Pov: Wardęga
-J-jeszcze dzisiaj w restauracji przede mną z nikąd pojawiła się takiego samego stylu kartka, jaką ty też znalazłeś kilka dni temu. Było na niej napisane czy jestem gotowy na rundę pierwszą...-
Zaciął się w połowie dialogu, a ja wręcz gotowałem się ze wściekłości. Mnie mogą nastraszać, ja i tak się nie boje jakiś zastraszanek, ale wiem, że z Konopskim jest inaczej i bardzo ale to bardzo boi się jakiejkolwiek dziwnej i napotkanej rzeczy. Nie radzi sobie z tym wszystkim po prostu.
Dlatego mam za zadanie go chronić. By nic mu się nie stało i przede wszystkim, by się nie bał i był bezpieczny. To jest dla mnie najważniejsze. Oddał bym za niego dosłownie życie jakby było trzeba po to, by sam potem szczęśliwie i spokojnie żył.
-...Gdy wyszedłem z restauracji, podbiegł do mnie jakiś t-typ cały zamaskowany i z-zaczął dawać mi naprawdę mocne ciosy... Z tego wszystkiego zemdlałem i straciłem przytomność. Wardęga ja sobie z tym nie dam rady...- Rozpłakał się na dobre, a ja nie mogłem słuchać jego kruchego i łamiącego się głosu. W dodatku te słowa wypadające z jego ust strasznie mnie zabolały...
Z jednej strony miałem ochotę rozszarpać tego skurwiela na milion kawałków i patrzeć z podziwem jak cierpi, lecz z drugiej było mi oczywiście przykro i bardzo żal chłopaka. Musiał się naprawdę przestraszyć i pewnie myślał, że to już będzie jego koniec... Serce mi się łamie gdy tylko tego słucham.
-Masz mnie. Bez względu na to co się będzie dziać, ja kurwa zawsze zostanę z tobą. Będę cię chronił dopóki będę wstanie czyli zawsze i będziesz bezpieczny. Nie pozwolę, aby cokolwiek ci się stało- W tej chwili byłem święcie przekonany swoich słów, ale nie wiedziałem co czeka nas dalej...
Okularnik zaczął płakać w swoją koszulkę i strasznie szlochać, a za nim też ja. Nie mogę, po prostu kurwa nie mogę widzieć jego cholernie smutnej twarzy i tych łez, które wyłaniają się z tych pięknych oczu. Nie mogę patrzeć na to, jak bardzo cierpi.
Wiadomo, może dla kogoś nie była to jakaś super ultra straszna rzecz, ale oczywiste, że każdy co innego przeżywa inaczej. Ja na przykład olałbym tą kartkę i wyśmiał bym się z tego do śmiechu, ale takie wrażliwe osoby jak Konopski by tego nie zrobiły.
Pogłaskałem jedną dłonią jego cholernie miękkie i puszyste włosy, a drugą jechałem synchronicznie po jego ciepłych od potu plecach.
-Mnie będziesz zawsze miał. Bez obawy- szepnąłem do niego, a po chwili lekko niepewnie pocałowałem jego płatek ucha, by pokazać, że naprawdę staram się o niego troszczyć i jest dla mnie nadto ważny.
Usłyszałem jeszcze głośne płakanie i szlochanie. Zrobiło mi się naprawdę szkoda chłopaka i już nie wiem co zrobić, by go pocieszyć, aby chociaż trochę zrobiło mi się lepiej.
*Kilka minut później*
Zdążyłem trochę uspokoić okularnika. Między innymi dałem mu naprawdę dużego wsparcia okazując to gestami jak i słowami. Zrobiłem dla nas wspólnie gorące kakao. Konopski uwielbia czekoladę w jakiejkolwiek postaci, i myśląc sobie, że tym mu poprawie humor, nie pomyliłem się.
Teraz niosłem gorące kubki do salonu gdzie czekał tam na mnie mój towarzysz z jeszcze trochę podczerwonymi oczami od wcześniejszego płaczu.
-Jeżeli wylejesz, okażesz się najgłupszym idiotą- Zaśmiał się z mojej poważnej miny i moich powolnych kroków, bym przypadkiem niczego nie wylał na dywan, albo co gorsza na swoją stopę.
-Ooo a panu to co, zachciało się już żartować?- Uśmiechnąłem się do niego chytrze, a chwilę potem dotarłem do chłopaka, któremu następnie wręczyłem zrobioną przeze mnie czekoladę.
-A widzisz. Tylko ty mnie umiesz tak rozbawić i pocieszyć- Nie powiem, rozczulił mnie tym stwierdzeniem i to bardzo.
Usiadłem obok niego także ostrożnie, bo wiadomo w ręku nadal trzymałem swój kubek.
Znów uśmiechnąłem się do niego nie mogąc przestać napatrzeć się na jego piękne tęczówki, które w świetle księżyca błyszczą jeszcze bardziej dodając im tylko uroku.W pewnym momencie wpadłem na okropny pomysł. Takim naprawdę bardzo żenujący, ale z każdym dniem ledwo mi jest się powstrzymywać, a ja w tym momencie naprawdę nie mogę już dłużej tego tak trzymać w sobie.
Przybliżyłem swoją twarz do jego.
Konop nawet tego nie zauważył, bo w tym momencie oglądał telewizję a między innymi jakiś tam program o głupotach.
Nie wiem jak można się skupiać na jakiś pierdolach i paplaninach, skoro taki przystojniaczek jak ja się nim tak interesuje.
No skandal po prostu.
Przybliżyłem się jeszcze bardziej tak, że już moja twarz znajdowała się dosłownie przy tej jego. Rozchyliłem delikatnie usta, i gdy już miałem wziąć jego podbródek w swoje dłonie po to, by na mnie spojrzał, a następnie w końcu posmakować jego ust, stało się coś niespodziewanego.
Nasze dwa kubki nawet nie wiem jak rozlały się i z wielkim hukiem rozłtukły się na podłodze.
O kurwa.Już nawet nie musiałem jego podbródka brać by spojrzał na mnie, bo jego głowa w błyskawicznym czasie odwróciła się do mnie z wielkim zdezorientowaniem.
Byłem pewien, że spierdoliłem. Jak dobrze, że jednak Konop na mnie nie patrzył, bo tylko zrobiłbym z siebie idiotę i wyszedł na takiego, co chce pocałować, ale zamiast tego wylewa nasze kakałko.
-NO KURWA MAĆ WARDEGA- Wydarł się na mnie pokazując tym samym swoje wkurzenie, które chyba w nim za bardzo już buzowało.
No to co, szykuje się wojna.
To mam przejebane.
-----------------------
Jestem bardzo zadowolona z tego rozdziału i tego, że zrobiłam w pewnym momencie z Wardegi takiego ego topa xdxddd
CZYTASZ
Forever Together - Wardęga i Konopkyy
Roman d'amourGdy w internecie szaleje zachłanna burza rodząca się przez ostatnie wydarzenia ze Stuu, Wardęga oraz Konopskyy próbują, by światło dzienne ujrzały nowe dowody podesłane przez ofiary Stuarta, lecz to nie wszystko. To nie jest tylko zwykła drama w int...