ROZDZIAŁ 49

438 17 0
                                    

DWA MIESIĄCE PÓŹNIEJ

ROGER

Siedziałem jak na szpilkach, pijąc nie wiem już którą kawę. Myślałem, że będzie łatwiej, jednak nie. Wcale nie jest.
- Kochanie spokojnie. - uspokajała mnie Aurora. - Na pewno Mia wie co robi. - usiadła obok mnie, masując moje ramię.
Po chwili usłyszeliśmy otwierane drzwi. No to lecisz, Roger. 

Najpierw do pomieszczenia weszła moja córka z uśmiechem na ustach. A tuż za nią pewien chłopak. Jej chłopak. Chyba żaden ojciec nie jest na to przygotowany. Przywitałem się z nastolatkami, a atmosferę w pomieszczeniu można było ciąć nożem.
- To co, kochani? Upiekłam ciasto. Kawy? Herbaty? - na szczęście kobieta uratowała moment.
- Kawę poproszę. - powiedział chłopak.
- Ja też. - oznajmiła Mia.
- No więc, Noah, tak? - chłopak pokiwał głową. - Jak ci się podoba w Londynie? - pytała, przygotowując poczęstunek.
- Jest fajnie. Poznałem ciekawych ludzi. - spojrzał znacząco na nastolatkę. - W szkole też całkiem dobrze, więc na razie nie mam na co narzekać.
- Jak się poznaliście z Mią? - zapytała, kładąc na stole ciasto i napoje.
- Jeździłem na deskorolce i niechcący na nią wjechałem. - spojrzał na mnie, a moja wkurzona mina wyraźnie go przestraszyła. - Ale nic się nie stało na szczęście. I potem w ramach przeprosin zaprosiłem ją do kawiarni i tak zleciało. Zrozumieliśmy się niemal od razu. - uśmiechał się szczerze.
- Czym zajmują się twoi rodzice? - wtargnąłem.
- Tato...
- Roger... - usłyszałem jednocześnie od córki jak i Aurory.
- No co? Chyba muszę o tym wiedzieć. - obroniłem się, wyczekując odpowiedzi.
- Spokojnie. - uspokoił Noah. - Moja mama jest pediatrą, a taty nigdy nie poznałem. - odpowiedział smutno.
- Oh, przykro nam. - powiedziała Aurora.
- Jest w porządku. Jakoś szczególnie nie zależało mi na jego odnalezieniu. Mama mi sporo o nim opowiadała i był to kawał drania, więc no. Mam wspaniałą mamę i tyle mi wystarczy. - uśmiechnął się do nas, a ja chyba zacząłem żałować mojej postawy wobec niego.
- To wspaniałe, że możesz liczyć na mamę. - wtrąciła się kobieta. - Mia, mogę cię na chwilę prosić? - puściła do mnie oczko, dając mi znak, że czas na rozmowę w cztery oczy. Dziewczyny wyszły, a ja wziąłem głęboki wdech.
- No to, Noah, jakie masz zamiary wobec mojej córki? - zapytałem, rozluźniając się trochę.
- Pokochałem ją prawie, że od razu. Chciała mnie na początku zabić, więc wie pan. - zaśmiał się, co i mnie się zdarzyło. - Ale jest wspaniałą dziewczyną, mądrą i bardzo rozsądną.
- Mam nadzieję, że nie masz zamiaru jej zranić, bo wiesz jak to się skończy. - pogroziłem, ale powiedziałem to z zabawnym akcentem.
- Oczywiście. - uniósł ręce w obronnym geście. - Nie mam w planie jej zranić i obiecuję, że każdą kłótnię będę naprawiał tak szybko, jak się tylko uda.
- Liczę na to. Wiesz, ona nie miała łatwego życia. Jeśli jeszcze ci nie powiedziała, to z pewnością kiedyś powie. Jednak chciałbym, żeby w tym w nastoletnim okresie trochę odżyła i miała okazję zobaczyć czym jest prawdziwe szczęście. - powiedziałem szczerze.
- Zaopiekuję się nią, panie Wilson. - przyznał.
- No to w takim razie - wstałem i otworzyłem ramiona. - Witaj w rodzinie. - chłopak przytulił mnie męskim gestem. - Jednak pamiętaj. - pogroziłem palcem w jego klatkę piersiową. - Zranisz ją i wylatujesz.
- Tak jest, proszę pana. - zasalutował, na co oboje wybuchnęliśmy śmiechem.

Dalsza część spotkania przebiegła w bardzo miłej atmosferze. Zaczynałem się przekonywać do tego chłopaka, więc stałem się spokojniejszy.
Postanowiliśmy wybrać się do schroniska, w którym ostatnio byliśmy. Niestety nie zdecydowaliśmy się na adopcję, bo jest to dla nas za duża odpowiedzialność teraz, ale regularnie wychodzimy na spacery z psiakami i staliśmy się oficjalnymi wolontariuszami. Może w przyszłości zdecydujemy się na tak poważny krok.
Szliśmy za parą nastolatków, ciesząc się ich szczęściem, jak i naszym. Wszystko układało się idealnie, a nas czekała przeprawa zwana przygotowaniami do ślubu. Trochę się stresowałem, ale wiedziałem, że moja partnerka jest tym zafascynowana i zachwycona, a także bardzo zorganizowana, więc część pracy chciała wykonać sama.
Gdy tak przechodziliśmy przez park z naszymi czworonożnymi przyjaciółmi, zauważyliśmy kobietę w ciąży, która właśnie bawiła się ze swoim pierwszym dzieckiem. Nie mam pojęcia dlaczego tak bardzo zwróciliśmy na to uwagę. Jednak, gdy spojrzałem na Aurorę, już wiedziałem.
- Może to już czas? - zapytała z nadzieją, na co ja się tylko uśmiechnąłem. Może.

Everything will be alright [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz