Rozdział 2

424 15 0
                                    




Aurelia

Ludzie mówią że jest się napisanym przez jednego autora muzycznego. U mnie na pewno to się nie zgadzało. Słuchałam Arctic Monkeys, tak samo jak Taylor Swift i Eminema, z czego te ostatnie chyba jest moim ulubionym. Muzyka jest jedną z rzeczy które kocham, a jest ich niewiele. Na prawdę trudno mi dogodzić. Kochałam czytać pod ciepłym kocem z herbatą słuchając podczas tego muzyki. Lecz muzyka którą było słychać na tej imprezie na pewno mi nie pasowała. Była głośna, haotyczna i miała w sobie wiele podtekstów. Lecz mimo wcześniejszsego incydentu i muzyki krzywdzącej moje uszy postanowiłam dobrze się bawić.

Rozmawiałam chwilę z Mattem, a potem z Olivią. Opisywali Nicholasa kompletnie innymi słowami, niż te, których użyłabym ja. Tak, znali go dłużej, ale jeżeli pierwszym co robi gdy widzi dziewczynę jest pytanie czy jara narkotyki, nie zajdzie za daleko. Chciałam podejść bliżej ogniska, ale gdy zobaczyłam tam Nicholasa, zabrakło mi powietrza. Dosłownie. Szybko zaczęłam szukać mojego inhalatora, który jak zawsze musiał być gdzieś na dnie mojej torby. Po chwili na prawdę zaczynałam się dusić, ale się nie poddawałam. Gdy zobaczyłam małe urządzenie szybko je wyjęłam i dosłownie, dodałam sobie powietrza.

Pieprzona astma

Musiałam coś wypić. Nie powinnam, bo jutro miałam trening motoryzacji. Ale raz się żyje. Podesłam do stołu bliżej ogniska i złapałam puszkę zimnego piwa. Na prawdę nie wiedziałam dlaczego było schłodzone, a tym bardziej jak, ale miałam to w dupie. Otworzyłam puszkę i usiadłam na ławce trochę oddalonej od polanki, aby ta jebana muzyka chociaż na chwilę opuściła moją głowę. Od tego hałasu głowa bolała mnie na tyle, abym na spokojnie mogła połknąć tabletę przeciwbólową. Co prawda piwo nie było najlepszym sposobem popicia tabletki, no ale nie miałam przy sobie nic innego. Siedziałam tak i oglądałam imprezę z daleka, gdy prawie dostałam zawału. Jakiś chłopak przysiadł się BARDZO blisko mnie. Miałam ochotę zwymiotować, bo nie trawiłam chłopaków i mężczyzn, oprócz Ethana i Matta. Lekko mi ulżyło gdy zobaczyłam twarz Nicholasa. To nie tak miało zabrzmieć. Inaczej, cieszyłam się, że to nie jest żaden psychopata lub gwałciciel. Chociaż i tego nie wiedziałam.

- Czemu siedzisz tutaj sama?- zapytał a po jego głosie od razu poznałam że był pijany. No to zaczynamy zabawę.

- Nie gadam z ćpunami.-odparłam oschło.

- A ja z dziwkami.

No chyba kurwa nie

Po usłyszeniu jego słów bez wahania zamachnęłam się i uderzyłam go w policzek. Nie użyłam do tego całej swojej siły, ale uderzenie było na tyle mocne, aby chłopak odsunął swoją sylwetkę od mojej. Nie tracąc czasu wstałam i zaczęłam iść w stronę ogniska.

- Ej... ale dlaczego od razu uciekasz..?- zawołał za mną pijackim głosem. Spojrzałam się za siebie i zobaczyłam jak chłopak podnosi się z ławki. Niech ten skurwysyn zostawi mnie w spokoju.

- Ja nie gadam z ćpunami, ty nie gadasz z dziwkami. Ustalone, nie musimy ze sobą rozmawiać.

-Spokojnie.. może i jesteś dziwką, ale za to niezwykle ładną dziwką. I gorącą.- powiedział na co miałam ochotę go utopić i zakopać z najbliższym lasku. Albo wrzucić go do ogniska.

- Jesteś obrzydliwy, i pijany.- stwierdziłam.

- Ale wszystkie dziewczyny mnie kochają.

- Lecz ja się do nich nie zaliczam.- odpowiedziałam pewna siebie.

I to był moment który go wkurwił.

W tym momencie oczy chłopaka zamieniły się w kule pełne złości. Nicholas zaczął biec w moją stronę, zupełnie jakby chciał mnie zabić. Co było bardzo możliwe. Przestraszona zaczęłam biec w stronę ogniska. Było tam pełno ludzi i trudno było się przecisnąć. Biegłam ile sił w nogach. Jednak Nicholas nie ustępował. Wyglądał jak wściekły pitbul który zerwał się ze smyczy. Biegłam jeszcze szybciej niż wcześniej, przez co zwróciłam na siebie uwagę gości. W oddali zobaczyłam że zaraz dobiegnę do ogniska, a dookoła raczej nie było gdzie zakręcić. KURWA ZARAZ ZDECHNE. Ale po chwili w mojej głowie pojawiła się pojebana myśl. Groźiła śmiercią, ale wole umrzeć w ten sposób niż przez chłopczyka któremu powiedziałam że mi się nie podoba. Biegłam jeszcze szybciej niż wcześniej. Słyszałam jakieś krzyki, głownie mojego brata. Prawdopodobnie zabije mnie zaraz po tym jak uda mi się wykonać mój plan. Ale nie miałam wyboru. Gdy byłam już bardzo blisko ogniska zrobiłam duży wyskok a następnie skoczyłam nad ogniem. Byłam dość spostrzegawcza i udało mi się zauważyć że ogień nie był ogromny. Tylko dlatego zaryzykowałam. Poczułam jak ciepło ognia ogarnia moje ciało i całkiem możliwe, że przypaliłam sobie trochę spodnie. Modliłam się, aby udało mi się z tego wyjść bez urazu. Gdy dotknęłam butami gruntu straciłam równowagę i trochę poturlałam się po piasku. Szybko się podniosłam do siadu po czym rozejrzałam się wokół. Wszyscy na mnie patrzyli. Oddychałm głęboko, starając się opanować oddech. Na szczęście nigdzie nie widziałam Nicholasa. W książkach i filmach kochankowie skoczą dla siebie w ogień, ale w mojej opowieści skoczyłam w ten żywioł przez pijanego zboka.Po chwili zauważyłam mojego brata przepychającego się przez tłum. Za nim biegli Matt i Olivia. Byłam z siebie dumna. Wiedziałam że dobrze skaczę, bo kiedyś skakałam w dal, ale nigdy nie skakałam przez ogień. Przerażona twarz mojego brata zmieniła moją dumę w poczucie winy. On się o mnie martwił, a ja robię takie gówno.

- Boże Ari, błagam powiedz że nic ci się nie stało.-mówił do mnie Ethan. Przyglądał się mojej sylwetce, i chyba nie zobaczył tam nic oprócz piachu.- Nigdy więcej tak nie rób, błagam.- powiedział po czym mnie przytulił. Odwzajemniłam uścisk, po czym wstałam na nogi. Po sekundzie Matt i Olivia objęli mnie tak mocno, że nie mogłam oddychać.

Rozmawialiśmy chwilę, a raczej oni się mnie pytali jak do kurwy to zrobiłam i czy na pewno nic mi nie jest. Mniej więcej 20 minut póżniej Ethan powiedział że wracamy do domu. Pożegnałam się z innymi, a w drodze do domu dostałam powiadomienie o nowo utworzonej grupie na messengerze.

It's About TrustOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz