Rozdział 23

231 8 0
                                    

Po naszej sprzeczce Nicholas ulotnił się z łazienki. Wykorzystałam to i jeszcze chwilę tam zostałam. Usiadłam na brudnej podłodze i przymknęłam oczy.
Nicholas uważał mnie za coś irytującego. Czy każdy tak uważał? Jestem natrętna?
Oczywiście że tak było. Zawsze musiałam się gdzieś wtrącić lub zadzwonić w złym momencie. Chciałam dobrze. I jak zawsze mi się nie udało.
Nie chciałam tego robić, ale pozwoliłam jednej łzie spłynąć po moim policzku. Nie mogłam już ich dłużej wstrzymywać. Wiedziałam jednak, że nie mam dużo czasu, więc szybko wstałam i wytarłam łzę. Upewniłam się, że wyglądam jak zwykła, lekko pijana osoba i wyszłam z łazienki.
Przy drzwiach wejściowych czekała na mnie reszta. Nie było przy nich Nicholasa co mnie cieszyło, bo gdybym ponownie go zobaczyła być może nie powstrzymałabym już łez.
Irytujesz mnie wszystkim. Czasami nawet tym, że oddychasz.

- O, tutaj jesteś!- powiedział Ethan przytulając Olivię. Ich widok był bezcenny. Byli tacy szczęśliwi. I jak zawsze znowu coś popsułam.

- Ej, co ci jest w głowę?- zapytał Chase?

- Nic, chyba się przewidziałeś.- powiedziałam. Czułam jeszcze zaschniętą krew na mojej szyi i nie chciałam im tego pokazywać.

- Ari, pokaż nam to.- powiedziała Olivia.- Może ci pomożemy.

- Nic się nie dzieje.- stwierdziłam ponownie.
Nie chciałam szukać niczyjej atencji. Nie byłam atencjuszką. A może byłam?
Moje plany znowu szlag trafił, bo Ethan nagle złapał mnie za obolały nadgarstek i obrócił jak gdybyśmy tańczyli. Zacisnęłam usta w wąską linię czując na sobie ich wzrok. Westchnęłam odwracając się w ich stronę myśląc o jakimkolwiek planie B.

- Co ci się stało?- zapytał zmartwiony Ethan. Znowu go martwiłam. To musiało być irytujące. Nie patrzyłam im się w oczy, tylko spoglądałam na podłogę.- Ari, proszę, odpowiedz mi.

- Nic, serio.- powiedziałam.- Po prostu jak byłam w łazience to się poślizgnęłam i uderzyłam o jakąś półkę i nie chciałam was martwić. To nic takiego, naprawdę.
Zmartwione miny moich przyjaciół nie były pocieszeniem. Okłamałam ich. Tylko dlaczego? Dlaczego okłamałam ich i nie wydałam Nicholasa? Miałam idealną okazję. Mogłam powiedzieć wszystko. O narkotykach, o naszej ucieczce przed policją i o jego napadach agresji. Jednak tego nie zrobiłam.

- Jedziemy do domu.- rozkazał Ethan.- Musimy ci to przemyć.

- Nie, serio nie...- zaczęłam.

- Ona jedzie do mnie.- odezwał się Chase.- Nie przyjmuję odmowy, nie opuszczę cię teraz na krok niezdaro.

- Ale nic mi...

- No dobra, to ustalone. - powiedziała Olivia.- My wracamy, Ethan pewnie u mnie przenocuje, Matt tak samo. Jedziecie do was?

- Tak.- odpowiedział od razu Chase. Odwrócił się w moją stronę i przyciągnął do swojego ciała.- To my spadamy. Chodź mała niezdaro.

- Pierdol się.- powiedziałam przewracając oczami. Nie rozumiałam tego całego zamieszania. Tak, ja też na początku lekko panikowałam, ale no bez przesady. Rana już była przemyta i nie krwawiła. Został po niej tylko niewielki ślad.
Chase zamówił ubera i po dziesięciu długich minutach czekania na mrozie siedzieliśmy w ciepłym samochodzie. Chase naprawdę nie odstępował mnie na krok. Cały czas trzymał mnie za rękę i przytulał. Połowę drogi przespałam na jego ramieniu. Delikatnie mnie obudził i zapłacił kierowcy. To był najsłodszy człowiek na świecie. W domu prawie od razu zaprowadził mnie do łazienki. Przebywałam w tym domu już tyle czasu, że bez problemu się w nim odnajdywałam, mimo tego, że był ogromny. Przejrzałam się w lustrze. Wyglądałam okropnie. Miałam lekko rozmazany makijaż, spocone ubrania i dużą czerwoną plamę na szyi. Chwyciłam za apteczkę i zaczęłam przemywać ranę. Chase co kilka minut dopytywał się, czy nie umarłam. W czasie przemywania rany i zmywania krwi z ciała pogrążyłam się w myślach.
Nicholas przedstawił mi swój punkt widzenia. Bolało, ale jeszcze bardziej wyniszczało mnie to, że inni też mogli tak myśleć. Byłam irytująca. Wiedziałam to, a tak skutecznie to wypierałam. Powtarzali mi to rodzice, znajomi z podstawówki i liceum i nawet osoby których nie znam, ale one w jakiś sposób znały mnie. Ignorowałam to i najczęściej wyjmowałam słuchawki. W takich chwilach muzyka była jak błogosławieństwo. Słuchałam głównie Eminema, a że on ma ego wybujałe podobnie do Nicholasa, to praktycznie każda jego piosenka dodawała mi otuchy. Czułam się silna, bo radziłam sobie z problemami. Tak nie było. Byłam słabą, irytującą, niewychowaną, niewdzięczną dziewczynką, która nic nie wie o życiu. Nicholas powiedział to na naszym pierwszym spotkaniu. Teraz wiem, że miał racje.
Z zamyślenia wyrwał mnie dzwonek telefonu Chase'a. Nie wiem kim jest ten człowiek, ale był ostro pojebany, bo jako dzwonek ustawił sobie Despasito.
Z kim ja się zadaję?
Chase chyba oddalił się od drzwi, bo jego głos był coraz cichszy. A mnie coraz bardziej ciekawiło to, z kim rozmawiał. Bo on nigdy nie oddalał się, gdy z kimś rozmawiał. Nawet jeżeli byłaby to rozmowa telefoniczna o pracę.

It's About TrustOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz