🥀twenty two🥀

122 12 5
                                    

Wiatr doszczętnie powodował, że całe moje ciało przeszywało się delikatnie dreszczem na plecach. Co jakiś czas lekko świeciło słońce, lecz zaraz nikło za horyzontem dając nam półmrok na dworze.

Szedłem opatulony szczelnie swoimi ubraniami, ponieważ było wyjątkowo zimno. Wczoraj nie odważyłem się otworzyć Wardędze. Na pewno nie w takim stanie.
Stał pod drzwiami wyjątkowo długo tak, że powoli mnie to zaczęło irytować. Cały czas błagał bym mu otworzył, ale ja obrałem taktykę by sprawiać pozory, że nie ma mnie w domu. Nie chciałem go słyszeć. Słuchać tych jego głupich wytłumaczeń. Osobiście wolałbym go wyrzucić z dala od mojego mieszkania aby wreszcie dał mi mój upragniony spokój, który od dłuższego czasu nie pokazywał się w ogóle w moim życiu, ale niestety musiałem przemilczeć.

Omówiłem się teraz z Jake'iem na spotkanie. Tylko on mi tak naprawdę pozostał. Nie znam się z nim za długo, ale i tak stwierdzam, że jest wyjątkowo dobrym i szczodrym człowiekiem. Ma bardzo podobny charakter do mnie. Krótko mówiąc pewnie dlatego tak się ze sobą zakumplowaliśmy.

Jeżeli natomiast chodzi o moje samopoczucie w ostatnich dniach, jest naprawdę tragicznie. Non stop dopadają mnie nierealne scenariusze lub lekkie ataki paniki, których nie mogę opanować. W nocy bazuje się jak tylko mogę, żeby podczas mojego snu nikt nie włamał się do mojego domu chwilę później rozczłonkowywując moje ciało jakimś ostrym narzędziem. Obawy o moje życie zwiększają się z każdym dniem coraz bardziej, a ja naprawdę tracę nadzieję, że odzyskam mój dawny tryb życia. Ten spokojny, pozbawiony problemów, a przede wszystkim bez strachu, tryb życia.

Z Jake'iem umówiłem się na spotkanie przy niedalekiej rzeczce płynącą prosto przed moje mieszkanie. Na miejscu w oddali już zobaczyłem znaną sylwetkę, właśnie przypominającą tą jego.
Cieszyłem się, że on jako jedyny mi pozostał i że nie zostałem kompletnie bez nikogo. Bez żadnego wsparcia i otuchy.

Podszedłem wolnym krokiem w stronę chłopaka, a ten jak poparzony podbiegł prosto w moją stronę obejmując delikatnie moje ciało. Wystarczyła tylko chwila, aby po moim sercu rozlało się przyjemne ciepło dające chodź trochę poczucia bezpieczeństwa. Dawno nie przytulałam się z nikim i za tym potwornie tęsknię. Nie zliczę ile razy tylko czekałem na ten mało znaczący, ale jednak dający takiej radości, gest.

- Mikołaj! - Entuzjazm w jego głośnie był naprawdę bardzo wielki. Nie spodziewałem się, że chłopak będzie się tak ekscytował spotkaniem ze mną. Było to w jakiś sposób dla mnie urocze.
- Cześć Jake! - Widząc to jak chłopak szczelnie mnie opatula swoim ciałem już zdążyłem podziękować mu setki razy w głowie za to. Tak mi tego brakowało.

Brunet delikatnie oderwał się od mojego ciała, a ja poczułem dziwną pustkę. Tak jakbym był małym dzieckiem i zostałaby mi zabrana moja ukochana zabawka. Tą zabawką dla mnie jest ten słodki gest, który nie potrwał jednak zbyt długo.

- Jak ja cię dawno nie widziałem. Zdążyłem zatęsknić - Jego uśmiech powodował u mnie szybsze bicie serca, zupełnie nie wiem dlaczego. Może dlatego, że ma on go bardzo ładnego, który wręcz rozczula każdy zakątek mojego ciała dając błogie szczęście.

- Ja też... Brakowało mi ciebie. Bardzo brakowało - Odparłem cicho mając nadzieję, że chwila mojego rozczulenia nie wpadła jakoś w oko chłopakowi obok mnie, ale chwilę potem poczułem jego ciepłą dłoń na tej mojej. Lekko się spisałem na ten gest, a moje policzki zaczęły mnie delikatnie piec na twarzy.

Popatrzyłem się na nasze złączone dłonie, a później mój wzrok wrócił na Jake'a. Uśmiechał się do mnie od ucha do ucha co bardzo dawało mojemu ciału błogiego stanu. Nie zabrałem ręki. Wręcz przeciwnie. Czemu miałbym ją zabierać, skoro to mi się podoba?

Forever Together - Wardęga i KonopkyyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz