylko raz, za tydzień masz iść do miasta.
  - Przecież to nie jest obowiązkowe - zaprzeczyła natychmiast.
  Ramię Korneta otoczyło jej talię. Przyciągnął ją do swojego ciała, układając na boku, obok siebie.
  - Martwię się o ciebie i chcę abyś wychodziła. Więc to zrobisz, nawet jeśli będę musiał wynieść cię na rękach.

Licz do ośmiu - Część II- Jessica Gotta Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz