ROZDZIAŁ 12

584 20 0
                                    

W środku nocy obudził mnie krzyk. Przeraziłem się i pobiegłem do pokoju córki. Gdy tylko otworzyłem drzwi, zobaczyłem jak Mia siedzi na podłodze i płacze. Była cała roztrzęsiona. Od razu usiadłem obok niej i wziąłem ją w ramiona. Cały czas się trzęsła, a ja próbowałem ją uspokoić.

- Ciii, kochanie, jestem tu. - szeptałem do niej.
- Chcę do mamy. - usłyszałem, a moje serce rozdarło się na kawałki. Przytuliłem ją jeszcze mocniej.
- Wiem, Mia. Wiem. - pocałowałem ją w czoło.
Siedzieliśmy tak dobre kilkanaście minut. Zegar w jej pokoju wskazywał na trzecią czterdzieści osiem. Postanowiłem, że nie będzie musiała iść dziś do szkoły. Chciałem mieć ją na oku.
- Tęsknię za nią. - powiedziała, gdy się trochę uspokoiła.
- Ja też. Nawet nie wiesz jak bardzo. - odpowiedziałem zgodnie z prawdą, a ona popatrzyła na mnie smutnymi oczami. - Chcesz pogadać?
- Chyba nie. Nie mam na to siły. Mogę zostać w domu dziś?
- Oczywiście. Może chcesz spędzić dzień ze swoim staruszkiem? - uśmiechnąłem się lekko, na co ona parsknęła śmiechem.
- Pewnie.
- Chcesz, żebym został tutaj? Może będziesz czuła się bezpieczniej. - zaproponowałem, wiedząc, że to raczej mnie byłoby lepiej.
- Nie, dam radę. - uśmiechnęła się.
Pożegnaliśmy się, a ja wiedziałem, że nie zmrużę oka.

Zszedłem do salonu i włączyłem telewizor. Przy okazji zrobiłem sobie herbatę. W mojej głowie panował chaos. Było mi żal Mii. Mi także brakowało jej matki i to cholernie. Chyba będziemy musieli znów skorzystać z pomocy psychologa. No cóż, zajmę się tym rano.
Usiadłem na kanapie i przeglądałem social media. Coś mnie tchnęło, żeby napisać do Aurory o nieobecności córki. Czułem w sercu, że to był tylko głupi pretekst. Potrzebowałem przyjaciela. Liam niestety miał nawał roboty odkąd ja wziąłem urlop. Miałem wrócić za kilka dni, ale po tym, co stało się z Mią, nie mogłem pozwolić, by zostawała non stop sama. Nie wiem, będę musiał coś wymyślić.

Roger Wilson: Cześć, przepraszam za porę, ale Mia jutro nie pojawi się na zajęciach. Jeśli będzie coś ważnego, to proszę prześlij mi na maila albo tutaj.

Wysłane. Raz się żyje. Nie spodziewałem się żadnej odpowiedzi, szczególnie o tej porze.

Aurora Miller: Cześć, spokojnie. Wszystko w porządku?

No nic, chyba spędzę noc na pisaniu z nauczycielką mojej córki, która jutro będzie chodzącym zombie. Ciekawe dlaczego nie śpi.

Roger Wilson: Raczej nie jest to na telefon, przepraszam. Jest czwarta nad ranem, dlaczego nie śpisz?

Aurora Miller: Rozumiem. Nie znam odpowiedzi na to pytanie. Czasami po prostu tak mam.

Roger Wilson: Dotrzymać Ci towarzystwa?

Zaryzykowałem, pierdolę to.

Aurora Miller: Jeśli chcesz.

Do tej wiadomości dodała emotkę aniołka. Cała ona.

Roger Wilson: Chętnie. Mam tylko nadzieję, że w szkole nie będziesz żywym trupem.

Aurora Miller: Też na to liczę. Może wtedy uratujesz mnie z opresji?

Chwila. Ona serio to napisała?

Roger Wilson: Mogę być księciem na białym koniu.

Aurora Miller: Jestem zainteresowana.

Prawie się oplułem. Chyba nie kłamała, mówiąc, że nocą zbiera się jej na sentymenty.

Pisaliśmy tak aż do szóstej trzydzieści. Trochę czułem się winny, że przeze mnie nie będzie wyspana, ale zapewniała mnie, że nawet gdybyśmy nie pisali, to i tak by nie spała. Przy okazji dowiedziałem się wielu rzeczy o niej. Dzięki temu jeszcze bardziej zyskała w moich oczach. Kilka razy udało nam się nawet flirtować, co było czymś zaskakującym, nowym i miłym. Miałem nadzieję, że nie będziemy tego żałować. Niewinny flirt. To tylko tyle.
Włączyłem ekspres i wybrałem cappuccino. Poszedłem na górę, by sprawdzić co z Mią. Miała spokojny oddech, więc udało jej się zasnąć. Dzięki Bogu. Zastanawiałem się co dziś możemy razem zrobić. Dawno nie spędzaliśmy czasu jak ojciec z córką.
Pomyślałem, że dobrym pomysłem będzie zamówienie jej ulubionego jedzenia, a potem pójście do kina. Z rozmyślań wyrwał mnie dźwięk wiadomości. Aurora. Wysłała zdjęcie.
Miała na sobie krótki biały top, a do tego długą spódniczkę, która prawie dotykała bluzki. Na twarzy widniał piękny uśmiech, ale widać było zmęczone oczy.
Aurora Miller: Jak widać, żyję. Możesz być spokojny.
Zareagowałem serduszkiem. Nawet nie zorientowałem się, że uśmiecham się do telefonu.

Cały poranek spędziłem na porządek w ogrodzie. Póki Mia spała, mogłem spokojnie się tym zająć. Gdy wróciłem do domu, moja córka siedziała przy stole i popijała kawę, czytając książkę. Byłem zaskoczony. Przywitałem się, a potem poszedłem się umyć. Gorąca woda działała na mnie kojąco, jednak teraz pobudzała moją wyobraźnię. Chyba nie muszę mówić dlaczego.

Everything will be alright [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz